Na Mszy zaskoczeni wierni dostali koperty. Najpierw byli spłoszeni. Mają coś do nich włożyć? W domach chwycili za komórki, by ratować innym życie.
W Sosnowcu znalazłem znakomity pomysł na zaktywizowanie parafii. Na zdjęciu w pełnej gotowości: Kasia Łukaszewicz, ks. Mirosław Jadłosz i Aldona Skudrzyk Henryk Przondziono /Foto Gość
Stary niedźwiedź mocno śpi – można zaśpiewać o wielu parafiach nad Wisłą. W Sosnowcu znalazłem znakomity pomysł na pobudkę i zaktywizowanie parafii.
Ksiądz Mirosław Jadłosz przez niemal dziesięć lat mieszkał w Ziemi Świętej. W Nazarecie wpadł na pewien pomysł. I przeniósł go nad Brynicę. – Modliłem się o pomysł na to, jak zaktywizować parafię – opowiada. – Jak sprawić, by Jan Kowalski, który przychodzi w niedzielę do kościoła, nie czuł się zagubiony i obcy? Nie chciałem, by gadanie, że parafia to „wspólnota wspólnot”, było hipokryzją. Parafia to nie tylko komórka administracyjna, to przede wszystkim rzeczywistość duchowa. Pomyślałem: skoro w zakonach funkcjonują „skrzynki na intencje”, dlaczego parafianie nie mieliby modlić się za siebie nawzajem? Z tego myślenia powstały parafialne wspólnoty modlitwy wstawienniczej. W Sosnowcu działają już trzy takie grupy.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.