Duchowa adopcja z dziećmi

Katarzyna Pazdan

publikacja 25.03.2015 10:04

Z e-bookiem „Mali pomocnicy Boga. Przewodnik dla dzieci po duchowej adopcji”.

Duchowa adopcja z dziećmi Za każdym razem byliśmy poruszeni tym, że każdy z nas ma „swoje” maleństwo. Czasem zastanawialiśmy się, jakie dzieci Bóg dla nas wybrał - pisze autorka Materiały promocyjne

Wiosną 2005 r., gdy byłam już mamą Zosi, Jędrka i Hani (obecnie także Bartka), zaproponowałam moim dzieciom, aby wraz ze mną odmówiły dziesiątkę Różańca w intencji nienarodzonego dziecka. Kończyłam właśnie kolejną duchową adopcję i wkrótce miało przyjść na świat może dziesiąte moje duchowe dziecko.

Wyjaśniłam moim maluchom, że niektórzy rodzice nie cieszą się, że będą mieli dzidziusia i że dzięki mojej modlitwie pokochają swoje dziecko. Moje dzieci chętnie się ze mną pomodliły, ale świadomość, że rodzice mogą nie chcieć dziecka, przeraziła je. Zaczęły mnie pytać: „Mamusiu, a ty i tatuś chcieliście nas?” „Nigdy nie porzuciliście żadnego dziecka?” „A gdybyście mieli mieć następne dziecko, to chcielibyście je?”... To była chwila, w której czułam, że ja i moje dzieci stoimy po dwóch stronach przepaści.

Po jednej stronie ja – osoba dorosła, która może dziecka chcieć albo nie chcieć, zaplanować albo wykreślić ze swych planów, która może decydować o jego życiu albo śmierci, a po drugiej strony dzieci, które pragną miłości, przyjęcia, bezwarunkowej akceptacji, bezpieczeństwa, a które są zupełnie bezbronne. Zrobiło mi się ogromnie żal dzieci i zrozumiałam, że duchowa adopcja pozwala dorosłym stanąć po stronie dzieci, przejść na ich stronę.

Tamtego dnia Zosia poprosiła mnie, abym następną duchową adopcję podjęła razem z nią. Obiecałam jej, że 8 września – w święto Narodzenia Matki Bożej – zrobimy Maryi prezent i razem podejmiemy zobowiązanie do modlitwy. Zosia przez całe lato dopytywała, kiedy w końcu będą urodziny Maryi i czy na pewno ich nie przegapiłam. Tymczasem ja zastanawiałam się, czy to nie będzie dla sześcioletniego dziecka zbyt duży trud; codzienny różaniec przez 9 miesięcy to dla niejednego dorosłego duże wyzwanie. Wtedy wpadłam na pomysł, aby na każdy dzień modlitwy napisać rozważanie, które

- pomoże jej zrozumieć kolejne tajemnice Różańca;

- zaznajomi ją z etapami rozwoju dziecka, trudami i radościami mamy i rodziny oczekującej narodzin dziecka;

- pokaże jej, jak przeżywać prawdy różańcowe na co dzień i jak jednoczyć się z „zaadoptowanym” dzidziusiem każdego dnia poprzez dobre uczynki i konkretne postawy.

Chociaż zadanie wydawało mi się trudne, bo 9 miesięcy to przecież 270 dni, uznałam, że mój trud może pomóc Zosi wytrwać w postanowieniu. Do urodzin Maryi przygotowałyśmy się solidnie. Zosia z niebieskich koralików zrobiła sobie różaniec. Przygotowałyśmy specjalny kalendarz na całą duchową adopcję, w którym potem kółeczkiem zaznaczała każdy kolejny dzień modlitwy. Gdy zbliżał się 8 września, Zosia usilnie namawiała młodszego brata: „Jędrek, módl się z nami, będzie więcej dzieci”. Po wysłuchaniu kilku rozważań Jędrek postanowił do nas dołączyć. Zrobiliśmy Różańce dla Jędrka i dwuletniej Hani, wydrukowaliśmy kolejne kalendarze i przez następne 9 miesięcy codziennie podejmowaliśmy wspólne rozważania i modlitwę.

Potem jeszcze kilkakrotnie podejmowaliśmy razem duchową adopcję. Za każdym razem byliśmy poruszeni tym, że każdy z nas ma „swoje” maleństwo. Czasem zastanawialiśmy się, jakie dzieci Bóg dla nas wybrał. Może ktoś z nas ratował życie Murzynka, kto inny Chińczyka, a jeszcze ktoś małego Eskimosa? Dzięki wspólnemu rozważaniu i modlitwie różańcowej każdego dnia mieliśmy ważne wspólne spotkanie. Moje krótkie rozważania były wstępem do nieraz bardzo długich rozmów z dziećmi o rzeczach ważnych. Dzieci uczyły się w ten sposób nie tylko dostrzegać problemy ludzi, których dotykają trudności, ale też podejmowały zaskakująco głęboką refleksję nad sobą. Uczyły się systematyczności i wytrwałości.

Wytrwanie w codziennej modlitwie, gdy przychodziło znużenie i zniechęcenie, uczyło dzieci odpowiedzialności. „Czy gdy dziś się nie pomodlę, moje dziecko zupełnie umrze czy tylko gorzej się poczuje?” – pytała córeczka mojej przyjaciółki. „No dobrze, to najpierw się pomodlę, a dopiero potem pójdę się bawić” – stwierdzała po krótkim namyśle. Chciałabym, by duchowa adopcja stała się częścią życia wielu rodzin.

Przez tę modlitwę możemy nie tylko ocalić życie, ale też doświadczyć duchowej głębi rodzicielstwa. Podejmując ją ze współmałżonkiem i dziećmi, stwarzamy wspaniałą możliwość wspólnej modlitwy. Dzieci uczą się, jaką wartość ma życie. A każdy z nas może choć trochę doświadczyć trudu, jaki był udziałem naszej własnej mamy, gdy oczekiwała naszych narodzin.

Teraz, gdy moje najstarsze dzieci są nastolatkami, same pytają, kiedy podejmiemy kolejną duchową adopcję. Nikt nie przekona ich, że aborcja jest prawem człowieka – dobrze wiedzą, że jest krzywdą i nieszczęściem całej rodziny. Mam nadzieję że wydany przez Wydawnictwo Fronda e-book z rozważaniami pt. „Mali pomocnicy Boga. Przewodnik dla dzieci po duchowej adopcji” stanie się dla wielu rodzin konkretną pomocą w codziennej modlitwie.