Troski Kohla

Stefan Sękowski

Helmut Kohl napisał książkę, w której krytykuje „izolację” Rosji przez państwa Zachodu. Były kanclerz RFN nie zauważył, że od czasu misiowatego Jelcyna sytuacja na Kremlu się zmieniła.

Troski Kohla

Były kanclerz Niemiec Helmut Kohl napisał książkę, w której odnosi się do aktualnych tematów politycznych. Pozycja ma ukazać się w środę, ale już wywołuje kontrowersje – z dostępnych fragmentów wynika bowiem, że ekspolityk krytykuje europejskie podejście do Rosji. Jego zdaniem niepotrzebnie się ją izoluje, a zupełnym błędem było to, że państwa grupy G7 spotkały się w czerwcu bez udziału Rosji. Kohl uważa, że Zachód powinien uważać, by „nie przegrać tego wszystkiego, co już raz osiągnęliśmy”. Pisząc to ma na myśli dobre relacje z Rosją.

By zrozumieć jego obawę, trzeba mieć na uwadze jego polityczną biografię. Helmut Kohl został kanclerzem w 1982 roku, w okresie ostrego konfliktu między kapitalistyczno-demokratycznym Zachodem i komunistyczno-autorytarnym Wschodem. W latach 80-tych obserwował powolny upadek bloku wschodniego i pierestrojkę. Za jego długiego, bo trwającego aż 16 lat urzędowania Zachód zdołał pokonać Imperium Zła, a sam Kohl osiągnąć swój historyczny sukces: zjednoczenie Niemiec, które nie odbyłoby się bez wypuszczenia z rąk NRD przez Związek Sowiecki. Lata 90-te XX wieku to czas daleko idącego ocieplenia relacji między RFN a Rosją – którego wymownym symbolem mogły być wspólne „posiedzenia” Kohla i rosyjskiego prezydenta Borysa Jelcyna w saunie.

Gdy prezydentem Rosji został Władimir Putin, Kohl od dwóch lat był już poza polityką. Publikował dzienniki, spisywał wspomnienia, ale już nie obserwował z bliska, jak polityczną współpracę obu krajów pogłębia jego następca na fotelu kanclerskim, Gerhard Schröder. I nie zauważył także, że Putin zamienia słabą postkomunistyczną Rosję w autokrację o imperialnych zapędach.

Jeśli Kohl formułuje swoje opinie rzeczywiście „z troski o Europę” (taki tytuł nosi jego książka) powinien zauważyć, że czasy się zmieniają. Dziś Rosja wymaga surowego traktowania przez Zachód – i akurat wykluczenie Rosji z grupy G-7 to i tak delikatna reakcja na agresywną politykę Moskwy wobec Ukrainy (pikanterii sprawie dodaje fakt, że Rosja weszła do tego grona, zwanego od tego czasu G8 lub G7+Rosja, dzięki staraniom… właśnie Kohla). Może z bólem patrzeć na to, że jakiś czas temu skończył się okres odprężenia między Rosją a państwami europejskimi. Niemniej to nie (bezpośrednio) wina Niemiec, Francji czy USA, ale właśnie Putina, za którego rządów Rosja wraca na imperialne tory.

TAGI: