Moda na „złe” zakonnice

Agata Puścikowska


|

GN 12/2016

publikacja 17.03.2016 00:15

Książka zawierająca wywiady o tym,
 jakie to patologie dzieją się w żeńskich zgromadzeniach zakonnych.
 Po co to komu? I jak mówić 
o zakonach prawdę?


Moda na „złe” zakonnice HENRYK PRZONDZIONO /foto gość

Zaczęło się od książki Marty Abramowicz pt. „Zakonnice odchodzą po cichu”. To zbiór reportaży, gatunku z definicji subiektywnego i niekoniecznie ściśle trzymającego się faktów. Każda z przedstawionych w niej bohaterek to tak zwana „była”. Niegdyś siostra zakonna, dziś opisuje swoją traumę, przeżycia w tym lub innym zgromadzeniu. Opisywane historie można zamknąć w zdaniu: „zgromadzenia żeńskie to jedna wielka patologia”. Pierwsze wydanie książki zniknęło z księgarń jak świeże bułeczki. Publikacja zaczęła być szeroko dyskutowana, opisywana. Autorka udzieliła wielu wywiadów na temat losu swoich bohaterek. I interes się kręci. Można sądzić, że „moda na złe zakonnice” rozkręca się na dobre. Czy raczej złe.
Skąd takie zainteresowanie publikacją? Czy książka jest tego warta? Jak obronić zakonnice? A może warto zadać inne pytanie: czy rzeczywiście, jak niektórzy twierdzą, siostry zakonne są zupełnie bezbronne w konfrontacji z bezpodstawną krytyką?


Prawdziwe historie?


W książce Abramowicz czytamy mrożące krew w żyłach historie, jak to łyse (!) i słabo wykształcone zakonnice były źle traktowane, jak musiały szorować podłogi, jak pozbawiane były kontaktu ze światem, jak chorowały psychicznie, cierpiały na depresję. I znikąd pomocy... Przełożone – jak złe macochy – traktowały siostry po macoszemu. Aż biedne, umęczone postanowiły odejść. A gdy odchodziły, nawet spódnicy nie dostały!
– W książce wiele jest historii, które po prostu nie mogły się wydarzyć. Jedną z nich jest właśnie opis odejścia siostry nawet „bez spódnicy”. W zakonach są przepisy, które nakazują w takich sytuacjach wyposażyć godnie odchodzącą siostrę – tłumaczy antonianka, s. Magdalena Krawczyk, dyrektorka największego domu samotnej matki w Polsce. – Pamiętam odejście siostry, z którą zgromadzenie ma do dziś przyjazny kontakt. Otrzymała wynagrodzenie za kilka miesięcy, nowe ubrania, pieniądze na fryzjera, by ułatwić jej powrót do życia poza klasztorem. 
Czy jednak wszystkie opisywane dramatyczne sceny to fikcja? – Wszystkie opowieści są mocno subiektywne, czemu trudno się dziwić. Jednak właśnie przez ten subiektywizm trzeba patrzeć bardzo ostrożnie na całą książkę, pamiętając, że są to przede wszystkim reportaże relacjonujące osobiste doświadczenia i nie ma w nich próby dotarcia do drugiej strony, spojrzenia na konkretną sytuację z innej perspektywy – mówi urszulanka, s. Joanna Olech, sekretarz Konferencji Przełożonych Wyższych Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych. – Nie twierdzę, że żadna z historii opisywanych w książce nie mogła wydarzyć się naprawdę. Tym bardziej że autorka nie informuje, gdzie i kiedy miały miejsce te wydarzenia. W Polsce istnieje 2600 wspólnot zakonnych i można w nich znaleźć wszystko: świętość i grzech, oddanie, służbę, ale i zaniedbania. Jednak opisywanie rzeczywistości zakonnej wyłącznie przez pryzmat jednostkowych dramatów jest spojrzeniem na rzeczywistość w krzywym zwierciadle.
Tymczasem tych kilkanaście świadectw posłużyło do postawienia diagnozy na temat całego życia zakonnego w Polsce. – Gdyby ta książka była traktowana jak wycinek rzeczywistości, nie wyrządzałaby większej krzywdy. Jednak książka i dyskusje wokół niej idą w złym kierunku: na podstawie tych trudnych przypadków diagnozuje się sytuację wszystkich zakonów w Polsce. Nie chciałabym, żeby niektóre środowiska traktowały ją jak „encyklopedię” wiedzy o kondycji żeńskich zgromadzeń zakonnych – dodaje s. Olech. Trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić, biorąc pod uwagę, że kilkanaście trudnych historii o odejściach z zakonu uzurpuje sobie prawo do „reprezentowania” ok. 20 tys. zakonnic pracujących w Polsce. Według statystyk rocznie po ślubach wieczystych odchodzi ze zgromadzeń... 0,3 proc. sióstr.
Siostra zakonna prosząca o zachowanie anonimowości: – Zaskoczyły mnie w tej książce nie tyle opowieści byłych sióstr, co wypowiedzi (anonimowych) ojców zakonnych, niby świadków wydarzeń. Ci zakonnicy przedstawili nasze życie jako obozy darmowej pracy! Stwarzając opozycję między nimi – nowoczesnymi luzakami popijającymi alkohol po „robocie” – a nami, zastraszonymi siostrami zakonnymi. To kompletne pomieszanie pojęć. Pełny barek nie jest dla mnie pociągającą wizją. Kocham swoją pracę, rozwijam się w zakonie, wciąż się kształcę, służę ludziom z radością. A zamiast alkoholu w wolnym czasie wolę spacery, basen, czytanie. 


