Druga gwiazda PiS

Piotr Legutko

|

GN 23/2015

publikacja 03.06.2015 00:15

Beata Szydło stoi przed najważniejszą decyzją w swej politycznej karierze. Zostać ze zwycięzcą jednej kampanii, czy poprowadzić drugą?

Beata Szydło jest wiceprezesem PiS. Mówi się, że skupia wokół siebie szeregowych posłów o rozlicznych talentach, niekoniecznie przebijających się do mediów Beata Szydło jest wiceprezesem PiS. Mówi się, że skupia wokół siebie szeregowych posłów o rozlicznych talentach, niekoniecznie przebijających się do mediów
jakub szymczuk /foto gość

Jest 15 kwietnia. Posiedzenie sztabu wyborczego Andrzeja Dudy przerywa prezes PiS. – Proszę sobie nie przeszkadzać, ja tylko do Beaty – mówi i wręcza szefowej sztabu urodzinowy bukiet kwiatów. Jarosław Kaczyński nie szczędzi w ostatnich dniach komplementów swojej zastępczyni. – Podczas tej kampanii zabłysły dwie gwiazdy. Jedna – Andrzeja Dudy, druga – Beaty Szydło – ocenia w wywiadzie dla TV Republika. – Pochwalę się, to ja zaproponowałem jej stanowisko wiceprezesa partii – dodaje z dumą. Uzasadnioną, bo choć dziś spekuluje się nawet na temat stanowiska premiera w przyszłym rządzie dla byłej pani burmistrz Brzeszcz, to jeszcze nie tak dawno jej pozycja w partii była często kwestionowana. Nawet powierzenie Beacie Szydło przez prezesa PiS kierownictwa sztabu Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich przyjęto z rozczarowaniem. Faworytką mediów (i wielu środowisk w partii) była bowiem Mirosława Stachowiak-Różecka, opromieniona świetną kampanią w wyborach samorządowych we Wrocławiu.

Twarda szkoła samorządu

Paweł Kowal 10 lat temu był posłem z tego samego okręgu co Beata Szydło. Jest pod wrażeniem zmiany, jaka się w niej w ostatnich latach dokonała, ale podkreśla to, co niezmienne. – Zawsze cechowała ją niezwykła dokładność. Jak już w coś się angażowała, to na 100 procent. Z konsekwencją rzadko w Polsce spotykaną – mówi były polityk PiS, dziś w Polsce Razem. Jej droga na szczyt może uchodzić wręcz za wzorcową. Przeszła twardą szkołę samorządu, wielokrotną weryfikację wyborczą w swoim okręgu. Do służby publicznej trafiła nie „po linii partyjnej”, najpierw osiągnęła coś w życiu zawodowym i rodzinnym. – Byłam na studiach doktoranckich, związałam się z uniwersytetem, ale życie potoczyło się tak, że wróciłam do rodzinnych stron, pojawiły się dzieci i nie było możliwości pracy naukowej. Wtedy zaczęła się moja przygoda z samorządem.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.