Aż mnie ssało i bolało

Gość Łowicki 40/2014

publikacja 02.10.2014 00:00

Wywiad. O szamanie urabiającym duszę, magicznym mydle i modlitwie dla prawdziwych mężczyzn z Ryszardem Jankiewiczem rozmawia Monika Augustyniak

 Ryszard jest pewien, że Różaniec wyrwał go z otchłani zła Ryszard jest pewien, że Różaniec wyrwał go z otchłani zła
Monika Augustyniak /Foto Gość

Monika Augustyniak: Rozpoczyna się październik, miesiąc, w którym szczególną cześć oddajemy Matce Bożej Różańcowej. Wiem, że Różaniec jest dla Ciebie niezwykle ważny. Czy w związku z tym sam październik też nabiera większej wagi?

Ryszard Jankiewicz: Przyznam szczerze, że wciąż jeszcze poznaję rok liturgiczny i to, co w danym momencie jest szczególnie ważne. Choć, szczerze mówiąc, nie sądzę, bym zmienił cokolwiek w moich praktykach religijnych dlatego, że zmienił się miesiąc. Każdego dnia odmawiam jedną tajemnicę Różańca i każdego dnia poznaję moc, jaka w nim tkwi. Jestem przekonany, że to modlitwa dla prawdziwych mężczyzn, a ja jestem świetnym przykładem na to, jak ona działa i prowadzi przez życie. To smutne, że przyczepiono do niej błędną etykietę, iż jest modlitwą tylko dla kobiet, i to jeszcze w starszym wieku. A ona jest idealna dla młodych! Ostatnio rozpoczęliśmy spotkania rodzinne w małym gronie, taka grupa wsparcia, gdzie fundamentem jest właśnie modlitwa różańcowa. Spotykamy się w kilka osób, odmawiamy zdrowaśki, czytamy rozważania poważanych kapłanów, takich jak o. Kozłowski czy ks. Blachnicki, i dajemy sobie czas na rozmowę. Znajomy się podśmiewał, że to kółko różańcowe. Nie wiem, słabo się znam na nazewnictwie (śmiech), ale myślę, że ta „babciowa” modlitwa jest świetnym fundamentem do spotkań wspólnotowych, bo przy Maryi możemy czuć się bezpiecznie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.