100 procent konkretu

Marcin Jakimowicz


|

18.06.2015 06:00 GN 21/2015

publikacja 18.06.2015 06:00

„Wezwijcie wszystkich wojowników, niech przybędą i staną do walki!” 
– takiego SMS-a dostałem niedawno od Grzegorza Baranioka.

– Wstaję o czwartej, robię kawę i czytam Biblię. Czterdzieści 
minut – opowiada Grzegorz Baraniok. Na stole mnóstwo szalików drużyn piłkarskich, 
w tym ukochanego Ruchu – Wstaję o czwartej, robię kawę i czytam Biblię. Czterdzieści 
minut – opowiada Grzegorz Baraniok. Na stole mnóstwo szalików drużyn piłkarskich, 
w tym ukochanego Ruchu
henryk przondziono /Foto Gość

Kibica Ruchu. Faceta, który jeszcze niedawno zarzekał się: „nigdy w życiu nie pojadę na rekolekcje. Zwłaszcza z tymi wariatami charyzmatykami”.

Wiesz, drażnią mnie te wszystkie podniesione ręce. To całe uwielbienie – opowiadał mi półtora roku temu w czasie sylwestra. Dziś wstaje o 4 rano, by czytać słowo Boże i rozsyłać biblijne fragmenty co najmniej 40 znajomym. W ciągu miesiąca rozsyła około 2000 SMS-ów. Żyje słowem. Posłuchajcie jego opowieści…


Nigdy w życiu


– Kiedyś powiedziałem sobie: nigdy w życiu nie pojadę na rekolekcje. A z tymi wariatami ze wspólnoty to już na pewno. A jednak Duch Święty mnie złamał. (śmiech) W tym roku byłem już trzy razy. I ciągle mi mało. Niedawno trafiłem na Górę św. Anny. Na rekolekcje związane z Kursem Alfa. Ktoś rzucił: „Patrz, Grzegorz, tu jest ktoś taki jak ty, też łysy, tylko mniejszy”. (śmiech) Patrzę, rzeczywiście. Wróciłem właśnie z modlitwy wstawienniczej, wstałem, wzniosłem ręce i uwielbiałem Boga i w pewnym momencie ten chłopak podszedł: „Witam kibica Ruchu”. „Skądżeś jest?” – zacząłem gadać. Kiedyś mieszkał w Szopienicach, teraz w Żorach. Nie wiedział, czy podejść do modlitwy, czy nie. Czuł się tu nieswojo. Powiedziałem: „Chłopie, idź! Nie bój się!”. I poszedł.


Jak Duch Święty mnie łamał? Wiele zmieniło się od spotkania z Mężczyznami św. Józefa w grudniu ubiegłego roku. Pojechałem do Lubnia na rekolekcje. To nie był Kościół żeńskokatolicki, tylko grupa mężczyzn. Kilkadziesiąt osób. I niby nie działo się nic nadzwyczajnego, ale jednak czuć było Bożą moc. Gdy Gerard Pomfret, jeden z liderów grupy Harvesters w Wielkiej Brytanii, głosił słowo Boże, robił to z mocą. Gdy byliśmy zmęczeni, znużeni, Andrzej Lewek zarządzał: „Panowie, uwielbiamy Boga!”. Chłopie, jak to wszystko zaczęło skakać, śpiewać. Dom się trząsł! Stare konie potrafiły być jak dzieci. (śmiech)

Potem każdy się przedstawiał: obok nauczyciela akademickiego stał ktoś, kto robił na infolinii. Każdy z innej bajki, a Duch Święty sprawił, że była między nami ogromna jedność. Autentyczna więź. Ja z Ruchu Chorzów, mój kumpel Florek z… Gieksy. Ekumenizm. (śmiech) Znamy się dwadzieścia lat, dziesięć miesięcy razem pracowaliśmy, a tu nagle spotkaliśmy się na wspólnej modlitwie. To nie był przypadek!

