Czas Prezydenta

Marek Jurek

|

GN 32/2015

Dzięki Prezydentowi Polacy powinni zobaczyć, że ponad polityką – jest Państwo.

Czas  Prezydenta

Inauguracji zawsze towarzyszą rytualne pytania: dokąd Prezydent pojedzie z pierwszą wizytą? Z kim będzie pracował? Jakie będzie pierwsze sto dni? Zaczyna się czas Prezydenta. Zaczyna się tym mocniej, że Prezydent Andrzej Duda w najbliższych tygodniach (przez owe „sto dni”) będzie jedynym stałym punktem odniesienia w życiu publicznym. Mandat rządu już gaśnie, opozycja jeszcze nie ma mandatu do utworzenia nowego rządu. Prezydent ma mandat świeży i silny. Ta szczególna sytuacja to okazja, by podjąć żmudną pracę nad odbudową autorytetu państwa. Dziś ludzie ustępującej władzy skarżą się na falę niechęci, lekceważenia, kpin, z jaką się zderzyli w czasie ostatnich miesięcy. Szkoda, że nie chcą zrozumieć (szczególnie ustępujący Prezydent), że była to powracająca (choć spóźniona i znacznie słabsza) reakcja na ich własny stosunek do Prezydenta Rzeczypospolitej, a potem po prostu do jego pamięci. Oczywiście również do opozycji. Nawet po przegranych wyborach Prezydent Komorowski nie potrafił zareagować w sposób otwarty na wniosek opozycji o rozszerzenie zestawu pytań referendalnych. Miał świetną okazję zamanifestować dobrą wolę, zamiast tego opozycyjne propozycje brutalnie zbył, używając lekceważących porównań, bez chwili namysłu. Zrozumienie tego dałoby rządzącym politykom świetną okazję do zadośćuczynienia. Niestety, wszystko wskazuje na to, że zamiast autorefleksji będziemy mieli nową falę złości po utracie władzy.

Choć od początku ta fala frustracji uderza przede wszystkim w niego, Andrzej Duda powinien stanąć ponad tym i zrobić wszystko, by zrealizować swój program przywrócenia wspólnoty. Prezydent powinien pokazać, że ma wolę skończyć z licytacją brutalności, z polityką bez rozmowy i bez empatii. To nie jest łatwe zadanie, bo do lekceważenia autorytetu Rzeczypospolitej zachęcają sami przywódcy obozu rządzącego. Wiceprzewodnicząca Platformy Obywatelskiej Hanna Gronkiewicz-Waltz tłumaczy nieudzielenie Prezydentowi Andrzejowi Dudzie głosu na uroczystościach Powstania Warszawskiego tym, że „nie ma zwyczaju”, by prezydent elekt zabierał głos na tych uroczystościach. Pani Prezydent nie zauważyła, że wszystkie wybory prezydenckie w Polsce – póki nie przerwała tego katastrofa smoleńska – odbywały się na jesieni. Polska nigdy nie miała dwóch prezydentów w czasie obchodów rocznicy Powstania Warszawskiego. Czas skończyć z polityką, w której „nie ma zwyczaju”, w której władzę wyciska się do ostatniej kropli i ostatniej chwili. Co to znaczy uosabiać Majestat Rzeczypospolitej? Prezydent ma być rzecznikiem jej najwyższych interesów, historycznego wymiaru życia narodu, respektu dla jego instytucji. Krótko mówiąc – ma opinii publicznej stale uzmysławiać obecność Państwa Polskiego. Nie ma stać między stronami, ale ponad nimi. Różnice, spór, konkurencja – to rzeczy normalne w życiu politycznym.

Zrozumienie ich naturalności to warunek przywrócenia szacunku w życiu publicznym. Prezydent dał świetny tego przykład, gdy po pierwszej turze wyborów mówił o swoich konkurentach, o kampaniach, które podjęli motywowani „miłością do Ojczyzny [i] chęcią naprawy Rzeczypospolitej, dlatego w tych wyborach startowali”. W oponentach należy wreszcie widzieć uczestników tej samej wspólnoty politycznej, w konkurencji – uprawnioną reprezentację innych Polaków, a nie zło konieczne. Po drugie – bieżąca polityka toczy się między rządem a opozycją. Opozycja ma obowiązek kontrolować i (tam, gdzie nakazuje to interes publiczny) krytykować rząd. Ale wszyscy powinniśmy pamiętać o nadrzędnym charakterze urzędu Prezydenta. A Prezydent zawsze powinien być gotów do wysłuchania opozycji, środowisk politycznych i społecznych oraz do mediacji w życiu publicznym. Pora już, by po wielu miesiącach kampanii wyborczych – przyszedł czas normalnej pracy państwowej, czas zmagań z wielkimi wyzwaniami narodowymi. Oczywiście trzeba zachować realizm – przed nami jeszcze nadzwyczaj ważne wybory parlamentarne. Wybory te powinny dać Prezydentowi Dudzie większość, z którą będzie mógł realizować swój program.

Przed wyborami Prezydent będzie musiał przypomnieć priorytety, do których wykonania został przez Polaków powołany. Dopiero te wybory zakończą długi cykl rozpoczęty w ubiegłym roku wyborami europejskimi. Jednak po drodze jest okazja do przerwy: referendum w sprawie naprawy systemu wyborczego i w sprawie finansowania partii politycznych. Dla Prezydenta to znakomita okazja do wystąpienia w roli arbitra życia publicznego. Odpowiedź na pytania referendalne będzie polaryzować, tu nie ma miejsca na stanowiska pośrednie. Ale zanim dojdzie do głosowania, pole do debaty powinien oczyścić właśnie Prezydent. To Prezydent powinien animować poważną dyskusję między obrońcami status quo a zwolennikami zmian. Powinien wysłuchać i rozważyć nie tylko stanowisko, ale i poszczególne argumenty jednych i drugich. To on powinien nakłaniać strony tej debaty, by nie tylko mobilizowały swych zwolenników, ale poważnie reagowały na racje drugiej strony, biorąc je pod uwagę, gdzie to możliwe. Dzisiejszy system zawiera wiele oczywistych niesprawiedliwości, nie służy budowaniu silnej i odpowiedzialnej opinii publicznej. Przede wszystkim więc Prezydent sam powinien proponować zmiany, które naszą demokrację uczynią bardziej republikańską, a nasze państwo – bardziej Rzecząpospolitą.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.