Z nienawiści do wiary

Barbara Andrijanić

|

GN 12/2015

publikacja 19.03.2015 00:15

Široki Brijeg niedaleko Medjugorie i stojący na wzgórzu klasztor franciszkański pulsują życiem. 50 metrów dalej, przy ziemiance, robi się zupełnie cicho, a wielki krzyż świadczy o tym, że w tym miejscu wydarzyło się coś bardzo ważnego.

Pielgrzymi przed grobem zamordowanych w kościele klasztornym w Širokim Brijegu Pielgrzymi przed grobem zamordowanych w kościele klasztornym w Širokim Brijegu
Barbara Andrijanić

Proboszcz z Kongory o. Stjepan Naletilić zginął 24 maja 1942 roku. Partyzanci przyszli po niego w nocy z 19 na 20 maja, kilka dni gdzieś przetrzymywali, a w końcu zabili. Tylko dlatego, że był księdzem. Do dziś nie odnaleziono grobu. Dwa lata później w Medjugorie zginął z ich rąk 74-letni o. Križan Galić. Jedynym powodem tej zbrodni była nienawiść do wiary. Również ona (in odium fidei) zaprowadziła na ołtarze 66 zakonników z Bośni i Hercegowiny – o. Leo Petrovicia i 65 współbraci, emerytów, profesorów, braci zakonnych i dopiero rozpoczynających swoją przygodę z Bogiem kleryków, czczonych w Chorwacji oraz Bośni i Hercegowinie jako męczennicy.
 

Partyzanci

Świadkowie tamtych wydarzeń opowiadają, że zanim ostygły ciała jednych ofiar, komuniści już jechali po kolejne. Ojca Jakova Križicia, proboszcza z Čitluka, zamordowali 9 lutego 1945 roku. Tego samego dnia zginął o. Slobodan Lončar, wikariusz z miejscowowości Drinovci. Właśnie od lutego 1945 roku komuniści atakowali wielu zakonników. Zgodnie z rozkazem wydanym w styczniu 1945 roku partyzanci zaplanowali atak na Široki Brijeg i likwidację „wszystkich, którzy będą mieli na sobie habity”. Dokonali tego miesiąc później, 7 i 8 lutego, a z ich rąk życie straciło 20 franciszkanów. Nie oszczędzili ani niepełnosprawnego 80-letniego o. Marka Barbaricia, ani czterech 20-letnich kleryków.

Široki Brijeg z wojskowego punktu widzenia nie miał znaczenia większego niż inne wzgórza otaczające okolicę. Jednak miejsce było znane z powodu franciszkańskiego klasztoru, a także mieszczącego się tam gimnazjum oraz konwiktu.

Franciszkanie byli szczególnie znienawidzeni przez komunistyczny ruch oporu, który jeszcze przed wojną próbował werbować do swoich struktur okolicznych mieszkańców. Jednak i biedny hercegowiński naród, i wykształceni w tutejszym gimnazjum intelektualiści odrzucili ideologię komunistyczną. Woleli trzymać się wiary, którą głosili franciszkanie. Komuniści wiedzieli, że nic nie wskórają w Hercegowinie, dopóki będzie istniał klasztor. Pojawiły się pogłoski, że partyzanci planują atak na wzgórze, ale nikt, mimo ostrzeżeń, nie chciał wierzyć, że zakonnikom może stać się krzywda. Oni przecież nie mieszali się do polityki. Wszyscy byli przekonani, że partyzanci nie podniosą ręki na zakonników. Dlatego po zajęciu klasztoru bracia, chcąc chronić młodszych studentów, chcieli ubrać ich w habity. Pomysłu nie zrealizowano i dzięki temu klerycy przeżyli.