Widzę na co dzień, że Duch Święty działa przez konkret. 
100 procent konkretu. To mi się podoba. Jak chcemy rozpalić ognisko, to bierzemy drzewo i idziemy, a nie bawimy się w rozważania: „A kto zajmie się zbieraniem chrustu, a kto z nas naostrzy patyki…”. Takie coś mnie wnerwia. Zobaczyłem, że Duch przychodzi z mocą. Że wiara w Niego to męska sprawa. „Chcę więc, by mężczyźni modlili się na każdym miejscu, podnosząc ręce czyste, bez gniewu i sporu” – czytam w Biblii (1 Tm 2,8). Gdy Andrzej Lewek zapytał, kto czuje się dotknięty przez Ducha Świętego, z pełną odpowiedzialnością mogłem podnieść rękę do góry. Ja byłem pewien tego, że Duch Święty przyszedł i zaczął mnie zmieniać. 
Gdy działa Duch, to naprawdę realnie czujesz, że coś się dzieje, ale nie umiesz tego opisać, nazwać słowami. Są za małe wobec tego, co przeżywasz. Jedno wiem: czujesz wtedy w duszy niesamowity pokój i radość. Duch Święty wyzwala takie reakcje, których byś się nigdy nie spodziewał, jak łzy przy modlitwie czy obrazy, które przychodzą ci na myśl. I to jest piękne. 


Bunt


Jesteśmy piętnaście lat po ślubie. Widzę, że przez wiele lat żyliśmy obok siebie, Patrycja mogłaby to poświadczyć. Niby razem, ale jednak obok… Na początku wszystko idzie siłą rozpędu, a potem zaczynają się schodki. Mieszkaliśmy w Chorzowie Starym. Malutka klitka, 40 metrów, na ścianie grzyb.

Urodził się Dominik. Cały czas chorował. Przychodziła jesień, a my ciągle jeździliśmy po lekarzach. Patrycja bardzo chciała mieć drugie dziecko. Ja mówiłem twardo: „Nie ma szans”. Byłem nieustępliwy. I nagle zdarzyła się Boża ingerencja, wierzę w to. Patrycja zaszła w ciążę, choć wszystko wskazywało, że nie miała prawa zajść. 
Na początku się wkurzyłem. Moje zachowanie nie było męskie, przyznaję. Zareagowałem buntem. Po jakimś czasie skapitulowałem. Powiedziałem: „OK, Panie Boże, jak tak żeś postanowił, to niech się dzieje Twoja wola. Ty widzisz więcej. Patrzysz na wszystko globalnie, ja tylko z pewnego poziomu”. Wiesz, ja żyłem daleko od Kościoła, ale nigdy na niego nie rzucałem kamieniami. Wiedziałem, że jest dobry, ale zarezerwowany dla kogoś innego…


Ruch–Polonia 5 : 1


Urodził się Paweł. Po porodzie Patrycja leżała w szpitalu. Poszedłem na mecz. Ruch grał wtedy z Polonią Bytom. W drugiej lidze. Wygrał 5 : 1, ale ja widziałem tylko jedną bramkę. Siedziałem na trybunach i zadzwoniła Patrycja, że mam przyjechać do szpitala. Co było robić? Jak schodziłem z trybun na Cichej, było 1 : 0, gdy dojechałem do szpitala, padły już trzy bramki. Wiem, bo kumple dzwonili mi na bieżąco... 


Po latach widzę, że Bóg się nami opiekował. Czasami pracowałem w niedzielę. Chciałem być na Mszy i zobaczyłem, że w moich rodzinnych Świętochłowicach była poranna Msza o 6.15. Zacząłem na nią przyjeżdżać. Kiedyś powiedziałem: „Panie Boże, widzisz, jak mieszkamy, chciałbym kiedyś mieszkać na terenie tej parafii”. 
Byliśmy bardzo zdeterminowani, by wyprowadzić się z tej małej zagrzybionej klitki, w której gnieździliśmy się już we czworo. I nagle okazało się, że w Świętochłowicach, na terenie parafii, w której się modliłem, jest mieszkanie. W bloku. Mieliśmy niską zdolność kredytową, a jednak udało się je kupić. Zobaczyłem, że Bóg wysłuchuje moich modlitw.


Dziś słowo Boże napędza mnie do życia. Pracuję na zmiany, więc gdy mam „na rano”, wstaję o czwartej, robię kawę i czytam. Z czterdzieści minut. Czasami jestem tak zaspany, że muszę czytać kilka razy. (śmiech) Zawsze modlę się do Ducha o zrozumienie tego, co czytam. Gdy Duch daje mi jakieś przekonanie, gdy dotknie mnie jakiś fragment, to wysyłam go SMS-em do znajomych. Nie mam misji zbawienia świata, nie spinam się. 
Patrzę na moje życie. Ktoś musi to wszystko poruszać. To Duch Święty. Wszystko można zwalić na przypadek, ale ja nie wierzę w przypadki. Widzę, że Bóg wysyła Ducha w konkretne miejsca i w bardzo konkretnym czasie.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
TAGI: