Miasto na dłoni

Jacek Dziedzina


|

GN 23/2015

publikacja 03.06.2015 00:15

To cud, że Sarajewo dzisiaj żyje. Papież Franciszek odwiedza miasto, które jeszcze 20 lat temu konało na oczach świata. Stolicę państwa, które dla Zachodu pozostaje wyrzutem sumienia. A dla samych mieszkańców – niezrozumiałym do końca splotem paradoksów. I nigdy nie stygnącym kotłem.


Z tego miejsca do ludzi takich jak ta muzułmańska rodzina 20 lat temu strzelali
serbscy snajperzy Z tego miejsca do ludzi takich jak ta muzułmańska rodzina 20 lat temu strzelali
serbscy snajperzy
Roman Koszowski /foto gość

Bałem się tego miasta. Przez stolicę Bośni i Hercegowiny przejeżdżałem już czterokrotnie, nigdy jednak nie miałem odwagi zatrzymać się tutaj na dłużej. Przejść ulicami, na których niedawno leżeli ludzie trafieni kulą snajpera lub granatem. Zjeść obiadu, napić się wina w miejscu usianym cmentarzami. Spojrzeć w oczy kobietom, które padły ofiarą zaplanowanych masowych gwałtów. Mijać po drodze dwudziestolatków, przekonanych, że są dziećmi bohaterskich obrońców stolicy, podczas gdy ojcami połowy z nich są serbscy czetnicy. Wejść na wzgórze, z którego sam Radovan Karadżić, przywódca bośniackich Serbów, nadzorował ostrzał ludzi, mając ich jak na dłoni dzięki położeniu Sarajewa w dolinie… Wydawało się, że nie wypada „zwiedzać” tak poranionego miasta, jeśli nie przeżyło się tego wszystkiego z jego mieszkańcami.


Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.