Tysiące zaginionych i zabitych Indianek - rusza śledztwo

PAP

publikacja 20.02.2016 08:30

Indianki stanowią 4,3 proc. mieszkańców Kanady, ale są ofiarami aż 16 proc. zabójstw popełnianych w tym kraju na kobietach. W najbliższych miesiącach zacznie się dochodzenie w tej sprawie, którego od lat domagali się Indianie i Inuici.

Tysiące zaginionych i zabitych Indianek - rusza śledztwo Inuitki z Labradoru AUTOR / CC 2.5

Missing and Murdered Indigenous Women (ang. Zaginione i zamordowane kobiety rdzennych narodów), w skrócie MMIW - tak określa się problem, którego wyjaśnieniem nikt w Kanadzie dotychczas się nie zajął.

W 2004 roku organizacja obrony praw człowieka Amnesty International opublikowała raport "Ukradzione siostry", opisujący dziewięć zabójstw i wskazujący na historyczne uwarunkowania społecznych postaw wobec Indian w Kanadzie. Według danych policji w latach 1980-2012 ok. 1,2 tys. dziewczynek i kobiet zostało zamordowanych lub zaginęło. Według Native Women's Association of Canada (Kanadyjskie Stowarzyszenie Kobiet Pierwszych Narodów; NWAC), rejestrującego nazwiska zabitych i zaginionych kobiet, takich przypadków jest ponad 4 tys. i - jak w ostatnich dniach mówili przedstawiciele rządu - to właśnie ta liczba jest bliższa prawdy.

Poprzedni rząd konserwatysty Stephena Harpera stał na stanowisku, że morderstwa i niewyjaśnione zaginięcia kobiet to po prostu sprawa kryminalna. Liberałowie obecnego premiera Justina Trudeau w kampanii przed wygranymi październikowymi wyborami obiecywali rozpocząć dochodzenie. Właśnie trwają spotkania przedstawicieli rządu i lokalnych społeczności poprzedzające formalne ogólnokrajowe śledztwo. Ma się ono zacząć przed latem. Zostanie też wybrany komisarz nadzorujący śledztwo.

Utworzenia komisji domagali się Indianie i Inuici, wskazujący, że problem związany jest z uprzedzeniami wobec pierwotnych mieszkańców Kanady, przemocą, w tym z przemocą w rodzinie, alkoholizmem, z którym borykają się społeczności indiańskie oraz niedoinwestowaniem edukacji i opieki zdrowotnej; sygnalizowano też problem handlu żywym towarem. Jedną z przyczyn jest wreszcie - podkreślano - trauma pozostała po 150 latach przymusowych szkół dla Indian, które miały służyć ich wynarodowieniu i likwidacji indiańskiej kultury. Zaledwie kilka miesięcy temu opublikowano końcowy raport Komisji Prawdy i Pojednania, w którym udokumentowano tę czarną kartę kanadyjskiej historii.

Choć dopiero trwają spotkania szefowych resortów odpowiedzialnych za dochodzenie - Carolyn Bennett (minister ds. pierwotnych narodów i północnych terytoriów) i Patricii Hajdu (minister ds. statusu kobiet) - to na podstawie pierwszych relacji można wnioskować, że ustalenia komisji śledczej nie będą dla Kanadyjczyków przyjemne. W ostatnich dniach Bennett i Hajdu mówiły o zaniedbaniach ze strony policji, która często nie przyjmowała zgłoszeń o morderstwach lub nie rozpoczynała dochodzeń. Społeczności mieszkające z dala od większych ośrodków mają ponadto utrudniony dostęp do policji i zdarza się, że na ich zgłoszenia odpowiada jedynie automatyczna sekretarka. W grudniu ub.r. szef policji federalnej Bob Paulson przyznał, że rację mają Indianie od lat skarżący się na rasizm wśród policjantów. Komisja zapewne udokumentuje więcej przypadków, jak ten w Halifaksie, gdzie kobieta została postrzelona w tył głowy, ale policja stwierdziła samobójstwo.

Jak wynika z rządowych komunikatów po trwających od 11 grudnia spotkaniach z rodzinami ofiar, organizacjami i ekspertami, uczestnicy wskazują przede wszystkim na problemy z policją, systemem sądowniczym i brakiem wsparcia wymiaru sprawiedliwości dla kobiet, które przeżyły. Bliscy ofiar mówią o nieznajomości indiańskich obyczajów i tradycji, które w dużej mierze składają się na to, jak społeczność radzi sobie ze stratą. Z drugiej strony podkreślają, że konieczna jest pomoc dla samych policjantów i sędziów, by mogli zmienić swoje postępowanie. Na każdym spotkaniu rodziny ofiar wskazują na skutki prowadzenia przymusowych szkół dla Indian.

Uprzedzenia wobec Indian i Inuitów są wciąż żywe, o czym mówiła we wtorek minister Hajdu, liberalna deputowana z Thunder Bay w północno-zachodnim Ontario. Komentowała doniesienia telewizji CBC wskazujące, że syryjscy uchodźcy przybywający do Thunder Bay są traktowani lepiej niż przenoszący się tam do szkół i pracy Indianie.

Poza trwającymi obecnie spotkaniami z rodzinami ofiar, organizacjami i ekspertami, rząd uruchomił też specjalną stronę internetową, na której opisano, jak zostaną przygotowane prace komisji, podano pytania o proponowany zakres jej prac i udostępniono anonimowy kwestionariusz dla bliskich ofiar. Uruchomiono też specjalną, działającą 24 godziny na dobę telefoniczną linię kryzysową. "Choć spada liczba zabójstw popełnianych na kobietach w Kanadzie, to takiej tendencji spadkowej nie ma w liczbach morderstw na Indiankach" - podaje rząd.