Czyja ta tuba

Franciszek Kucharczak


|

GN 03/2016

publikacja 14.01.2016 00:15


Zwalczanie lepszego w interesie gorszego nie daje nic dobrego.

Czyja ta tuba rysunek franciszek kucharczak /gn

Słuchając medialnej histerii, jaką po upadku byłej władzy wznieciły wierne jej media, można odnieść wrażenie, że największą wartością na świecie i największą cnotą, jaką powinien posiadać każdy człowiek, jest neutralność.

Człowiek neutralny, rzecz jasna, popiera linię (bez)ideową Platformy Obywatelskiej lub jej wydania drugiego pod tytułem Nowoczesna. W innym wypadku człowiek staje się „tubą PiS”. I nie ma znaczenia, jakie są motywacje takiego wstrętnego wyrzutka, gdy sprzeciwia się „nowoczesnej” wizji świata, lansowanej przez te partie. 


Zależy ci na tym, żeby w Polsce małżeństwo znaczyło związek kobiety i mężczyzny? Jesteś tubą PiS. Uważasz, że Polska powinna dbać o mocne rodziny, oparte na trwałych małżeństwach? Jesteś tubą PiS. Sprzeciwiasz się seksualizacji dzieci? Jesteś tubą PiS. Sprzeciwiasz się aborcji? Jesteś tubą PiS. Nie chcesz finansowania przez państwo procedury in vitro? Jesteś tubą PiS. Uważasz, że Polska powinna wypowiedzieć konwencję „antyprzemocową”, która w podstępny sposób wprowadziła do polskiego prawa ideologię gender? Jesteś tubą PiS. Uważasz, że chrześcijańskie wartości realizowane w życiu publicznym są najlepszym kierunkiem rozwoju Polski? Jesteś tubą PiS. I tak dalej.


Podsumowując: Jeśli jesteś konsekwentnym chrześcijaninem, to zostaniesz przez propagandę byłej władzy okrzyknięty tubą PiS. Ba! Zasłużysz na to miano nawet wtedy, gdy chociażby odmówisz publicznego poparcia wywracania świata na lewą stronę. 


Kościół także stał się „tubą PiS”, bo zachował dyskretny dystans do wydarzeń politycznych i nie rzucił klątwy na Jarosława Kaczyńskiego za skok na Trybunał Konstytucyjny. Co prawda nie rzucił jej także na obóz byłej władzy za jeszcze większy skok w czerwcu ani za aferę taśmową, ani hazardową, ani za wasalną politykę wobec państw ościennych, ale to jakoś nie wzbudza refleksji stronników „neutralności”.


A swoją drogą, czy to nie ciekawe, komu nagle stał się potrzebny stanowczy głos Kościoła?
 Ta sama ekipa, która przez lata sączyła w społeczeństwo truciznę bezideowości, teraz wzywa Kościół, żeby razem z nią wyprowadzał Polaków na ulice. 
Wcześniej było aroganckie forsowanie związków partnerskich, wspieranie „edukatorów seksualnych”, pochylanie się nad kazirodztwem i eutanazją, a teraz nagle Kościół ma zwalczać polityczne posunięcia formacji, która tym rzeczom wreszcie mówi „nie”? A to niby z jakiej racji? Bo w niemieckich mediach jazgoczą o tym jeszcze bardziej niż w naszych? 


Jasne, że obecna władza nie jest idealna. Jasne, że niejedno można było rozgrywać inaczej, a już na pewno nie należało bać się takich rzeczy jak likwidacja aborcji. Ale jest różnica między tym, kto popełnia błędy, a tym, kto błąd ma w programie. Jest różnica między tym, kto boi się do cna wyplenić nieprawość, a tym, kto coraz więcej nieprawości chce wprowadzać. Temu pierwszemu wystarczy dodać odwagi, tego drugiego trzeba posłać w polityczny niebyt.


No chyba że ktoś lubi być frajerem. Takiemu pozostaje życzyć miłych doznań na marszu KOD.


A może to chłopy?


„Brońcie swoich kobiet, a nie naszej demokracji!” – transparent o takiej treści wywiesili kibice meczu siatkówki rozgrywanego między drużynami Polski i Niemiec. Napis nawiązywał do sylwestrowych wydarzeń w niemieckich miastach, zwłaszcza w Kolonii, gdzie bandy złożone z imigrantów z Afryki i Azji zaatakowały, głównie na tle seksualnym, setki kobiet. Media tamtejsze przez kilka dni milczały o tych faktach, ponieważ ich wymowa była niesłuszna ideologicznie, a ponadto media te były zajęte głęboką troską o polską demokrację. Gdy prawda wyszła na jaw, zaczęły się pojawiać m.in. pytania, gdzie w tym czasie byli niemieccy mężczyźni. Odpowiedź jest prosta: Niemcy to kraj postępowy, stosujący nauki feministek. Zgodnie z nimi nie wolno traktować kobiet inaczej niż mężczyzn. Za takie rzeczy jak przepuszczanie kobiet w drzwiach, a tym bardziej całowanie w rękę, już dawno faceci zarabiali „w pysk”, bo to seksizm i dyskryminacja. Zresztą, wedle gender, nie wygląd stanowi o tym, jakiej kto jest płci. Nie ma więc pewności, czy ci sylwestrowi napastnicy nieświadomie nie napastowali seksualnie mężczyzn.

Rzuciła sektę


Sarah Winter, jedna z założycielek feministycznego ruchu Femen w Brazylii, szczycąca się dokonaną aborcją, autorka antykościelnych prowokacji, publicznie wyraziła żal z powodu tego, co robiła, i poprosiła chrześcijan o wybaczenie. Zwróciła się też do swoich koleżanek z Femenu, żeby wycofały się ze swej działalności. Jak stwierdziła, przejrzała na oczy po urodzeniu dziecka z drugiej ciąży. Teraz jest wierząca i angażuje się w obronę życia ludzkiego. Według niej ruch feministyczny stał się sektą dążącą do „zniszczenia rodziny tradycyjnej i wszystkich wartości moralnych społeczeństwa”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.