Niemcy: Przyczyny tragedii kolejowej ustalone

PAP

publikacja 16.02.2016 17:38

Śledczy badający okoliczności ubiegłotygodniowej katastrofy kolejowej koło Bad Aibling w Bawarii z 11 ofiarami śmiertelnymi uznają za jej przyczynę ludzki błąd dyżurnego nastawni ruchu - oświadczył we wtorek nadzorujący dochodzenie prokurator.

Poinformował również, że wobec 39-letniego dyżurnego, który na jednotorowej linii skierował dwa pociągi naprzeciw sobie, wszczęto postępowanie pod zarzutem nieumyślnego spowodowania śmierci, uszkodzeń ciała oraz zagrożenia bezpieczeństwa ruchu kolejowego. Podejrzany czynił początkowo użytek ze swego prawa do odmowy zeznań, ale potem udzielił śledczym szczegółowych wyjaśnień.

"Gdyby postępował w myśl reguł, a więc zgodnie ze swymi obowiązkami, do zderzenia by nie doszło" - powiedział na konferencji prasowej w Bad Aibling prokurator Wolfgang Giese. Zaznaczył, że nie zarządzono tymczasowego aresztowania, gdyż nie ma ku temu podstaw. Rozpatrywany czyn zakwalifikowano jako nieumyślny z maksymalną sankcją pięciu lat pozbawienia wolności. W porozumieniu z obrońcami dyżurnego został on umieszczony w bezpiecznym miejscu.

Inny zaangażowany w to śledztwo prokurator Juergen Branz poinformował, że po zauważeniu swego błędu dyżurny próbował ratować sytuację poprzez telefon alarmowy, "ale poszło to w próżnię". Dochodzenie wykluczyło ewentualność technicznych usterek jako przyczyny wypadku.

Do czołowego zderzenia dwóch podmiejskich pociągów na jednotorowej zelektryfikowanej linii między miastami Holzkirchen i Rosenheim na południowym wschodzie Bawarii doszło 9 lutego krótko przed świtem. Oba wagony prowadzące wbiły się w siebie nawzajem, a jeden ze składów wypadł z szyn. Miejsce wypadku znajduje się na zakręcie toru tuż na wschód od uzdrowiskowego miasta Bad Aibling.

W katastrofie zginęło 11 ludzi, w tym obaj maszyniści i dwaj konduktorzy. Jak się wskazuje, liczba ofiar mogłaby być większa gdyby nie to, że wypadek wydarzył się w czasie ferii szkolnych. Liczba rannych przekroczyła 80, niektórzy z nich odnieśli ciężkie obrażenia.

W kolizji uczestniczyły pociągi Meridian, obsługujące komunikację pasażerską między Monachium i Rosenheim. Właścicielem Meridian jest francuska spółka kolejowa Transdev.

Ruch na linii, gdzie wydarzyła się katastrofa, jeszcze nie został przywrócony w związku z koniecznością rekonstrukcji zniszczonego torowiska na długości około 120 metrów. Na razie nie wiadomo, jak długo trwać będą te prace.

Był to najtragiczniejszy w skutkach wypadek kolejowy w Niemczech od stycznia 2011 roku, kiedy w zderzeniu pociągu podmiejskiego z towarowym w Saksonii-Anhalcie zginęło 10 ludzi. W Bawarii więcej ofiar śmiertelnych - 41 - pochłonęła katastrofa w 1975 roku, gdy na jednotorowej linii w miejscowości Warngau na południe od Monachium zderzyły się czołowo dwa pociągi pospieszne.