Requiem dla zakładników Imperium

Andrzej Nowak

|

GN 44/2014

publikacja 30.10.2014 00:15

Na terenie Federacji Rosyjskiej w setkach, a może tysiącach miejsc mordowani byli Polacy. To najbardziej przemilczana z wielkich zbrodni XX wieku.

Requiem dla zakładników Imperium

Dzień Wszystkich Świętych przypomina nam, żyjącym, o nadziei życia wiecznego, przywołując zarazem pamięć o zmarłych. I ich nasza nadzieja dotyczy, w ich intencji modlimy się do Boga. To dzień, który uwypukla łączność między nami a nimi. Myślę przed tym świętem o zmarłych w Krakowie, na Dąbiu, przed 96 laty jeńcach Armii Czerwonej. Szli tutaj, na podbój naszego kraju i całej Europy – podbój dla Lenina i Trockiego. I przegrali. Było ich ponad 110 tys. – tych, którzy dostali się do polskiej niewoli. 16–18 tys. zmarło w tej niewoli – na choroby zakaźne, głównie na tyfus i czerwonkę. To był straszny czas, straszne choroby, które zbierały wielkie żniwo – nie tylko w polskich obozach jenieckich. W tym samym 1920 roku w całej czynnej Armii Czerwonej, liczącej wówczas blisko 5 mln żołnierzy, zmarło na choroby zakaźne 207 tys. ludzi (podaje G.F. Kriwoszejew w opracowaniu „Grif siekretnosti sniat. Potieri woorużenych sił SSSR w wojnach, bojewych diejstwijach i wojennych konfliktach. Statisticzeskoje issledowanije”, Moskwa 1993, s. 35–36), dwa razy więcej, niż zginęło w całej wojnie przeciwko Polsce w tymże roku. Ale tylko ci, którzy zmarli w polskiej niewoli, stali się pośmiertnymi zakładnikami nie chrześcijańskiej, ale imperialnej polityki pamięci. Moskwa przypomina o nich, by zmazać, zrelatywizować pamięć zbrodni w Katyniu. Ostatnio zrobiło to putinowskie ministerstwo kultury, domagając się, by Polacy zbudowali jeńcom bolszewickim zmarłym w Krakowie okazały pomnik. Czego miałby to być pomnik? Najazdu sowieckiego, woli wymazania niepodległej Polski z mapy Europy? Może jednak zamiast pomnika zmarłym należy się krzyż? Tak, to na pewno byłby lepszy pomysł. Choć także budzi wątpliwości. Jaki krzyż – czy prawosławny? Przecież Armia Czerwona nie szła tutaj pod znakiem krzyża, ale pod czerwonym sztandarem, pod bojowym znakiem sierpa i młota oraz krwawej gwiazdy. Nie składała się bynajmniej tylko z prawosławnych Rosjan. To byli także Żydzi, Ukraińcy, Łotysze, Ormianie, Kazachowie, także Polacy (polscy komuniści). Ale wszyscy zmarli przecież. Byli ludźmi, mieli imiona, mieli rodziców, może niektórzy także dzieci. Jak ich uczcić? Dobrym pomysłem jest próba indywidualizacji ich pamięci, realizowana przez Polsko- -Rosyjskie Centrum Dialogu, które próbuje odtworzyć personalia wszystkich jeńców sowieckich z 1920 roku, by ich rodziny – jeśli gdzieś są – mogły się za nich pomodlić po swojemu, uszanować po swojemu. Choćby symboliczny cmentarz im się należy. Nie pomnik – ale cmentarz.

Zastanawiam się jednak przy tej okazji, czy naszym obowiązkiem nie jest także upomnieć się o prawo do takich cmentarzy w Federacji Rosyjskiej – w setkach, a może tysiącach miejsc, w których mordowani byli Polacy. To najbardziej przemilczana z wielkich zbrodni XX wieku. Rozkaz nr 00485 z 11 sierpnia 1937 roku, wydany przez szefa NKWD Nikołaja Jeżowa na podstawie dwa dni wcześniejszej decyzji Politbiura. To rozkaz o ludobójstwie Polaków. Nie było wcześniej pojedynczego dokumentu, który pociągnąłby za sobą świadomą likwidację tak wielkiej liczby ludzi na podstawie kryterium etnicznego. Na podstawie tego jednego rozkazu, między wrześniem 1937 roku a wrześniem 1938 roku zostało aresztowanych 143 810 osób. Spośród nich 111 091 zostało rozstrzelanych. Nie wszyscy byli etnicznymi Polakami, ich liczbę wśród straconych w tej jednej operacji szacuje się na 85 do 95 tysięcy. Polacy byli jednak zabijani systematycznie w państwie sowieckim także w innych operacjach: od czasu pogromów polskich dworów w 1917 roku, przez prześladowania księży i wiernych Kościoła katolickiego, zwłaszcza od roku 1921; następnie przez ofiary operacji „antykułackiej” z lat 1930–1931; polskie ofiary Wielkiego Głodu z lat 1932 i 1933, zarówno na Ukrainie, jak i w Kazachstanie; wskutek kolejnych fali aresztowań i deportacji ludności polskiej najpierw z terenów przygranicznych z II RP na sowieckiej Ukrainie i Białorusi, a następnie (w 1936 r.) w ogóle z tych republik do Kazachstanu. W okresie największego nasilenia terroru – lata 1937–1938 – Polacy byli rozstrzeliwani także masowo w ramach innych, mniejszych operacji NKWD. Jak szacują amerykańscy historycy – Norman Naimark ze Stanfordu (w książce „Stalin’s Genocides”), Terry Martin z Harvardu (w pracy „Affirmative Action Empire” obliczył on, że Polacy byli mordowani w czasie stalinowskiej wielkiej czystki 31 razy częściej, niż wynosiła „przeciętna” tego potwornego czasu w ZSRR) czy Timothy Snyder (w książce „Skrwawione ziemie”) – było to największe ludobójstwo przed zorganizowanym przez Niemców Holocaustem. Zamordowano w tych operacjach łącznie nie mniej niż 150–200 tys. Polaków mieszkających w Związku Sowieckim, co drugiego dorosłego mężczyznę z tej etnicznej grupy. Nie byli najeźdźcami. Nie szli podbijać Rosji. Ale zostali na podstawie rozkazów Kremla zamordowani – za to tylko, że byli Polakami. Czy i o nich nie powinniśmy pomyśleć w dniu Wszystkich Świętych? Czy nie powinniśmy upomnieć się o ich godne, zindywidualizowane upamiętnienie w Rosji? Nie w akcie rywalizacji z imperialną, wyjątkowo bezczelną propagandą Putina, która zmarłych jeńców traktuje jako swoich żołnierzy w walce z prawdą o zaplanowanych z zimną krwią zbrodniach. Nie, powinniśmy o nich pamiętać, upomnieć się o cmentarne miejsce dla nich, bo tego domaga się ludzkie poczucie sprawiedliwości i zarazem ludzka solidarność: Wszystkich Świętych. Nie wszyscy ci Polacy, zamordowani w ZSRR, byli katolikami, ale na pewno zdecydowana, przytłaczająca większość. Za wszystkich możemy się pomodlić. Zmówić „Wieczne odpoczywanie…”. I za nich, i także za tych jeńców z Dąbia. Pan Bóg znajdzie swoich wszystkich świętych. Rozstrzygnie albo unieważni wszystkie nasze spory, odsłoni Prawdę.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.