Człowiek to dusza, ciało i Duch Święty

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 20/2015

publikacja 14.05.2015 00:15

Duch Święty „pracuje” w oryginalny sposób w każdym ochrzczonym. Ale sedno Jego działania jest takie samo: przemienia grzesznika w świętego, czyni go wolnym jako syna lub córkę Boga, pokonuje nieprzyjaciela, uczy modlitwy.

Człowiek to dusza, ciało i Duch Święty canstockphoto

Duch Święty jest jak wiatr i ogień. Nie da się Go ogarnąć. Ale są dwa „miejsca” w których widać wyraźnie Jego obecność. Oczami wiary, rzecz jasna. To Kościół (Ciało Chrystusa) oraz każdy człowiek namaszczony Duchem Świętym na chrzcie i bierzmowaniu. W poprzednich katechezach była mowa o wspólnocie Kościoła, teraz pora na poszukanie przejawów działania Ducha w pojedynczym wierzącym. Oczywiście Kościół zbudowany jest z ludzi „napełnionych Bożym Duchem”, więc te wymiary (wspólnotowy i indywidualny) się przenikają, ale oddzielamy je dla przejrzystości wywodu. Więc do rzeczy, z pomocą Ducha Świętego!
 

Pierwszeństwo tego, co wewnętrzne

Modne dziś słowo „duchowość” pochodzi od słowa „duch”. Pytanie istotne, jaki duch ogarnia, prowadzi, inspiruje człowieka. Jaki duch odpowiada za duchowość człowieka? Czy jest Duch Święty, czy inny duch, zdecydowanie nie-święty? Szczerze mówiąc innej opcji nie ma. Jak to ujął kiedyś jeden z moich mistrzów „duch albo zaduch”.

„Byłeś wewnątrz, a ja byłem na zewnątrz”. To stwierdzenie św. Augustyna, który po nawróceniu wspomina czas swoich poszukiwań, świetnie wprowadza w sedno działania Ducha Świętego w człowieku. Augustyn odkrył, że to Bóg jest najgłębszą „warstwą” ludzkiej osoby, odkrył to nie teoretycznie, ale doświadczalnie. Duch Święty to tajemnica Boga działającego w ludzkim wnętrzu. Każdy ma swoje osobiste sanktuarium, nazywamy jej najczęściej sercem. Tam właśnie mieszka i działa Duch Święty. On sprawia, że w świecie rozedrganej „zewnętrzności”, czyli zmieniających się mód, technicznych gadżetów, ważności „pijaru i imadżu”, surfowania po tysiącach migających obrazów itd., mogę mimo wszystko uznać prymat tego, co wewnętrzne, pokorne, prawdziwe. Nie ma to nic wspólnego z jakimś duchowym narcyzmem. Duch Święty jest źródłem wspólnoty, komunii. On, pogłębiając moje serce, kierując mnie ku wnętrzu, jednocześnie uczy kochać innych, budować autentyczne więzi na poziomie serca.

Skąd wiemy, że tak właśnie jest? Najpierw z Biblii, a potem z doświadczenia ludzi wierzących. Św. Paweł w swoich listach rozwija teologię Ducha Świętego, akcentując Jego działanie w pojedynczym człowieku. Paweł pisze np. dwukrotnie, że „Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: Abba, Ojcze!” (Ga 4,6, podobnie: Rz 8,15). Powie ktoś „no dobrze, ale przecież to my tak wołamy, skąd wiadomo, że to Duch Święty?”. Nieraz zarzuca się uczestnikom charyzmatycznych wspólnot, że różne ekspresyjne modlitwy czy np. glosolalię (modlitwę w językach) przypisują działaniu Ducha Świętego, a przecież większość tych zjawisk można wytłumaczyć psychologią. Yves Congar OP odpowiada na tego typu zarzuty tak: „Należy unikać wyobrażania sobie naszego powiedzmy 75-proc. udziału, a tam, gdzie on się kończy – Bożego zadziałania. Wszystko jest z nas, wszystko jest z Boga”. Naszym najgłębszym pragnieniem serca jest Bóg, ku Niemu intuicyjnie kierujemy nasze tęsknoty, nadzieje. To pragnienie jest wpisane także w naszą psychikę, w nasze naturalne zdolności, w nasze ciała i dusze. To jest również zbieżne z działaniem Bożej łaski.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.