Przepraszam za księży

Franciszek Kucharczak

Celebransi przeprosili byłego prezydenta za „ludzi Kościoła”. Zapomnieli przeprosić za Pana Boga.

Przepraszam za księży

Odprawiający w czwartkowy wieczór Mszę św. za ustępującego prezydenta ks. Aleksander Seniuk w imieniu swoim oraz księży Kazimierza Sowy, Andrzeja Lutra i Stanisława Opieli przeprosił Bronisława Komorowskiego za „wiele niesprawiedliwości, także bardzo podłych”, które były wypowiadane „przez ludzi, których nazywamy ludźmi Kościoła”. 

Podczas Mszy padały podziękowania byłemu prezydentowi za „budowanie pomostów, za to, że »nie umywał rąk«, za to, że otwierał się na innych ludzi, na inne poglądy, na inną wizję świata, na inną wizję człowieka, kierując się przy tym zawsze chrześcijańską intuicją i wiarą”.

Cóż, jakie podziękowania, takie przeprosiny – chciałoby się rzec. No bo skoro owoce prezydentury Bronisława Komorowskiego wynikają z jego „chrześcijańskiej wiary i intuicji”, to i rzeczywiście można uznać, że były prezydent został skrzywdzony przez „ludzi Kościoła”. Wygląda więc na to, że księża w dużej mierze przeprosili nie za „ludzi Kościoła”, lecz po prostu za Kościół, a w konsekwencji za Pana Boga. Bo to przecież nie biskupi wymyślili, że in vitro jest złe, nie papież ustalił, że mężczyzna to mężczyzna, a kobieta to kobieta. To wynika z prawa naturalnego, które ustanowił Pan Bóg. A to właśnie prawo zakwestionował w swoich urzędowych działaniach Bronisław Komorowski.

Ks. Kazimierz Sowa, odnosząc się do czwartkowej Mszy na antenie TVP Info, zasugerował, że Szef Rady Prawnej KEP abp Andrzej Dzięga, wydając oświadczenie o Komunii dla Prezydenta i posłów, zrobił to we własnym imieniu. To kto właściwie w Kościele w ogóle może się wypowiadać autorytatywnie, skoro nie robi tego biskup trzymający się nauki Kościoła? Czy w Kościele jest uprawnione zarówno zgadzanie się z nauką Kościoła, jak i jej lekceważenie?

Jakoś nie wyobrażam sobie firmy, w której pracownicy mogliby publicznie i zupełnie otwarcie kontestować nie tylko swoich szefów, ale nawet podstawy funkcjonowania firmy i pozostałoby to bez konsekwencji. Oczywiście Kościół to nie firma – ale właśnie dlatego można by było oczekiwać jeszcze większej odpowiedzialności od tych, którzy występują w nim jako przewodnicy i nauczyciele.

I co ma myśleć przeciętny wierny o nauce Kościoła, skoro otrzymuje tak sprzeczne komunikaty? Co mają robić katecheci, skoro każdy uczeń może im teraz powiedzieć, że dane wymagania moralne są tylko prywatną opinią jednego duchownego, bo inny duchowny ma zupełnie inną opinię? Jak mają wiarygodnie głosić kaznodzieje, skoro każdemu kazaniu można przeciwstawić inne kazanie, o zupełnie odwrotnej treści? Jak wreszcie katolicy mają szanować stanowisko episkopatu, skoro widzą, że nie szanują go księża?

Skoro księża mogą, de facto, przepraszać za biskupów, to ja chyba mogę przeprosić za księży, przepraszających Bronisława Komorowskiego.

No to przepraszam.