Prezydenci u latającego mnicha

Roman Tomczak

publikacja 02.10.2015 17:38

2 października w Czerwonym Klasztorze (Červený Kláštor) na granicy polsko-słowackiej spotkali się prezydenci Polski Andrzej Duda i Słowacji Andriej Kiska. Czy wiedzieli, że kilkaset lat temu mieszkał tu pierwszy na świecie lotnik, mnich Cyprian z Polkowic?

Prezydenci u latającego mnicha Czerwony Klasztor od zawsze wzbudzał zachwyt turystów. Tu na pocztówce z lat 70. ub. w. W nim spędził ostatnie lata życia legendarny mnich-lotnik, brat Cyprian z Polkowic Roman Tomczak /Foto Gość

Przepiękny klasztor nad brzegiem Dunajca, w cieniu Trzech Koron, od wieków należał najpierw do zgromadzenia kartuzów, a potem kamedułów. Jego dachy, kryte krwistoczerwoną dachówką, dały asumpt do powstania nazwy tyleż malowniczej, co niezwykłej. Niezwykłej jak historia mnicha kamedulskiego, o. Cypriana, prawdopodobnie pierwszego lotnika na świecie. Ale od początku. 

Jaisge, Jaige, Jaeschke...

Franciszek Ignacy Jäschke urodził się w 1724 r. w Polkowicach. Jego prawdziwe imię i nazwisko długo pozostawało tajemnicą. W 1971 r. czescy historycy Vendelin Jankovič i Michal Lacko odnaleźli w jednym z rzymskich archiwów datę urodzin brata Cypriana. Kłopot był z nazwiskiem. Z początku odczytali je jako Jaisge lub Jaige.

Dopiero w latach 80. ub. w. dr Zofii Radwańskiej-Paryskiej udało się odnaleźć w Archiwum Archidiecezjalnym we Wrocławiu metrykę urodzenia brata Cypriana. Dzięki polskiej uczonej wiemy, że nasz poszukiwany to Franciszek Ignacy Jäschke, syn mistrza krawieckiego Josefa Jäschke, urodzony 28 lipca 1724 r. i tego samego dnia ochrzczony w kościele pw. św. Michała Archanioła.

Prezydenci u latającego mnicha   Odpis aktu urodzenia Franciszka Ignacego Jäschkego ze zbiorów Archiwum Archidiecezjalnego we Wrocławiu Roman Tomczak /Foto Gość

Niestety, nie wiemy nic o jego dzieciństwie i młodości. Wiemy natomiast, że śluby zakonne złożył w wieku 29 lat w klasztorze kamedulskim Zaborie při Nitře. Wiadomo, że był już wtedy po studiach, m.in. we Wrocławiu i we Włoszech, że znał język polski, słowacki, niemiecki i łacinę. Trzy lata później przeniesiono go do Czerwonego Klasztoru. Tam ma swój początek legenda brata Cypriana – latającego mnicha. 

Diabelski wóz na spiskim rynku

Najwięcej o jego podniebnych wyczynach historycy dowiedzieli się z zapisków Christiana Genersicha (Reise in die Karpathen mit vorzüglicher Rücksicht auf das Tatra-Gebirge, Wien/Triest 1807), mieszkańca pobliskiego Kiežmarku.

Motyw legendy brata Cypriana wykorzystał także w książce „Skrzydlaty mnich” (wyd. 1946) polski pisarz Jan Wiktor. Autor opiera oś intrygi na legendzie o odważnym i uczonym mnichu, któremu powiódł się lot z Trzech Koron aż nad turnie Tatr Wysokich. W prostej linii to ok. 35 kilometrów (!), a różnica wzniesień wynosi 1300 m. Niestety, machina „zniszczona gromem niebieskim runęła w dół. W ten sposób Opatrzność ukarała brata Cypriana” – pisze Jan Wiktor.

Wkrótce też na rozkaz biskupa „diabelskie urządzenie” oficjalnie spalono na rynku w Spiškej Bĕlej, a jego wynalazcę wsadzono do klasztornego więzienia. Nie zachowały się prawie żadne dowody mogące świadczyć, że latająca machina istniała naprawdę. Prawie. Wyjątkiem jest tekst z roku 1760, znajdujący się w posiadaniu czeskiego historyka Elmera Köszehy’ego.

Czytamy w nim m.in., że „pewien profesor z Řimávskej Soboty znajdował się w Spiškej Bĕlej na rynku, kiedy tam, z rozkazu arcybiskupa Nitry Ladislava Mattyasovszkiego, spalili diabelski wóz. Aparat ten sporządził niejaki brat Cyprian z Czerwonego Klasztoru. Frater Cyprianus przypiął sobie diabelską maszynę na szczycie Trzech Koron i przy jej pomocy doleciał aż do Morskiego Oka. Pan Biskup nie był przy egzekucji obecny i nie mieliśmy możności ujrzeć także podsądnego mnicha, którego odwieziono w miejsce, gdzie już nie będzie widział gór, skąd wzięła się jego chęć do latania”.

Uczeń Leonarda da Vinci?

Tyle historyczne źródło. Czy rzeczywiście brat Cyprian mógł posiąść wiedzę na temat awiacji? A jeśli tak, to skąd? Pewną wskazówką jest zawarty w cytowanym wyżej dokumencie opis Mszy świętych, odprawianych w Czerwonym Klasztorze.

Wspomina się podczas nich o bracie Cyprianie jako o... Włochu („pro defundo fratre Cipriano Italo”). Może to sugerować, że informacje o studiach we Włoszech są prawdziwe. Badacze przypuszczają, że właśnie tam mógł nasz brat Cyprian zetknąć się z konstrukcjami machin latających, studiując ryciny Leonarda da Vinci, wtedy – lekceważone, zakurzone, dwustuletnie rulony. Ich lektura mogła tak rozpalić wyobraźnię młodego uczonego, że nie zdołał o nich zapomnieć po powrocie w Tatry. A góry te idealnie nadawały się do zakazanych, lotniczych eksperymentów. Jak było naprawdę? Oceńcie sami.