Jak i czy się bronić?


Po publikacji książki i związanych z nią wywiadów wiele sióstr zakonnych pisało do redakcji „Gościa” z prośbą, by dziennikarze włączyli się w dyskusję. Prosiły, by w ich imieniu opisać prawdziwe zakonne życie. Jednak pisały... incognito. Dlaczego? Bo, jak tłumaczyły, nie chcą „wychodzić przed szereg”. Lub dlatego, że „przełożone uważają, że prawda obroni się sama i trzeba pokornie milczeć”. Może jednak warto wziąć sprawy w swoje zakonne ręce? Doktor teologii s. Bogna Młynarz ze Zgromadzenia Najświętszej Duszy Chrystusa Pana napisała bardzo osobisty list do redakcji, w którym polemizowała z tezami postawionymi w książce. W skrócie: jeśli chcecie pisać o zakonach, po prostu je rzetelnie poznajcie. Siostra Młynarz uważa też, że siostry same powinny zaangażować się w pokazywanie prawdy o zakonnym życiu. – Nie służy naszemu wizerunkowi to, że nie opowiadamy o sobie. I zamiast jasnej informacji, która pokazuje nasz punkt widzenia, prosimy kogoś o wypowiedź. Chociaż nie dziwię się, że siostry nie ufają mediom i stronią od kontaktów z nimi. Z wielu stron dochodzą mnie głosy o przeróżnych formach manipulacji i przekłamań w pojawiających się publikacjach. Jednak ucieczka od mediów nie jest wyjściem z sytuacji. Postawa: „nie będziemy się wypowiadać, bo prawda obroni się sama”, dziś wydaje się błędna. We współczesnym świecie milczenie nie jest postrzegane jako wyraz niewinności...
Siostra Bogna uczestniczyła w kursie dla rzeczników prasowych instytucji kościelnych. Jak mówi, to świetne narzędzie, które pozwala pewniej poruszać się po świecie mediów. Wśród uczestników jest coraz więcej sióstr zakonnych. – Dzięki takim inicjatywom śmielej możemy czynnie uczestniczyć w życiu publicznym, a w ten sposób skuteczniej komunikować się z ludźmi, którzy nie znają realiów zakonnego życia. Jeśli same nie zaczniemy mówić o sobie, świadomość społeczeństwa na nasz temat będą kształtowały nieprawdziwe publikacje, na które nie mamy wpływu – mówi.


Nie takie bezbronne


Głos w obronie sióstr zakonnych zabrał też rzecznik prasowy KEP ks. Paweł Rytek-Andrianik. „Wobec takiej nagonki medialnej siostry zakonne są bezbronne. Nie mają do dyspozycji stacji telewizyjnych ani rozgłośni radiowych. Mają za to hospicja, w których opiekują się chorymi; mają przedszkola, w których troszczą się o dzieci; mają szkoły, w których uczą młodzież. Mają też ludzi dobrej woli. Dlatego w czasie medialnych manipulacji niech nie zabraknie gestów naszej życzliwości wobec sióstr zakonnych” – napisał. To prawda. Trudno jednak zgodzić się ze słowami o „bezradności”. Siostry to przecież w większości wykształcone, świadome swojej roli, pewne siebie kobiety. I to w ich interesie jest, by prawda o życiu zakonnym docierała do ludzi. Choćby do młodych kobiet, które stoją przed wyborem powołania. 
– Możemy się bronić! I powinnyśmy to robić, pokazując po prostu prawdę o nas – mówi s. Magdalena Krawczyk. – Jeśli my, siostry zakonne, nie będziemy śmiało mówić o naszym życiu, o jego blaskach i cieniach, ktoś z pewnością zrobi to za nas, wykorzystując modę na „złe” zakonnice. Choćby taka „ekspertka od życia zakonnego” jak prof. Senyszyn, która napisała na blogu: „Takiej książki o polskich zakonnicach jeszcze nie było. To prawda, która wyzwoli ze złudzeń o zakonnym życiu, jeśli ktoś je jeszcze ma”. Rzeczywiście, takiej książki o zakonnicach nie było, bo i takiego życia, jak opisane, nie ma. Ale ludzie powinni się tego dowiedzieć właśnie od nas, czyli od szczęśliwych w swoim powołaniu sióstr zakonnych – dodaje.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.