Idą jak burza!

Marcin Jakimowicz

|

GN 25/2016

publikacja 16.06.2016 00:00

Ania, żona Kuby: To było czyste szaleństwo. Kuba wyszedł i przy całej wspólnocie powiedział: „Dostałem słowo od Boga, że mam napisać hymn na ŚDM i że wygram ten konkurs”.

Muzycy z niemaGOtu weszli na scenę i od razu zdrowo na niej namieszali. Historia zespołu to opowieść rodem z bajki o Kopciuszku. Muzycy z niemaGOtu weszli na scenę i od razu zdrowo na niej namieszali. Historia zespołu to opowieść rodem z bajki o Kopciuszku.
roman koszowski /foto gość

Zespół niemaGOtu znienacka wparował na scenę muzyki granej przez chrześcijan i od razu zrobił wielkie zamieszanie. Ich historia przypomina bajkę o Kopciuszku. Grupa zagrała kilka dni temu w Zabrzu obok TGD, Maleo Reggae Rockers i hip-hopowej śmietanki. Byłem. Szalałem pod sceną. O kapeli będzie jeszcze głośno, zobaczycie. Ich piosenki wpadają w ucho i – zapewniam – nie wypadają z niego przez długi, długi czas. „Prawdziwie nie ma Go tu, wstał, jak powiedział, Alleluja! Przez krzyż i grób do życia gnał, by nam je dać!” śpiewał z krakowską ekipą tłum.

Dostali zielone światło, a wiele furtek otwarło się szeroko. Nagrali właśnie płytę, a za kilka tygodni kilkaset tysięcy ludzi (to plan minimum) będzie śpiewało ich piosenki. Tłum, którego pozazdrościć może Bono z U2 czy Stonesi.

„Raduj się w Panu, a On spełni pragnienia twojego serca” – czytam w Psalmie 37. „Pragnienia”, nie „potrzeby”! Wszechmogący nie jest pracownikiem MOPS-u. Czytam te słowa i myślę o niemaGOtu. O zespole, który stał się objawieniem muzyki granej przez chrześcijan. O Oli Maciejewskiej, Kubie Blycharzu i reszcie załogi.

Dostępne jest 14% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.