Bardziej otwarty, ale na co?

ks. Dariusz Kowalczyk SJ

|

GN 46/2014

Autentyczne otwarcie na świat oznacza odważne wychodzenie do świata z Ewangelią.

Bardziej otwarty, ale na co?

Miałem okazję osobiście porozmawiać z pewnym kardynałem, który pełnił ważną funkcję na ostatnim synodzie. Kiedy zorientował się, że jestem Polakiem, stwierdził: „Także Kościół w Polsce powinien się bardziej otworzyć…”. Odpowiedziałem pytaniem: „A na co, eminencjo, powinien się bardziej otworzyć?”. „No – rzekł kardynał z uśmiechem – na świat”.

Zrobiło mi się smutno. Bo Kościół powinien nieustannie nawracać się, to znaczy otwierać nie na hasłowo rozumiany świat, ale na Chrystusa, Jego Ewangelię i tradycję apostolską. Można by też mówić o potrzebie otwarcia na nauczanie Pawła VI i Jana Pawła II, tym bardziej że ci dwaj wielcy papieże zostali wyniesieni do chwały ołtarzy i postawieni za wzór. W kontekście synodu na temat rodziny można by wspomnieć o otwartości na encyklikę Pawła VI „Humanae vitae”, na zasady moralne w dziedzinie przekazywania życia ludzkiego czy też na adhortację Jana Pawła II „Familiaris consortio” – o zadaniach rodziny chrześcijańskiej w świecie współczesnym. Mam jednak świadomość, że nie brakuje takich, którzy chcieliby się otwierać w kierunku raczej odwrotnym niż nauczanie wspomnianych dokumentów.

Relacja synodalna „Wyzwania duszpasterskie wobec rodziny w kontekście ewangelizacji” to dobry dokument, który budzi nadzieję w perspektywie synodu zwyczajnego o rodzinie, jaki odbędzie się w październiku 2015 roku. Jest on zakorzeniony w nauczaniu poprzednich pokoleń (ciągłość), a zarazem stara się dostrzegać nowe wyzwania i szukać na nie adekwatnych odpowiedzi (nowość). Nie ma w nim niepokojących sugestii, że praktykowanie Chrystusowego miłosierdzia miałoby teraz polegać na obniżaniu poprzeczki czy też na wstawianiu niedomówień w miejsce jasno określonych zasad. Autentyczne otwarcie na świat oznacza wszak odważne wychodzenie do świata z Ewangelią, a nie picie ze światem bruderszaftów na kolejnych salonowych imprezach.

By zrozumieć świat i odpowiedzieć na jego potrzeby, nie wystarczą sondaże. Bo gdyby św. Piotr zrobił sondaż w starożytnym Rzymie, to co by z niego mogło wynikać? Na pewno nie to, że trzeba głosić radykalizm Ewangelii. Od sondaży ważniejszy jest duch proroczy, który pozwala zrozumieć, że świat tak naprawdę nie oczekuje od Kościoła równouprawnienia wolnych związków, ale wzmocnienia rodziny (tata, mama, dzieci).

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.