Polska, która była i jest

Marek Jurek

|

GN 25/2016

publikacja 16.06.2016 00:00

Polska, która była i jest

W przyszłym roku wypada 222. rocznica zbrodni rozbiorów. To przypomnienie największej katastrofy w dziejach naszego narodu, która zdeterminowała wiele jego późniejszych nieszczęść, w tym ponowną utratę niepodległości w XX wieku, z jej wszystkimi tragicznymi następstwami; a także ofiar, jakie naród poniósł w dwuwiekowej walce o swą niepodległość. Przemilczeliśmy – jako państwo i naród – rocznicę 200. (przypadła na rządy koalicji postkomunistycznej) i 220. (która przypadała w ubiegłym roku, w okresie zmiany władzy). Obyśmy nie uchybili temu obowiązkowi żałoby w roku przyszłym. To będzie dobra okazja, by przypomnieć opinii europejskiej o obowiązku pamięci i potępienia tego przestępstwa wobec tylu pokoleń Polaków.

Pamięć to wypełnienie obowiązku żałoby, ale również świadomość historycznych następstw. Pierwszym z nich (gdy spojrzymy na kształt Polski odrodzonej po pierwszej wojnie światowej) było rozbicie w ciągu 100 lat niewoli wspólnoty narodu politycznego Rzeczypospolitej. Wiele wskazuje na to, że nawet wolna Polska nie uniknęłaby na przełomie XIX i XX wieku separatyzmów polityczno-kulturowych. Ale przecież one nie zawsze muszą prowadzić do rozbicia państwa. Nacjonalizm walijski ma reprezentację polityczną i w Westminsterze, i w Strasburgu – ale Walia pozostaje częścią Zjednoczonego Królestwa. Tym bardziej Bretania czy Korsyka – Republiki Francuskiej. Bo wszędzie, gdzie w historycznych państwach pojawiają się separatyzmy – spotykają się również z reakcją w obronie historycznych więzi państwowych i (w sensie politycznym) narodowych. Póki trwają wspólne instytucje – te więzi zawsze mają punkt oparcia. Niedawne referendum pokazało, że nie brakuje Szkotów, którzy (choć wcale nie czują się Anglikami) uważają się za Brytyjczyków. Pozbawienie Polski instytucji politycznych i polityka zaborców uniemożliwiły wytworzenie i utrwalenie propolskich orientacji wśród narodów budzących się w XIX wieku. Wiek XX miał widzieć tego tragiczne skutki, łącznie z tak strasznymi jak Wołyń.

Brak własnego państwa uniemożliwił Polsce pokierowanie w XIX wieku procesem demokratyzacji społecznej, który to kierunek wskazała zresztą konstytucja majowa. Nie mogliśmy też kierować rozwojem gospodarczym swego kraju. Rozbiory sprawiły, że Polska została sprowadzona do roli rolniczych kresów Prus i Austrii, a w zaborze rosyjskim musiała dzielić infrastrukturalny niedorozwój imperium Romanowych. Jeszcze dziś ślady te widać wyraźnie, choćby na mapie kolei. Oczywistym następstwem zaborów był brak naszego wpływu na zmiany geopolityczne w wieku XIX. Stulecie to upłynęło nie tylko pod znakiem rosyjsko-pruskiego przymierza, ale również było świadkiem zbudowania nowych pruskich Niemiec, odchodzących od chrześcijańskich tradycji Świętego Cesarstwa, a potem w ogóle wypychających Austrię na margines polityki europejskiej. Zburzenie w ciągu 100 lat dziedzictwa Jagiellonów i Habsburgów doprowadziło do zupełnego wywrócenia europejskiej równowagi. Polska państwowa mogłaby temu przeciwdziałać.

Ale jest jeszcze jedno następstwo, najrzadziej zauważane, a najistotniejsze – bo nie tylko polityczne, ale i duchowe. To przerwanie ciągłości i zniszczenie polskiej tradycji państwowej, ośmiu wieków chrześcijańskiej monarchii. Naszą świadomość narodową ukształtował przede wszystkim wiek XIX, walki o wolność, często w przymierzu z europejską rewolucją. Na dawną Polskę patrzymy najczęściej jak na narodową prehistorię. A przecież to jej zawdzięczamy naszą najgłębszą tożsamość. Ducha dawnej Polski – w momencie historycznego przesilenia – pokazała konfederacja barska, z jej obroną trzech nierozłącznych fundamentów chrześcijańskiego ładu społecznego, jak je opisał ksiądz Skarga: prawdziwej religii, prawowitej władzy i wolności politycznej. Zawarty w tej triadzie porządek za cel polityki uważał pokój, nie walkę; był świadom, że choć człowiek żyje w historii – spełnia się w wieczności; i że dobro publiczne to nie kwestia maksymalizacji siły czy korzyści, ale wspierania (moralnie) dobrego życia ludzi. Cywilizacja chrześcijańska miała w Polsce oryginalną postać i instytucje polityczne, w których się urzeczywistniała. Konstytucja majowa dowiodła zdolności ich wewnętrznego rozwoju. Wiek niewoli spowodował, że dziedzictwo to osunęło się w sferę „podświadomości narodu”. Mimo to kultura z niego zrodzona (nawet jeśli trwała głównie w życiu rodzinnym, wychowaniu, ludzkich motywacjach) pozostawała najgłębszym oparciem dla narodowych dążeń. Czas, by na nowo zaczęła kształtować naszą świadomość i przyszłość. Wobec kryzysu w Europie to po prostu warunek życia.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.