Szkoła bez religii

Bogumił Łoziński

Zniesienie finansowania religii z budżetu to wstęp do całkowitego wyrzucenia katechezy ze szkoły. Gdzie wówczas Polacy będą poznawać wartości?

Szkoła bez religii

Środowisko skupione wokół pisma „Liberté!” ogłosiło sukces swojej akcji, którą nazwali „Świecka Szkoła”. Udało się im zebrać 100 tys. podpisów pod obywatelskim projektem o zniesieniu finansowania religii z budżetu. Teraz projekt zostanie złożony w Sejmie i jako obywatelski musi być rozpatrzony w ciągu trzech miesięcy. Zrobi to więc przyszły Sejm, gdyż obecny ma jeszcze tylko jedno posiedzenie.

W czasach rządów koalicji PO-PSL projekty obywatelskie były odrzucane już w pierwszym czytaniu, np. dotyczący aborcji, sześciolatków czy reformy emerytalnej. Uważam, że to zła praktyka i projekty, pod którymi podpisało się co najmniej 100 tys. obywateli, muszą stać się przedmiotem prac w sejmowych komisjach, a potem debaty na posiedzeniu plenarnym. Tak samo powinno stać się z projektem o zniesieniu finansowania religii z budżetu, choć mam nadzieję, że będzie odrzucony. Jednak dyskusja nad tą propozycją pozwoli przedstawić argumenty, dlaczego jest to zła inicjatywa. Co ważne, argumenty te mają szansę dotrzeć do opinii publicznej.

Przede wszystkim nieprawdziwa jest kwota, jaka ma być rzekomo wydawana z budżetu na szkolną katechezę, czyli 1 mld 364 mln zł rocznie - jak podają inicjatorzy akcji. Nie ma ona nic wspólnego z rzeczywistością. Według danych kościelnych na katechezę idzie z budżetu państwa najwyższej 350 mln zł. Warto też zwrócić uwagę, że budżet państwa składa się z naszych podatków, a więc to my, jako obywatele, płacimy za katechezę szkolną.

Z badań CBOS z 2012 r. wynika, że 72 procent ankietowanych jest za katechezą w szkole, a 82 procent ją akceptuje. Na lekcje religii na wszystkim poziomach edukacji uczęszcza około 90 procent uczniów. Dlaczego ich rodzice mają płacić drugi podatek na finansowanie katechezy, skoro już płacą podatki? Co więcej, z nich są finansowane różne inicjatywy, które np. promują ideologie sprzeczne z chrześcijaństwem, jak wydziały gender czy wydawnictwa „Krytyki Politycznej”.

Warto też zwrócić uwagę, że akcja „Świecka Szkoła” odbywa się pod hasłem: dość dyskryminacji osób nieuczęszczających na katechezę. To prawda, że może dochodzić do sytuacji, w której dzieci dokuczają niewierzącym kolegom. Tyle że rozwiązaniem problemu nie jest zakazanie 90 procentom uczniów uczęszczania na lekcje religii. Takie postępowanie byłoby skrajną dyskryminacją większości.

Wreszcie najważniejsza sprawa – wartości. Wobec kryzysu rodziny szkolne lekcje religii to jedno z nielicznych miejsc, gdzie dzieci i młodzież mogą poznać świat wartości, na których opiera się życie osobiste Polaków i nasz porządek społeczny.

Organizatorzy akcji, choć oficjalnie twierdzą, że chodzi tylko o pieniądze, nie ukrywają, że to pierwszy krok do wyrzucenia religii ze szkół. Tymczasem prawda jest taka, że przykazania Dekalogu są podstawą naszego prawa i wyborów osobistych zdecydowanej większości Polaków. Jeśli zabraknie religii w szkole, dzieci i młodzież stracą miejsce, gdzie te wartości mogą poznawać i uczyć się według nich żyć. I nie dotyczy to tylko ludzi wierzących, gdyż przykazania Dekalogu mają wymiar uniwersalny i kierują się nimi także niewierzący, na nich oparta jest bowiem europejska cywilizacja, a przynajmniej opierała się dotychczas.

Akcja „Liberté!” to walka z tymi wartościami. Tylko czy jej inicjatorzy zdają sobie sprawę, że nie ma alternatywy? Bo to, co proponuje lewica, to antywartości, które doprowadzą do zniszczenia naszej cywilizacji i człowieka. A może liberalnej lewicy o to chodzi. Niestety, to bardzo prawdopodobne.