Frank to wyzwanie

Tomasz Rożek

|

GN 05/2015

publikacja 29.01.2015 00:15

Co zrobić, gdy 700 tys. osób z dnia na dzień kredyt powiększa się o kilkaset tysięcy złotych? Można umyć ręce i powiedzieć: sami sobie winni. Czy na pewno?

Frank to wyzwanie roman koszowski /foto gość

Na wstępie, dla zwykłej uczciwości, sam mam kredyt we frankach szwajcarskich. Jestem żywo zainteresowany tym, by moje raty były jak najmniejsze. To chyba oczywiste. To był zresztą powód, dla którego kredyt we frankach był tak popularny. Przez lata banki przyznawały takie kredyty, bo na nich mogły więcej zarobić. W reklamach nazywały je„bezpiecznymi”, zaś doradców i konsultantów nagradzały kosmicznymi prowizjami. Było je stać.  W ciągu ostatnich 10 lat na kredytach we frankach zarobiły kilkadziesiąt miliardów złotych. Więcej niż na złotówkowych. Co prawda instytucje państwowe nieraz sugerowały, by przyznawanie kredytów w walutach obcych ograniczyć, by inaczej (bardziej rygorystycznie) sprawdzać zdolność kredytową i inaczej liczyć wkład własny, ale to ograniczyłoby liczbę przyznanych kredytów. A to – z kolei – zmniejszyłoby zarobek banków. Jest zysk, jest i ryzyko. To także truizm. Tylko czy ryzyko było tak samo rozłożone pomiędzy „frankowego” klienta i banki jak zysk z „frankowych” kredytów? To jest coś, co powinno być dokładnie sprawdzone. Już z pierwszych analiz wynika bowiem, że w tym konkretnym przypadku banki nie ponosiły żadnego ryzyka, ale zarabiały krocie. Podczas gdy ich klienci byli na straconej pozycji.

Ujemny procent

Żeby nie być gołosłownym, konkretny przykład. Kilkanaście dni temu Bank Centralny Szwajcarii podjął decyzję, by „odwiązać” kurs swojej waluty od kursu euro. W efekcie waluta szwajcarska bardzo szybko się umocniła. W Polsce to umocnienie spowodowało wzrost wartości franka z 3,5 zł do ponad 5 zł. Po kilku godzinach wartość ta ustabilizowała się na poziomie 4,5 zł. Szwajcarzy oczywiście byli świadomi efektów swojej decyzji. Aby wzrost wartości waluty zneutralizować, obniżyli stopy procentowe LIBOR do wartości ujemnych. Nie wchodząc za bardzo w szczegóły, LIBOR jest oprocentowaniem waluty na międzynarodowym rynku. Im jest on niższy, tym mniej opłaca się oszczędzać. W efekcie pożyczki są tańsze. Gdy LIBOR jest ujemny, za deponowanie waluty trzeba zapłacić. Niższy LIBOR powoduje, że pożyczki mogą być niżej oprocentowane. Obniżka poniżej zera miała więc zamortyzować drastyczny wzrost wartości franka. Co prawda waluta byłaby droższa, ale oprocentowanie kredytu powinno maleć. Tyle tylko, że polskie banki oprocentowania nie obniżyły. Szwajcarzy przygotowali poduszkę, ale polski kredytobiorca jej nie dostał. Dlaczego? Bo banki mogły dodatkowo zarobić na tym, że poduszkę schowały. I tu powstaje pytanie, czy takie postępowanie jest uczciwe i czy nie wymaga pogrożenia palcem ze strony instytucji, które banki nadzorują? Kilka lat temu w wyniku innego kryzysu banki musiały obniżyć tzw. spready. Co to takiego?

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.