Panie, panowie: organizacja Euro przy tym, co wydarzy się Polsce w 2016 r., była jak „101 dalmatyńczyków” przy megaprojekcji pełnej wersji „Władcy pierścieni”, z całym szacunkiem dla nakrapianych psiaków. Podczas Światowych Dni Młodzieży czeka nas prawdziwa inwazja.
ŚDM w Madrycie w 2011 r.
roman koszowski /foto gość
Pamiętacie chwilę, gdy 18 kwietnia 2007 r. Platini mocował się z kopertą, by ogłosić nowych organizatorów Euro? Szok, szaleństwo. Politycy naprędce zakładający sobie kibicowskie szaliki, tłum ryczący: „Polskaaa Biało-Czerwooooni”, ręce w górze. Sam skakałem pod sufit. Euro przy tym, co wydarzy się Polsce w 2016 r., było jak parafialne dożynki. Zjechali na nie kibice z 16 krajów Starego Kontynentu, tymczasem na jedną Mszę podczas Światowych Dni Młodzież w Rio trafiło 4,2 mln ludzi ze 192 krajów świata. W promowane na każdym kroku mistrzostwa zaangażowane były cztery miasta Polski. Przekopano kraj, zrobiono potężną akcję promocyjną. Co pozostało?
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.