Świadectwo wiary biskupów afrykańskich podczas synodu o małżeństwie i rodzinie sprowokowało szereg wypowiedzi katolików na Zachodzie, które noszą znamiona rasizmu.
Kościół na kontynencie afrykańskim rozwija się bardzo dynamicznie
Jakub Szymczuk /foto gość
Biorąc pod uwagę dzisiejszą histerię politycznej poprawności, która zawłaszcza każdą dyskusję na temat rasizmu, waham się przed użyciem tego terminu. Ale trudno znaleźć inny, który pasowałby do pewnych reakcji na synod biskupów z roku 2015 z lewej strony Barki św. Piotra.
Trzy dowody rzeczowe
Dowód rzeczowy A. Tuż po zakończeniu synodu na stronie internetowej Kościoła katolickiego w Niemczech opublikowano artykuł napisany przez niejakiego Björna Odendahla sugerujący, że wielki sukces nowej ewangelizacji w Afryce spowodowany jest tym, że tamtejsi „ludzie są upośledzeni społecznie i często nie mają nic innego, tylko wiarę”. Herr Odendahl napisał także, że „romantyczny, biedny Kościół” rośnie, „ponieważ stan wykształcenia jest przeciętnie na dość niskim poziomie, a ludzi zadowalają proste odpowiedzi na trudne pytania”. Jeśli chodzi o powołania w Afryce, to „rosnąca liczba kapłanów jest wynikiem nie tylko siły misyjnej, ale rezultatem tego, że kapłaństwo jest jedną z niewielu możliwości socjalnego zabezpieczenia na Czarnym Lądzie”. Dowód rzeczowy B: Kardynał Godfried Danneels, emerytowany arcybiskup Mechelen i Brukseli, tuż po synodzie spojrzał pogardliwie, odchrząknął i powiedział, że Kościół w Afryce powinien zaprzestać krytyki niewierności i wybujałego indywidualizmu postchrześcijańskiej Europy, ponieważ „prawdopodobnie kryzys, który przeszliśmy u nas, dotrze również tam ze wszystkimi swoimi konsekwencjami. Afrykanie mogą również doświadczyć sytuacji podobnej do naszej. Wtedy mogą zwrócić się do nas, by zobaczyć, jak my sobie radziliśmy z tymi wyzwaniami”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.