Kościół na pustyni

Stefan Sękowski

|

GN 22/2015

publikacja 28.05.2015 00:15

Czy to hangar? Czy to samolot? Nie, to nowy kościół katolickiej parafii świętej Trójcy w Lipsku. Jego losy pokazują, jak trudne jest życie Kościoła w mieście, w którym kwestie wiary mało kogo obchodzą.

Kościół Świętej  Trójcy to centralna świątynia katolicka w Lipsku Kościół Świętej Trójcy to centralna świątynia katolicka w Lipsku
Henryk Przondziono /FOTO GOŚĆ

Jeszcze przed poświęceniem nowa świątynia parafii Świętej Trójcy w Lipsku była na językach mieszkańców miasta – mówiono o niej ze względu na nietypową, futurystyczną bryłę oraz centralne położenie, zaraz naprzeciwko zabytkowego Nowego Ratusza. Tematem była także „ekologiczność”, wykonana jest bowiem z materiałów w minimalnym stopniu zanieczyszczających środowisko, zaś energię czerpie ze źródeł geotermalnych i zamontowanych na dachu ogniw fotowoltaicznych. Zresztą samo postawienie nowego kościoła we wschodnich Niemczech bardzo rzadko się zdarza, to już temat sam w sobie. Bo, pomyślmy, ile można by za wydane na to pieniądze postawić przedszkoli…

Bez domu

Georg Burghardt ma 82 lata i nie potrzebuje przedszkola – potrzebuje za to kościoła, w którym mógłby się pomodlić. Gdy w 1946 roku trafił do Lipska z Dolnego Śląska, jego nowa parafia nie miała domu, a kościół zniszczył nalot bombowy w 1943 roku. Rządzący po wojnie w NRD komuniści nie pozwolili na odbudowanie budynku. – Ślub mój i żony odbył się w sali tanecznej przerobionej na kaplicę. Przez kilkadziesiąt lat musieliśmy się tułać. Odprawienie Mszy św. umożliwiały nam parafie ewangelickie. To było wspaniałe, ale jednak nie byliśmy u siebie – mówi „Gościowi Niedzielnemu”. Dopiero w 1982 roku enerdowskie władze dały pozwolenie na budowę nowej świątyni, na bagnie. – Bardzo szybko w piwnicy pojawiła się woda, regularnie nas podmywało.

Woda lała się także przez dach – opowiada 82-letnia Christa Burghardt, żona pana Georga. Już w 2000 roku zapadła decyzja o przeprowadzce, choć proces starania się o miejsce i w końcu sama budowa trwały długo. Ale w końcu udało się: 9 maja tego roku odbyło się poświęcenie. Wydarzenie odbyło się z wielką pompą, wziął w nim udział m.in. nuncjusz apostolski w Niemczech, a papież Franciszek wysłał nawet z tej okazji list do wiernych, który został przeczytany podczas uroczystości. – Ten kościół nie pozostanie samotną wyspą w obcym otoczeniu. Wyciąga swoje ręce do miasta i daje mu siebie w prezencie. Otwiera swoje drzwi także dla tych, którzy nie znają Chrystusa – pisał do wiernych ojciec święty. A tych jest w Lipsku bardzo wielu, aż 80 proc. mieszkańców to osoby niewierzące, ateiści bądź agnostycy. Zaledwie 4 proc. mieszkańców miasta to katolicy, protestanci stanowią 12 proc. populacji. – Niewierzący są raczej obojętni wobec Kościoła. Miały miejsce protesty przeciwko budowie nowej świątyni, oparte głównie na nieprawdziwych argumentach, jakoby miasto ją sponsorowało. Ale to raczej był margines. Większości osób wiara nie interesuje – mówi „Gościowi Niedzielnemu” Ansbert Maciejewski, radny Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej w lipskiej radzie miasta. – Chodziłem do szkoły w czasach NRD i byłem jedynym katolikiem w klasie. Zdarzało się, że koledzy mi dokuczali, ale częściej to nauczyciele zwracali uwagę na moją odmienność. Ważne było oparcie w rodzinie, w parafii. Takie doświadczenie mają właśnie katolicy w Saksonii. Jeśli było się katolikiem w tamtych czasach, trzeba było znać odpowiedź na pytanie, dlaczego się wierzy. Dlatego współcześnie katolicy we wschodnich landach różnią się od tych w zachodnich Niemczech: my nie występujemy z Kościoła z byle powodu – tłumaczy. Także uczestnictwo w niedzielnej Mszy św. jest częstsze niż na zachodzie, na co wskazują kościelne statystyki.

Pomoc w orientacji

Od upadku komunizmu minęło jednak już ćwierć wieku. Simeon Unger nie pamięta czasów NRD; ma 14 lat i jest ministrantem, jednym z 38 w parafii. – Dla mnie być katolikiem oznacza odnosić swoje myśli do Boga i czuć, że mnie chroni – tłumaczy. Jego brat, 15-letni David, także służy do Mszy św., jest też aktywny w grupie młodzieżowej, która przygotowuje m.in. oprawę Eucharystii dla młodych. Mówi, że to sprawia mu przyjemność i daje poczucie wspólnoty z innymi katolikami. Nastolatki modlą się razem, śpiewają, mają także zespół muzyczny. Z sakramentami jest już gorzej, co prawda przystępują do Komunii św., ale do spowiedzi już niekoniecznie. – Nie czuję potrzeby, mogę równie dobrze porozmawiać z kimś innym, by poczuć się lepiej – mówi 16-letnia Agnes Müller, także zaangażowana w grupę młodzieżową. Starsi spowiadają się, powiedzmy, raz do roku. Trudno przekonać wiernych do spowiedzi, sporo osób nie zgadza się z nauką Kościoła dotyczącą np. etyki seksualnej, młodzi odrzucają ją wręcz powszechnie. Jednocześnie chcą nadal być w Kościele.

