Milczenie frontu

Franciszek Kucharczak


|

GN 12/2016

publikacja 17.03.2016 00:15

Kiedyś dyskryminowano ludzi z powodu pochodzenia, dziś z powodu wieku.

Milczenie frontu rysunek franciszek kucharczak /gn

Pod informacją sprzed tygodnia o dziecku, które przez godzinę konało w męczarniach po legalnej aborcji w warszawskim szpitalu, na stronie gosc.pl pojawiły się komentarze jednogłośnie współczujące dziecku i jednoznacznie potępiające sprawców. „Mordercy nie lekarze”, „koszmar”, „straszne” „biedne maleństwo”, „Boże, co z tymi ludźmi?”, „Człowiek to największa bestia i potwór” – i tak dalej, wszystko w tym klimacie.

To rzadkość, bo gdy prof. Chazana wyrzucono z tego szpitala właśnie za odmowę zabicia dziecka, to spotkał się z potępieniem. Do dziś odzywają się legaliści, twierdzący, że „złamał prawo”. A nawet gdyby złamał – to co? Od kiedy to prawo stanowione stoi ponad moralnością? Od kiedy to wolno w imię prawa kogokolwiek krzywdzić? Herod mordował dzieci w Betlejem zgodnie z prawem – zauważył to ktoś?


Ciekawe, że tym razem nikt nie zainteresował się, czy ofiara „nieudanej” aborcji przypadkiem nie miała zespołu Downa albo czy nie była w jakikolwiek sposób chora. Nikt nie pytał, czy było to dziecko chciane, czy nie. Jakoś to przestało mieć znaczenie, gdy dziecko znalazło się „na zewnątrz” i było widać, że cierpi. Bo wtedy jasne jest, że ten „płód” to człowiek – no bo kto? Tylko jak to się stało, że parę sekund wcześniej nie był to człowiek i wtedy można go było „usunąć”? Czy obecność w łonie matki daje mniejsze prawa do człowieczeństwa niż obecność w inkubatorze? Czy ktoś wyobraża sobie, że dziecko mordowane w łonie matki jest mniej człowiekiem i mniej cierpi? Czy człowiek, który nie może krzyczeć, jest mniej ludzki od takiego, który krzyczeć może?


Dzieci po aborcji nieraz umierają w bólu i samotności, bo personel aborcyjny nie po to doprowadził je do takiego stanu, żeby je potem ratować. Ale znacznie więcej dzieci umiera podczas aborcji, bo większość z tych aborcji jest „udana”. Niezależnie od tego, czy dzieje się to legalnie czy nielegalnie – miliony dzieci rocznie umierają na całym świecie, nie mogąc wydać nawet krzyku, bo usta zalewają im wody płodowe. Są „jak owca niema wobec strzygących ją”.

To Izajasz, proroctwo o cierpiącym Słudze Jahwe – o Jezusie Chrystusie, który został zgodnie z prawem (!) sponiewierany w najgorszy sposób i zamordowany. I stało się to z poparciem opinii społecznej, która chwilowo była przeciw Jezusowi. 


Ta chwila cośkolwiek wydłużyła się i trwa, bo Jezus, jak sam zapewnił, identyfikuje się ze swoimi „braćmi najmniejszymi” w każdym czasie. Zwłaszcza z tymi potrzebującymi i krzywdzonymi.

Dziś w Polsce, tak samo jak wtedy w Jerozolimie, zabija się Jezusa. „Mnie to uczyniliście” – mówi On sam całkiem jasno. 
I znów dzieje się to zgodnie z prawem. I wciąż to przeklęte prawo obowiązuje, mimo że mogłoby zostać wreszcie zniesione, bo rządzą ci, którzy deklarują zgodność z prawem naturalnym i mogliby to załatwić. Nie chcą, jak się zdaje, „otwierać kolejnych frontów”.

Ale ten front już dawno jest otwarty. Realnie giną na nim ludzie. Nie tylko ci mali, ale przede wszystkim dorośli, którzy za ich śmierć odpowiadają. To są prawdziwe ofiary.



* * *

Śmiech celebryty


Aktor Maciej Stuhr zabłysnął dowcipem podczas gali wręczenia Polskich Orłów. Publiczność kładła się ze śmiechu po kolejnych „przejęzyczeniach” typu: „aktorka drugiego sortu”. Problem w tym, że zgromadzoną na sali elitę bardzo rozbawił żart wykorzystujący kontekst żołnierzy wyklętych, a także takie zdanie: „Państwo mają tu… polew”. I to jest ewenement na skalę globalną, bo jakoś nie słychać, żeby ktoś się gdzieś nabijał z innych masowych tragedii, które wstrząsnęły światem. Jak więc to wyjaśnić? Cóż – prawdopodobnie jest to owoc kilkuletnich ćwiczeń z mowy miłości, jaką pod adresem katastrofy smoleńskiej praktykują środowiska bliskie panu Stuhrowi. Lud celebrycki to kupi.



Seks-integracja


Niemieckie ministerstwo zdrowia zatroszczyło się o imigrantów i zajęło się tym, co dla nich najważniejsze: seksedukacją. „Zanzu, moje ciało – słowami i obrazami” – to tytuł strony stworzonej z myślą o tych, którzy do tej pory nie mieszkali w Niemczech. Imigranci mogą tam skorzystać z porad na temat seksu. Preferuje się związki i stosunki imigrancko-europejskie. Wiadomo – integracja. Gdyby się z tej integracji poczęło dziecko, to jest podane, jak się tego dziecka („płodu” znaczy się) pozbyć. Wszystko w 9 językach, w tym po arabsku, turecku i w języku perskim. Rzecz jasna, imigranci mogą się dowiedzieć praktycznych rzeczy także na temat stosunków homoseksualnych, transseksualnych, biseksualnych i pojmą, że to jest naturalne. Poczytają także o pornografii i dowiedzą się, że nic w niej złego, no ale gdyby ktoś przestał nad oglądaniem tego panować, to niech się zgłosi do lekarza. Jednak sądząc po wydarzeniach z Kolonii i okolic, imigranci znakomicie sobie radzą bez porad.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.