Strachy na Lachy?

Jacek Dziedzina

|

GN 25/2016

publikacja 16.06.2016 00:00

Rosja grozi, Rosja straszy, Rosja nigdy się nie przestraszy. Taki obraz konsekwentnie buduje Kreml przed światem i przed obywatelami. Im bliżej szczytu NATO w Warszawie, tym więcej agresywnych komunikatów płynących z Moskwy. Czy należy traktować je dosłownie?

Rosjanie od lat starają się pokazać, że są gotowi na „adekwatną odpowiedź” na wzmacnianie obecności NATO w naszej części Europy. Rosjanie od lat starają się pokazać, że są gotowi na „adekwatną odpowiedź” na wzmacnianie obecności NATO w naszej części Europy.
Donat Sorokin /ITAR-TASS/pap

Jesteście na celowniku, użyjemy broni jądrowej, musimy się bronić przed NATO, podejmiemy odpowiednie kroki odwetowe... Częstotliwość tych i podobnych sformułowań w wypowiedziach rosyjskich elit – od doradców, rzeczników, po szefa dyplomacji i samego prezydenta – w ostatnich miesiącach wyraźnie wzrosła. To sprawdzona w sowieckiej kuźni dyplomatycznej metoda szantażowania i zastraszania przeciwnika. Przeciwnika, którego wykreował sam „zagrożony”. Bo istotą rosyjskiej agresji – i militarnej, i dyplomatycznej – jest powtarzanie do upadłego, że to nie Rosja jest agresorem, tylko ci, którzy przed nią chcą się bronić. Przegląd ostatnich wypowiedzi najważniejszych osób z otoczenia Władimira Putina i jego samego nie pozostawia złudzeń: Rosja robi wszystko, by zniechęcić Zachód do zwiększenia obecności militarnej na wschodniej flance NATO. I jest to najbardziej optymistyczna interpretacja tej strasząco-informacyjnej ofensywy Moskwy. Mniej optymistyczna każe traktować te groźby jak najbardziej dosłownie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.