Trzy jubileusze. Szustak o entuzjazmie wiary, odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych, Biblia z dedykacją Franciszka i maraton. Panie, panowie: takiej Lednicy jeszcze nie było. Jaki jest klucz do sukcesu spotkania, które przyciągnęło dotąd około 2 mln ludzi?
Lednica jest chrzcielnicą Polski – właśnie o. Jan Góra rozpropagował to miejsce w całym kraju.
józef wolny /foto gość
Nie sposób wyobrazić sobie Lednicy bez Jana Pawła II – opowiadał mi przed laty o. Jan Góra. – Ciągnąłem do papieża po wsparcie dla moich szaleństw. Ciągnąłem do niego po to, by pobłogosławił mą płonącą głowę i rozedrgane serce. I błogosławił. On, generał nad generały, przyjeżdżał na zawołanie szeregowego żołnierza. Co to było, pytam się, jeśli nie miłość? – mówił.
A dziś? Jak będzie wyglądała Lednica bez Góry? – zastanawiam się, spoglądając na jego nagrobek i gigantyczne puste pole, po którym szaleje wiosenny wiatr. – Ostatnie słowo, które usłyszałem z ust o. Jana: „Pokornie księdza biskupa proszę, aby 4 czerwca 2016 ta brama Ryba stała się na ten dzień Bramą Miłosierdzia” – powiedział w trakcie pogrzebu dominikanina abp Wojciech Polak. – Drogi ojcze Janie, niech się tak stanie!
Sztab dowodzenia
Ojciec Wojciech Prus od spraw duchowych, o. Maciej Soszyński od materialnych. Taki jest podział obowiązków nowych opiekunów Lednicy. Zostali wybrani miesiąc po nagłej śmierci o. Góry. – Generał był jeden, drugiego ojca Jana Góry nie ma. Stąd pomysł na to, by Lednicą zajęło się dwóch duszpasterzy – opowiada o. Prus (zagorzały kibic Lecha Poznań, wieloletni dyrektor wydawnictwa „W drodze”).
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.