14.05.2016 17:00 GN 20/2016
publikacja 14.05.2016 17:00
Autor Listu do Rzymian wskazuje na wyjątkowy sposób łączności chrześcijanina z Ojcem, Synem i Duchem Świętym, nazywając go zamieszkiwaniem.
Nie jest to posessio – tyrańskie posiadanie, ale habitatio – mieszkanie u kogoś we wnętrzu, schronienie się jakby pod szatą. Zresztą słowo habitus oznacza również ubranie, szatę. Paweł pisze też w tym niezwykłym fragmencie o nas jako o spadkobiercach Syna Bożego, a spadkobiercy otrzymują dziedzictwo. Skoro są dziećmi, to czemu nie mieliby być dziedzicami?
Dziedzic w języku greckim nazywa się kleronomos, co dosłowniej tłumaczy się jako ten, który otrzymuje prawo do dziedziczenia dzięki rzuconym losom. Maciej dzięki takiemu losowi (kleros) dostał się do grona apostołów. I tu natrafiamy na jeszcze bardziej zadziwiający trop. Otóż wszyscy pamiętamy, jak pod krzyżem legioniści rzucali losy o tunikę Jezusa, która była dość elegancką szatą, tkaną bez szycia, zwaną himatismos. Ktoś ją wygrał i ślad po niej zaginął na jakiś czas. Odnaleziono ją w początkach średniowiecza, ukrytą w ścianie kościoła benedyktynek we francuskim Argenteuil. W Roku Miłosierdzia jest ona wystawiona jako unikatowa relikwia. Badania naukowe potwierdziły, że krwawe ślady na himatismos z Argenteuil pokrywają się z tymi z Całunu Turyńskiego. Także grupa krwi jest ta sama co na całunie: AB. Zupełnie jak słowo hebrajskie „ojciec”!
Nie wiemy, czy dostała się ona w ręce legionisty z Legionu Fretensis, słynnego legionu dziesiątego, przeznaczonego do zadań specjalnych. Mogło w nim służyć już wówczas wielu chrześcijan nawróconych podczas przebywania w Judei. Być może służyli w nim i Korneliusz, i ów setnik, którego sługa został uzdrowiony przez Jezusa. Nawrócenia zapewne były liczniejsze w szeregach legionistów, niż można przypuszczać, więc himatismos zapewne szybko dostał się w ręce chrześcijan. Los sprawił, że dziedziczy tę szatę Francja, do której Jan Paweł II powiedział w 1985 roku słynne słowa: „Francjo, najstarsza córo Kościoła, co zrobiłaś ze swoim chrztem?”. Odpowiedź być może dał w ubiegłym roku jeden z rysowników „Charlie Hebdo”, po zamachu na siedzibę wydawnictwa: „Nie potrzebujemy żadnej religii, nasza wiara idzie w stronę muzyki, pocałunków, życia, szampana i radości”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.