Minister Macierewicz, pułkownik Kukliński i „zetka”

Jerzy Bukowski

Zastanawiam się, czy mające wkrótce nastąpić odtajnienie „zetki” przez ministra Antoniego Macierewicza po tak wielu latach wywoła jeszcze poważny polityczny wstrząs, czy też zainteresuje wyłącznie historyków.

Minister Macierewicz, pułkownik Kukliński i „zetka”

Z informacji „Rzeczpospolitej” wynika, że na przełomie stycznia i lutego minister obrony narodowej Antoni Macierewicz odtajni liczący obecnie około 430 metrów wyodrębniony zbór zastrzeżony Instytutu Pamięci Narodowej zawierający dokumenty służb specjalnych PRL.

Znajdujące się w tzw. zetce dokumenty oznaczone są gryfem tajności jako ściśle tajne lub tajne. Gazeta przypomina, że zbiór zastrzeżony utrzymywany jest na mocy artykułu 39. ustawy z 18 grudnia 1998 roku o IPN, zgodnie z którym dostęp do niego pozostaje w wyłącznej gestii szefów resortu obrony, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencji Wywiadu.

 „Dr Rafał Leśkiewicz podkreślił w październiku w <Rzeczpospolitej>, że w zbiorze znajdują się dokumenty wytworzone w okresie PRL, czyli w zakresie Służby Bezpieczeństwa do 31 lipca 1990 r., a w przypadku służb wojskowych do 31 grudnia tego roku. Są to zarówno teczki administracyjne, operacyjne, jak i osobowe, a także karty z kartotek operacyjnych oraz dzienników ewidencyjnych. Ponadto jest tam kilkaset taśm magnetycznych zawierających bazy danych Służby Bezpieczeństwa z lat 80. poprzedniego stulecia. W zbiorze znajdują się archiwalia przekazane przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencję Wywiadu (wcześniej UOP), Straż Graniczną oraz dwie służby wojskowe podległe bezpośrednio ministrowi obrony narodowej: Służbę Kontrwywiadu Wojskowego i Służbę Wywiadu Wojskowego (wcześniej WSI)” - czytamy w "Rz".

Minister Macierewicz potwierdził gazecie, że w 2007 roku zapoznał się z wojskową częścią „zetki” i przyznał wówczas, że dalsze utrzymywanie jej nie jest niezbędne z punktu widzenia bezpieczeństwa kraju.

„Jak podkreślił, w większości teczek zawarte były informacje, których dalsze utajnienie groziło i nadal grozi bezpieczeństwu Rzeczypospolitej, gdyż - jak mówił - tworzy fikcyjną elitę ludzi w służbach specjalnych, fikcyjną elitę ludzi w bankowości, fikcyjną elitę ludzi w mediach oraz jeszcze niedawno w polityce” - napisała „Rzeczpospolita”.

Kiedy czytam te informacje, przypomina mi się jedna z moich rozmów z pułkownikiem Ryszardem Kuklińskim podczas jego wizyty w Polsce na wiosnę 1998 roku. Wiedząc, że podczas przygotowywania stanu wojennego (a zapewne i wcześniej) musiał poznać część agentury cywilnej oraz wojskowej, zapytałem go, na ile pełna jest pod tym względem tzw. lista Macierewicza z 4 czerwca 1992 roku.

Pułkownik uśmiechnął się i powiedział:

- Znałem te nazwiska, które powinienem, zwłaszcza od strony służb wojskowych, ale z pewnością nie wszystkie. Dysponowałem też konieczną wiedzą na temat agentury esbeckiej w kierownictwie „Solidarności” oraz całej opozycji, która znacznie bardziej interesuje Polaków, chociaż prawdziwe sensacje są w wojskowej. Z jednej strony dziwię się, że niepodległa Polska nie ujawniła tych nazwisk, z drugiej - tu zawiesił głos - nie jestem jednak pewny, jak zareagowalibyście (zwłaszcza działacze dawnej opozycji), gdyby przestały być one chronione. To byłby większy szok niż reforma Balcerowicza, a wiele kart z naszej najnowszej historii trzeba byłoby napisać na nowo. A pamiętaj, że była jeszcze tzw. agentura wpływu, w dużej części nierejestrowana.

- Ale jakie jest twoje zdanie? Powinno nastąpić całościowe odtajnienie danych tych, którzy mieli założone teczki pracy, nawet jeśli pozostały po nich już tylko zapisy ewidencyjne?

Kukliński zaciągnął się papierosem i odparł:

- A to jest już wyłącznie sprawa władz w kraju, ja nie mogę w to wchodzić. Pomyśl jednak logicznie, dlaczego żadna z dotychczasowych ekip rządzących Polską od 1989 roku nie zdobyła się na ten krok, za wyjątkiem rządu premiera Jana Olszewskiego, i jak to się dla niego skończyło. Ten zbiór to dynamit z opóźnionym zapłonem, który może wysadzić w powietrze mnóstwo nobliwych autorytetów, a także pokazać w zupełnie innym świetle przebieg wydarzeń podczas transformacji ustrojowo-politycznej na przełomie lat 80. i 90. Dopóki to nie nastąpi, będziecie widzieli tylko niewielki fragment powierzchni tego, co i jak wtedy się działo, a to, co najważniejsze, pozostanie - może na zawsze - w sferze domysłów.

Więcej już nie pytałem.

Teraz zastanawiam się, czy mające wkrótce nastąpić odtajnienie „zetki” przez ministra Antoniego Macierewicza po tak wielu latach wywoła jeszcze poważny polityczny wstrząs, czy też zainteresuje wyłącznie historyków i bohaterów (zarówno pozytywnych, jak i negatywnych) sprzed ponad ćwierćwiecza.