Wszyscy w habitach trafili najpierw do piwnicy, potem do pokoju nauczycielskiego. Była wśród nich s. Emerana Kozina, pracująca wtedy w Brijegu. Do dziś pamięta każdą chwilę: „Ojcowie mieli przeczucie, że nie będzie dobrze. Pomimo wulgarnych odzywek zakonnicy byli spokojni. Gdzieniegdzie któryś pobladł, ale nikt nie płakał. Niektórzy odmawiali Różaniec. (...) Dopóki byłam z nimi, widziałam, jak się spowiadają, na przykład o. Borislav i o. Zarko. (...) Jeszcze kiedy byliśmy w piwnicy, przyjęliśmy odpuszczenie grzechów, którego udzielił nam o. Stanko”. Siostra Emerana wspomina, że już po uwolnieniu i powrocie do swojego domu zakonnego w Splicie słyszała od innych świadków, że tego samego dnia ktoś przyniósł z kościoła Najświętszy Sakrament i wszyscy przyjęli Komunię świętą. Jak się okazało, ostatni raz w życiu. Zakonników pojedynczo wyprowadzano do schronu przeciwlotniczego i mordowano strzałem w tył głowy. Ciała polano benzyną i spalono, a wejście do ziemianki zasypano. Ich szczątki spoczywały w tym wspólnym grobie aż do 1971 roku.

Zakonników z Izbična partyzanci wygonili z kościoła w trakcie sprawowania Eucharystii, siedmiu innych z Mostaru, w tym gwardiana o. Leo Petrovicia, związanych drutem wrzucili do Neretvy.
 

Czas na prawdę

Szczątki o. Maksimilijana Jurčicia, 32-letniego wikarego z Humca, odnaleziono dopiero w 2008 roku, w masowym grobie we Vrgoracu. Zidentyfikowano je dzięki Mandzie Erceg, która była świadkiem nocnego pochówku, a to, co widziała, opowiedziała dzieciom. Świadkowie mordów są dziś cennym źródłem informacji pozwalających odnaleźć groby ponad 30 duchownych. Dopiero teraz można też rozpocząć badania, na które przez pół wieku nie pozwalały władze komunistyczne.

O prawdziwych wydarzeniach w klasztorze w Brijegu i w okolicznych miejscowościach milczano tak skutecznie, że przez prawie 50 lat 7 lutego był tu obchodzony jako Dzień Wyzwolenia Miasta i nikt nie ważył się wspomnieć o męczeństwie zamordowanych tego dnia franciszkanów. Świadectwa o tym, co się stało z zakonnikami, przekazywano z lękiem. Ci, którzy zdecydowali się zabrać w tej sprawie głos, kończyli w więzieniu – jak o. Blago Karačić, który w 1962 r. jako pierwszy odprawił Msze św. w rocznicę śmierci swoich współbraci. Natychmiast trafił do więzienia. Dzień po masakrze, 8 lutego 1945 roku, komunistyczna propagandowa „Borba” i „Sloboda” pisały: „Przeciw rzeźnikom we franciszkańskich habitach nasza władza podejmie stosowne środki, aby zagwarantować narodowi w Bośni i Hercegowinie wolne i spokojne życie“.

Z czasem z rąk partyzantów zaczęli ginąć nie tylko księża i zakonnicy. Ojciec Željko Barbarić, felietonista portalu bitno.net, przypomina, że na terenie Bośni i Hercegowiny już po wojnie nie było domu, w którym z powodu wiary nie zginęłaby chociaż jedna osoba. On sam stracił wtedy dziadka i stryja. Miejsca pochówku wielu z nich nie są znane.

Zadanie domowe

– To jest zadanie dla nas – mówi wicepostulator procesu beatyfikacyjnego o. Miljenko Stojić – odkryć prawdę tamtych wydarzeń. Nie jest to łatwe w kraju, który wciąż pamięta wojnę sprzed 20 lat, jest pełen korupcji, braku poczucia wspólnoty, chęci pomocy jeden drugiemu. W tej chwili biuro wicepostulatora najwięcej czasu poświęca na odnajdywanie i przesłuchiwanie żyjących świadków. Udało się też znaleźć groby 33 z 66 zamordowanych braci. Ta praca zmobilizowała również wiele gmin w Bośni i Hercegowinie do powołania specjalnych komórek odpowiedzialnych za poszukiwanie ofiar prześladowań komunistycznych.

Koralik do koralika, jak odnaleziony w grobie o. Maksimilijana porwany różaniec, franciszkanie z prowincji hercegowińskiej powoli składają wydarzenia sprzed 70 lat w jedną historię. Pewnie miną lata, zanim poznamy większość faktów.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.