Sól w oczku w głowie

Franciszek Kucharczak


|

GN 05/2016

publikacja 28.01.2016 00:15


Źle jest nie wtedy, gdy wróg atakuje, 
lecz gdy chwali.

Sól w oczku w głowie rysunek franciszek kucharczak /gn

Tuż po tym, jak Komisja Europejska ośmieliła się postawić Polskę do kąta, wdrażając „kontrolę praworządności” w naszym kraju, zadzwoniła do mnie znajoma z Niemiec i z triumfem w głosie powiedziała: „A nie mówiłam ci, że wy źle wyjdziecie na tej Unii? I co, dalej się upierasz, że to dla was dobre?”.


Cóż, głosowałem 
za akcesją i – mimo wszystkich jej wad – wciąż jestem zwolennikiem obecności Polski w Unii Europejskiej. Teraz, po debacie nad Polską 19 stycznia w strasburskim europarlamencie, nawet trochę bardziej. Obserwując furię, z jaką zaatakowała Polskę elita próchniejącej Europy, pomyślałem sobie, że oto nasz kraj na dobre zaczyna w Europie spełniać swoją rolę – tę, jaką wyznaczył nam św. Jan Paweł II.

„Wartości europejskie”, nad którymi trzęśli się w Strasburgu lewicowi eurodeputowani (a które w praktyce oznaczają moralny liberalizm), to przecież oczko w głowie inżynierów społecznych „nowoczesnej Europy”. A my, najwyraźniej, staliśmy się solą w tym oczku. Ono zaczyna łzawić, co znaczy, że – skoro jest taka reakcja – nasza chrześcijańska sól nie zwietrzała. Staliśmy się bohaterami precedensowych działań Unii, specjalnie dla nas wdrożono procedury, jakich jeszcze nie wdrażano wobec nikogo. Staliśmy się też drugimi, po bratankach Węgrach, bohaterami specjalnej debaty w Parlamencie Europejskim. Owszem, nie było do tej debaty żadnych formalnych podstaw – bo histeryczne skargi przegranych polskich polityków to żadna podstawa – ale tym wymowniej świadczy to o rzeczywistych powodach wściekłości europejskiego „postępu”. Tym powodem jest niespodziewany, konserwatywny zwrot, jakiego Polska dokonała w ciągu ostatniego półrocza. Nie chodzi tu o zwycięstwo konkretnych sił politycznych (te z definicji są zawodne) – chodzi o powstrzymanie nihilistycznych tendencji, obecnych w Europie od półwiecza.

Ciąg ku kolorowej gejowsko-genderowo-aborcyjno-eutanazyjnej nicości miał być nieodwracalny, a jednak okazało się, że jest odwracalny. Pierwsze były Węgry, ale to mały kraj, więc elity jakoś to jeszcze przełknęły. Ale z Polską to już za wiele. To może spowodować reakcję łańcuchową – a wtedy budowany od dziesięcioleci olbrzymi złoty cielec zawali się w jednym momencie. Uruchomiono więc wszystko, co było dostępne, od dyspozycyjnych mediów po narzędzia polityczne, żeby cielca utrzymać w całości. Paradoksalnie jednak właśnie te działania zwróciły na Polskę uwagę – to zaś może zaowocować konserwatywnymi zmianami w innych społeczeństwach.


Wydarzenia w Europie przyśpieszyły i widać już dziś jasno, że „babcia, już bezpłodna i nietętniąca życiem” (tak papież Franciszek nazwał zachodnią Europę), nie zdoła powstrzymać tego, co nadchodzi. A nadchodzą różne rzeczy, niekoniecznie miłe. Jedno jest pewne: nicość, zwana światopoglądową neutralnością, nie ostoi się. Pod gotyckimi sklepieniami może znów zabrzmieć modlitwa uwielbienia Boga – a może też śpiew muezina. Wiele będzie zależało od tego, co wybierze stara Europa. Oby wybrała Chrystusa. I oby Polska jej – i sobie – w tym pomogła.

***

Niesłuszne dementi


W głównym wydaniu Faktów TVN zacytowano powtórzone za „Gazetą Wyborczą” wyrwane z kontekstu zdanie, z którego wynikało, że abp Gądecki uważa Polaków za ksenofobów. Chodzi o zdanie: „W Polsce doszedł do głosu chory nacjonalizm, który uważa, że szacunek dla kraju wyraża się w nienawiści do obcych. To ludzie, którzy zagubili swoją tożsamość”. Na to zareagował rzecznik archidiecezji poznańskiej ks. Maciej Szczepaniak, który poinformował, że cytowane stwierdzenie padło w kontekście wypowiedzi Syryjczyka, który został zaatakowany w Poznaniu. „Abp Gądecki nie mówił, że mamy w Polsce do czynienia z chorym nacjonalizmem, ale że atak na obcokrajowca świadczy o chorym nacjonalizmie i zagubieniu tożsamości” – napisał rzecznik. Zauważył też, że przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski wyraźnie zaznaczył, że jego zdaniem Polacy nie są ksenofobiczni. Pomimo to z relacji TVN można było odnieść przeciwne wrażenie. No i patrzcie, ludzie, jaki ten Kościół niewdzięczny. Toż przecież dziennikarze z GW i TVN tak poprawili intencje arcybiskupa, żeby było dobrze. A on wszystko zepsuł. I jak tych Polaków naprawić, skoro kler odmawia współpracy, gdy jest potrzebny?

Czyja to szansa


Platforma Obywatelska dała rządowi „szansę”, blokując na dwa tygodnie rezolucję w europarlamencie przeciw Polsce. Oj, jaki strach. Przypomnijmy, że już kiedyś była antypolska rezolucja. W czerwcu 2006 roku Parlament Europejski wyraził zaniepokojenie „wzrostem nietolerancji powodowanej rasizmem, ksenofobią, antysemityzmem i homofobią w Polsce”. Rezolucję tę poparło kilku polskich deputowanych. Dziś w polityce znaczą tyle, ile wkrótce będą znaczyć ci, którzy poprą ewentualną kolejną rezolucję.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.