Bitwa o Europę

Jacek Dziedzina

|

GN 27/2016

publikacja 30.06.2016 00:00

Brexit to nie koniec świata. Coś jednak bezpowrotnie pękło w Europie. Nawet jeśli ostatecznie, pomimo referendum Wielka Brytania w Unii zostanie.

Pomimo zawieruchy wywołanej referendum Londyn żyje swoim rytmem multietnicznej stolicy. Pomimo zawieruchy wywołanej referendum Londyn żyje swoim rytmem multietnicznej stolicy.
henryk przondziono /foto gosć

Najlepszy polityczny projekt w powojennej Europie – Unia Europejska – już dawno stał się karykaturą samego siebie. Niewielka, ale jednak większość Brytyjczyków uznała, że karykatury integracji nie potrzebuje i woli iść własną drogą. Przegrana, ale duża mniejszość zapowiedziała, że to jeszcze nie koniec walki o pozostanie w UE. Nawet jeśli z drugiej strony Kanału Angielskiego (niesłusznie z francuska zwanego kanałem La Manche) słychać zimne ponaglenia ze strony tych, którzy niczego z tego referendum nie zrozumieli: jak wyjście, to wyjście – natychmiast. I na zawsze.

Czerwona kartka

Zjednoczone Królestwo jest podzielone jak nigdy dotąd. Niespełna 52-procentowe poparcie dla opuszczenia (Leave) Unii Europejskiej jest oczywiście nominalnie wygraną opcji Brexit. Ale po drugiej stronie jest niemal połowa krzyczących, że to za mało, by dokonać tak radykalnej zmiany. I chcą powtórzenia referendum, licząc, że tym razem uda się zdecydowanie wygrać opcji za pozostaniem (Remain) w UE. W chwili pisania tego tekstu już ponad 2 mln osób podpisało petycję do rządu, by wprowadził prawo zaostrzające kryteria uznania ważności referendum w takiej kwestii jak dalsze członkostwo w UE lub wyjście ze Wspólnoty.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.