Wartość każdego

Franciszek Kucharczak


|

GN 51/2015

publikacja 17.12.2015 00:15

Gdyby każde życie musiało być długie i wesołe,
 Zbawiciel byłby bez szans.

Wartość każdego rysunek franciszek kucharczak /gn

Nie założył rodziny, nie zdobył życiowej stabilizacji, a w końcu, dożywszy ledwie trzydziestki, został osądzony i stracony jako kryminalista. Czy kogoś takiego chcieliby urodzić przeciętni rodzice? Raczej nie, bo to przecież nie takie życie, jakiego ludzie sobie nawzajem życzą przy wigilijnym opłatku. Sto lat w szczęściu, zdrowiu, pomyślności – oto udane życie wedle standardów świata.

„Nie, my nie chcemy takiego dziecka, bo nie chcemy jego cierpienia” – powiedziałoby wielu. I wielu to mówi, bojąc się przyjąć człowieka, którego życie prawdopodobnie nie będzie pasowało do scenariusza stuletniej szczęśliwości wedle ziemskich standardów. Dzieje się tak na przykład wtedy, gdy młoda matka dowiaduje się, że dziecko, które nosi, nie ma szans na długie życie. Albo szanse ma, ale to będzie nie takie życie, którego sobie przy świętach życzymy.

I wtedy rodzi się przerażenie. W głowie kotłują się okropne scenariusze, wyobraźnia przewija „film z przyszłości”, w którym nie ma nic dobrego, a w duchowej ciemności pojawia się tylko jeden komunikat: „Przerwij to. Masz prawo. Szybciej, szybciej!”. I w kółko to jedno natarczywe, obłudne i kłamliwe, pytanie: „Chcesz wziąć odpowiedzialność za cierpienie tego maleństwa?”. 


Duchowa furia, z jaką w takich razach są atakowane matki, a czasem i ojcowie poczętych dzieci, pochodzi z samego dna piekła. Bo diabeł nigdy tak się nie wścieka, jak wtedy, gdy poczyna się dziecko. Ten wirtuoz nicości gra pustką, jego tworzywem jest brak, zgrzyt w harmonii, dziura w całym. On nienawidzi wszelkiej twórczości – a szczególnie Bosko-ludzkiej, której owocem jest dziecko. On dobrze wie, że to właśnie Dziecko zrzuciło go z tronu i pozbawiło go jego „dziedzictwa”, jakim miał być grzeszny człowiek – jego żer w wieczności. Chce więc odzyskać dla siebie przynajmniej niektórych, chce zmiażdżyć Potomstwu Niewiasty chociaż „piętę”. Robi to, skłaniając ludzi do odrzucenia daru Bożego, jakim jest każde poczęte dziecko. Każde – również to, które „nie ma rokowań”. Bo prawdziwe rokowania to szczęśliwa wieczność. Z perspektywy nieba nie mają więc znaczenia „szczęście, zdrowie i pomyślność”, tylko zaufanie, że Bóg wie, co robi.

Znam kobietę, która miała trzech synów. Każdy z nich miał wadę, która powodowała stopniowy zanik mięśni i śmierć. I chłopcy, dożywszy kilkunastu lat, po kolei umierali. „Straszna tragedia” – powiedzą ludzie w pierwszym odruchu.

Ale dlaczego? Tragedią byłoby, gdyby rodzice ich nie przyjęli. Ale oni żyją i teraz, gdy razem z ojcem są już w niebie, ich ziemskie problemy są tylko brylantem w koronie ich chwały. Ich matka, choć została sama, proszona przez dalszą rodzinę na wigilię, mówi z uśmiechem: „Nie trzeba, ja na wigilię zapraszam swoich”.

Ludzkie życie jest wartością niezależnie od tego, czy ludzie uważają je za udane. Życie Jezusa, według ludzkich kryteriów, nie było udane. To On nie założył rodziny, żył bez stabilizacji i w młodości został w straszny sposób stracony. Dzięki Ci, Maryjo, że przyjęłaś takie Dziecko.


Można? Można


Polska i Węgry zablokowały przyjęcie przepisów UE, według których sądy musiałyby uznawać zawarte za granicą związki partnerskie i jednopłciowe „małżeństwa” (projekt ten wymagał jednomyślności w Radzie UE). Gdyby Polska nie odrzuciła tego zapisu, zobowiązałaby się do działań stojących w konflikcie z konstytucją i prawem rodzinnym. Ale odrzuciła. Czyli obłęd da się powstrzymać.

Łzy poprawne


Gdy w krakowskim urzędzie nastał nowy wojewoda, Józef Pilch z PiS, z masztów zostały zdjęte flagi Unii Europejskiej. Jak później wyjaśniał wojewoda, był to skutek nieporozumienia, po wyjaśnieniu którego flagi wróciły na swoje miejsce. Ciekawe jest jednak, jak reakcję urzędników wojewódzkich opisała lokalna „Gazeta Wyborcza”: „Podeszliśmy do okien, mieliśmy łzy w oczach – mówili”. Jeśli ktoś wierzy w taki bajer, że dorośli ludzie mogą płakać na widok zdejmowanej flagi unijnej, to wyrazy współczucia. Ale sam fakt, że w „Wyborczej” takie coś puścili, pokazuje stopień ich odrealnienia. W sumie to nawet fajnie.

Nareszcie kłopot


Janusz Lewandowski, europoseł PO, bardzo się martwi, bo zachodni koledzy pytają go na korytarzu, co się u nas w Polsce dzieje. Jest mu przykro, bo Polska „staje się w postrzeganiu wielu krajów krajem-kłopotem, kraj, który krzepił Unię Europejską, staje się krajem-kłopotem Unii Europejskiej”. Czy nie pięknie to brzmi? Bo jeszcze parę lat niesprawiania kłopotu, czyli – jak nam onegdaj radził francuski prezydent – korzystania z okazji, żeby siedzieć cicho, i mielibyśmy wszystko, co dusza zapragnie. Dusza każdego z sąsiadów, rzecz
jasna.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.