Zerówek żal

Piotr Legutko

|

GN 37/2015

publikacja 10.09.2015 00:15

Rząd postawił na swoim. Zniszczył dobry system edukacji wczesnoszkolnej, wpychając sześciolatki do szkół. Po co?

Zerówek żal Ponad 611 tys. dzieci rozpoczęło 1 września naukę w pierwszych klasach szkoły podstawowej Mariusz Gaczyński / East News

Do pierwszych klas podstawówek poszło w tym roku w sumie ponad 611 tys. dzieci z dwóch roczników. A mogła to być jeszcze większa armia, tyle że rodzicom co dziesiątego sześciolatka udało się w poradni uzyskać formalne odroczenie. Moment na wielką kumulację został wybrany… najgorszy z możliwych. W 2009 r. urodziło się bowiem w Polsce 417 tys. dzieci. W 2008 i 2010 – po 414 tys. Wszystkie poprzednie i następne roczniki liczyły po 350–390 tys. W stolicy padł rekord: aż 18 pierwszych klas w jednej szkole podstawowej. Tak jest w budynku przy ulicy Topolowej na warszawskiej Białołęce. Nauka w wielu szkołach musi się odbywać na dwie zmiany. Większość dzieciaków jest w szkole od 7 rano – w świetlicy, bo rodzice przecież muszą iść do pracy. Tak wygląda postęp, wyrównywanie szans i doganianie Europy, którymi szczyci się rząd.

Awans z M-4 do M-2

– Jakie dobro z tego ma płynąć, że dzieci zabierze się z przedszkolnych wygodnych sal i wsadzi do ławek, by uczyły się na zmiany w dużych grupach? Jaki to skok cywilizacyjny? – pyta Dorota Dziamska, pedagog, konsultant metodyczny i dyrektor ośrodka kształcenia nauczycieli. – Czy sukces ma polegać na tym, że dzieci przeniesie się z jednego budynku do drugiego? O jakim wyrównaniu szans mówimy? Czy jest nim przeprowadzka z M-4 do M-2? – dodaje. Także w przyszłości maluchy czeka nie postęp, a regres. – Polska ma jedną z najlepszych na świecie tradycję edukacji wczesnoszkolnej.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.