Prolajferzy wyciągają wnioski

Wojciech Teister

W obywatelskim projekcie ustawy o ochronie życia są zapisy, które wytrącają z rąk główne argumenty zwolenników legalnej aborcji.

Prolajferzy wyciągają wnioski

"Obrońcy życia to hipokryci - chcą, by kobieta urodziła dziecko z gwałtu, albo chore, a gdy to się urodzi, zostawiają ją z tym samą" - to jeden z najczęściej pojawiających się argumentów zwolenników legalnej aborcji w debatach nad projektami poszerzającymi ochronę życia. Dotychczasowe obywatelskie projekty ustaw zakazujących lub ograniczających aborcję w Polsce koncentrowały się wyłącznie nad kwestią legalności prawa do zabijania nienarodzonych. I pod tym kątem były atakowane przez wszelkiej maści feminoteki.

Te ataki - chociaż oparte na pokrętnej logice (nie można przecież odbierać nikomu prawa do życia - niezależnie od powodu) - znajdowały zrozumienie w pewnej części społeczeństwa. Nowa inicjatywa obywatelska odbiera zwolennikom zabijania nienarodzonych dzieci ten argument. W projekcie ustawy znajduje się zapis, który zobowiązuje państwo do udzielania pomocy (również materialnej) rodzicom wychowującym dziecko chore lub poczęte w wyniku czynu zabronionego - np. gwałtu.

Autorzy projektu wytrącają też proaborcjonistom z ręki kolejny stosowany przez nich argument. Ci nieraz podkreślają, że zakaz aborcji w przypadku zagrożenia życia matki to bestialstwo względem kobiet. W proponowanej ustawie znajduje się natomiast zapis o następującym brzmieniu: "Nie popełnia przestępstwa lekarz, jeżeli śmierć dziecka poczętego jest następstwem działań leczniczych, koniecznych dla uchylenia bezpośredniego niebezpieczeństwa dla życia matki dziecka poczętego".

Z obywatelskim projektem ustawy skonstruowanym w ten sposób zwolennikom aborcji ciężko będzie polemizować. Partii rządzącej jeszcze trudniej.