Gwałtownicy do królestwa!

GN 33/2015

publikacja 13.08.2015 00:15

O desperackim czekaniu na uzdrowienie i zapłaconym rachunku z Marcinem Zielińskim rozmawia Marcin Jakimowicz


Marcin Zieliński, 23 lata, lider wspólnoty „Głos Pana” w Skierniewicach, student warszawskiej AWF Marcin Zieliński, 23 lata, lider wspólnoty „Głos Pana” w Skierniewicach, student warszawskiej AWF
henryk przondziono /foto gość

Marcin Jakimowicz: Zaczniemy od upalnych klimatów. Cała rodzina rusza na plażę, tylko Marcin Zieliński zostaje w pensjonacie…


Marcin Zieliński: Wiem, do czego zmierzasz. (śmiech) W 2009 roku pojechaliśmy z rodziną do Karwieńskich Błot. To było dwa lata po moim nawróceniu. Miałem wtedy nieprawdopodobny głód obecności Boga. Żywe pragnienie, by wszędzie, gdzie będę spacerował, Bóg dotykał ludzi. Postanowiłem sobie, że każdego dnia zarezerwuję sporo czasu na modlitwę i zanim ruszę nad morze, spędzę czas z Bogiem.


I modliłeś się, żeby przy okazji lało, by łatwiej było wytrwać w czterech ścianach…


Nie. (śmiech) Cieszyłem się, że rodzina szła na plażę, bo w pokoju było więcej spokoju. Zostawałem sam. Czytałem słowo Boże, puszczałem pieśni chwały, uwielbiałem Boga. Przez półtorej godziny. Płonąłem. Pamiętam, że miałem nieprawdopodobną tęsknotę w sercu. „Boże – wołałem – chcę, żebyś mnie używał, uzdrawiał przeze mnie innych, oddaję się Tobie do dyspozycji”. Modliłem się nad ludźmi i… nie widziałem żadnych owoców. Nic się nie działo. To rodziło frustracje.


Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.