Ukąszenie kościelne

Franciszek Kucharczak

Leszek Miller... to straszne... był ministrantem. Ale mogło być jeszcze gorzej: mógł być katechetką. Uff - nie był.

Ukąszenie kościelne

Leszek Miller powiedział w radiowej Jedynce: „Jak patrzę na nowe nominacje, to mamy nowy problem. Przecież nowa szefowa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych to teolożka i katechetka, zatem pojawi się dylemat, czy dla pani minister prawo stanowione jest ważniejsze od prawa kościelnego, czy też prawo kościelne jest ważniejsze od prawa stanowionego, o czym bez przerwy przypominają kardynałowie i biskupi”.

Tu prowadzący rozmowę Krzysztof Grzesiowski wtrącił się: „A czy przypadkiem w szeregach Sojuszu nie ma byłych ministrantów?”.

Kto tego człowieka tam trzyma? Jak można zadawać takie pytania! Ale trudno, stało się. Gorzej, że z dalszego ciągu rozmowy wyszło, iż nawet sam Miller był ministrantem. I to jest cios. No bo co z tego, że już dawno ministrantem nie jest – Teresa Piotrowska też już dawno nie jest katechetką. Może nie aż tak dawno jak szef SLD ministrantem, ale przecież kościelne ukąszenie może trwać długie lata, a nawet do śmierci. Być może Leszek Miller wciąż jest pod jego wpływem. Skoro był ministrantem, to prawie na pewno ma traumę sam-wiesz-dlaczego. I to jakoś wyjaśnia kiepskie notowania SLD.

Musi być coś takiego z byłymi funkcyjnymi Kościoła, dlatego nie można wierzyć minister Teresie Piotrowskiej. Nic to, że się kobieta bardzo stara, aby nawet ślad jej katolicyzmu nie zaistniał w sferze publicznej, na nic jej poselskie głosowania, zawsze radykalnie przeciwne prawu naturalnemu i zawsze sprzeczne z tym, czego jako katechetka uczyła. Ma wykształcenie teologiczne, więc dyskwalifikacja. Była katechetką, więc gleba. Skoro była wierząca, to jej nie można wierzyć. Mogłaby być kimkolwiek, mogłaby studiować psychotronikę, reiki, czarną magię albo gender (bardzo premiowane), mogłaby w ogóle nic nie studiować – nadawałaby się bez gadki. Ale teologiem być nie mogła. To jeszcze gorzej niż bycie ministrantem. Bo skażenie ministranctwem być może da się z czasem jakoś odwirować – i w tym cała nadzieja na pełną rehabilitację Leszka Millera – ale skażenia teologią i katechizacją usunąć się nie da. No, może gdyby pani Piotrowska zmieniła płeć, to może jeszcze dałoby się coś zrobić. Zmiana tożsamości, te sprawy. Oczywiście pod warunkiem, że nie zechciałaby wybrać płci męskiej.