W Lipsku niewiele osób składa akt apostazji, co w Niemczech jest prawdziwą plagą. Co więcej, w ciągu ostatnich 20 lat parafia urosła z 1,9 tys. do 4,7 tys. wiernych. To w dużej mierze efekt rozwoju miasta – jak tłumaczy Maciejewski – statystycznie rzecz biorąc, co trzecia osoba sprowadzająca się do Lipska to katolik. Ale nie tylko. Parafia stara się przyciągać niewierzących. Już sam wygląd świątyni na to wskazuje. Gdy podejdzie się bliżej do jednej ze ścian, na którą natrafiają przechodnie idący od strony centrum, na zbrojonym szkle wypisany został cały Nowy Testament. I ludzie rzeczywiście go czytają na ścianie. Niejeden wchodzi później do świątyni. Niebawem w kościele zorganizowane zostanie czuwanie ewangelizacyjne – wolontariusze wyjdą na ulice miasta i będą zapraszać chętnych do kościoła, gdzie będą mogli włączyć się w modlitwę przed Najświętszym Sakramentem lub posłuchać modlitwy innych, a także porozmawiać o wierze. Na terenie parafii działa kościelny punkt konsultacyjny „Pomoc w orientacji”. Przy punkcie jest Pokój Ciszy – pomieszczenie, w którym można usiąść, odpocząć, pomyśleć. Jest też księga gości. „Nie mogę pozbyć się nienawiści, która mnie przepełnia. Tutaj mogłem zostawić ją za drzwiami” – czytam jeden z wpisów. – Ludzie zadają sobie pytanie, czy praca, samochód i rodzina wystarczą im do szczęścia. Większość ma znajomych, którzy są chrześcijanami, chcieliby się czegoś o religii dowiedzieć. Czasem zdarza się, że ktoś coś czytał, np. Benedykta XVI. Ale z reguły są to ludzie, którzy bardzo mało wiedzą o Kościele – mówi GN s. Susanne Schneider MC. Jedną z takich osób była 25-letnia Nancy Zaremba. Wychowała się w rodzinie niewierzącej, katolicyzmem zainteresował ją chłopak, a dziś mąż, Polak. – Przychodziłam z nim do kościoła, któregoś razu spotkałam tam s. Schneider. Nie miałam pojęcia o Biblii, o wierze. Musiałam się wszystkiego dowiadywać od podstaw – opowiada. Po dwóch latach przygotowań przyjęła w styczniu tego roku chrzest.

Niewierzący robi krzyż

Wejdźmy więc i my do kościoła. Oglądając jego wnętrze, trudno oprzeć się wrażeniu, że na tutejszy kościół katolicki mocno wpływa atmosfera protestanckiego otoczenia. Na ścianach nie wiszą obrazy, a jedyną „świętą” figurą jest Maryja z Dzieciątkiem Jezus – jedyna rzeźba ocalona z pierwotnego kościoła. Gdy pytam państwo Burg- hardtów, czy podoba im się nowy budynek, zapada cisza. – Z czasem można się przyzwyczaić – mówi, śmiejąc się, pani Christa.

O problemach, jakie ma Kościół w ateistycznym otoczeniu, dobrze świadczy historia krzyża we wnętrzu świątyni. Bardziej przypomina znak „plus”, nie wisi na nim także postać Chrystusa, choć pierwotnie miała tam być. – Trzeba było rozpisać przetarg na wystrój kościoła. Wygrał go niewierzący; stwierdził, że on nie odbiera ukrzyżowanego Chrystusa inaczej niż zwykłego człowieka, który poniósł śmierć – opowiada wikary w parafii, Polak, ks. Przemysław Kostorz. Podszedł do tematu „artystycznie” i wykonał futurystyczny kształt przypominający nowoczesny odrzutowiec, o dość pokaźnym… brzuchu. Rzeźba leży więc w skrzyni i czeka na decyzję wiernych, co dalej. Już za rok Lipsk będzie miał swoje wielkie święto. Przyjadą tu katolicy z całych Niemiec na tzw. Katholikentage, czyli Dni Katolickie. To masowa impreza, na którą składają się nabożeństwa, dyskusje i imprezy kulturalne, w której biorą udział setki tysięcy osób. Jak wylicza Maciejewski, zainwestowane jedno euro przynosi średnio cztery euro zwrotu, więc nietrudno było przekonać socjaldemokratów do organizacji. To wielka szansa przede wszystkim dla Kościoła. Miejscowy biskup Heiner Koch wyraźnie zaznacza, że ma to być okazja do pokazania mieszkańcom wschodnich Niemiec, że Kościół katolicki tutaj istnieje. By więcej nie mylili świątyń z rakietami.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.