Wolne media, wolne żarty

Piotr Legutko

Szczytem hipokryzji było organizowanie sobotnich demonstracji pod siedzibami regionalnych mediów publicznych. To naprawdę Polska w ruinie.

Wolne media, wolne żarty

W sobotnich manifestacjach pod hasłem „Wolne media” wzięło udział tysiące ludzi. Ale nie wszyscy byli autentycznie zatroskani o los mediów publicznych. Z emocjonalnych wystąpień publicystów „Gazety Wyborczej”, „Polityki” czy „TokFm” można było wręcz odnieść wrażenie, że z satysfakcją przyjęliby całkowity upadek TVP i PR. Tylko dlatego, że obecnie kierują nimi „nie nasi”. O tym świadczą choćby wezwania do bojkotu radia i telewizji. Prewencyjne, bo przecież o przypadkach ograniczania w nich wolności wypowiedzi czy cenzurowania treści po wejściu w życie nowej ustawy na razie nikt nie słyszał.

Stygmatyzowanie już dziś, a priori, mediów publicznych, tylko dlatego, że zmienił się polityczny kod otwierający drzwi do gabinetów prezesów i dyrektorów, można czytać w następujący sposób: nie oglądajcie TVP, nie słuchajcie PR. Cała prawda, całą dobę – tylko w TVN, GW, TokFM. Tam jest prawdziwa wolność i demokracja. Nie przypadkiem to ostatnie słowo zostało użyte w najnowszej kampanii wizerunkowej „Wyborczej” i można je oglądać na bilbordach… pisane tytułową czcionką dziennika „Agory”. Nie przypadkowo to on jest faktycznie organem KOD i współorganizatorem demonstracji.

Wiem, że na pikiety przyszło sporo ludzi, którzy mają szczere intencje i są autentycznie wkurzeni. Nie podoba im się treść, sposób i ostentacja wprowadzanych zmian. Nie po drodze im z politykami PiS. Tylko co to ma wspólnego z wolnością słowa, ograniczaniem pluralizmu i debaty? Na razie ogromne osiągnięcia w tej dziedzinie mieli wszyscy uczestnicy sceny politycznej, poza PiS.

To PO w koalicji z PSL i SLD wykreowały drugi obieg medialny. Gdyby nie polityczne czystki w TVP i PR oraz „Rzeczpospolitej” - wprowadzone w ostatnich latach - pewnie nie mielibyśmy prawicowych tygodników i portali, zakładanych przez dziennikarzy, dla których nie było miejsca w „głównym nurcie”. Wątpliwa to jednak zasługa obecnej opozycji. A już prawdziwym szczytem hipokryzji było organizowanie przez nią (zaproszenia rozsyłały partyjne biura PO) demonstracji pod siedzibami regionalnych mediów publicznych. W przypadku oddziałów TVP są to zgliszcza. Faktycznie – Polska w ruinie. Nie ma kogo tam już bronić, poza szefami. Praktycznie wszyscy dziennikarze zostali pozwalniani lub „wylizingowani”. Ciekawe, kto za to ponosi polityczną odpowiedzialność? Czy Jarosław Kaczyński i Jacek Kurski?

Regionalne oddziały TVP za rządów PO-PSL zostały zagłodzone i sprowadzone do roli mediów marszałkowskich i prezydenckich. Są upolitycznione, bo zależne finansowo od nadal rządzącej praktycznie we wszystkich regionach koalicji. Mówienie w tej sytuacji o obronie wolnych mediów to wolne żarty.