Kto odpycha od Kościoła?

ks. Dariusz Kowalczyk SJ

|

GN 39/2014

Teatralne oburzenie, zgorszenie, to jeden z brudnych chwytów, aby walczyć z ludźmi, którzy mówią prawdę.

Kto odpycha od Kościoła?

W różnych sporach o Kościół i społeczeństwo można czasem usłyszeć argument, że ktoś tam odpycha od Kościoła, a ktoś inny, na odwrót, przyciąga do niego. I że takich ludzi jak ten drugi ktoś jest za mało, a wciąż za dużo takich jak ten pierwszy, odpychający gość. Ciekawe, że tego rodzaju retoryki używają najczęściej ci, którzy są tzw. niepraktykującymi katolikami lub po prostu osobami niewierzącymi w Chrystusowy Kościół katolicki. Do kościoła nie chodzili, nie chodzą i chodzić nie zamierzają. Ale tym bardziej głoszą swoje dogmatyczne stereotypy na temat katolicyzmu, by usprawiedliwić samych siebie.

I tak twierdzą, że od Kościoła odpycha ludzi nie tylko ojciec dyrektor Rydzyk, ale w ogóle prawie wszyscy biskupi, a przyciąga w nadzwyczajny sposób ks. Lemański, który w tym przyciąganiu miałby prześcignąć nawet ks. Bonieckiego. A że tego rodzaju gadanie ma się do rzeczywistości jak pięść do oka, to im zupełnie nie przeszkadza.

Wygląda na to, że niektórych odpycha po prostu jasno wykładany Katechizm Kościoła Katolickiego. Wszystko, co zdaje się owo nauczanie rozmydlać, stawiać w nawias, jawi im się natomiast jako przyciągające. Tyle że tego rodzaju przyciąganie nie zaowocuje żadnym nawróceniem. Istnieje jednak odpychanie rzeczywiste, które moglibyśmy nazwać także zgorszeniem. Jest oczywiste, że na przykład przypadki księży pedofilów gorszą i odpychają od wspólnoty Kościoła, szczególnie jeśli są nagłaśniane w sposób gubiący wszelkie proporcje.

W każdym razie o zgorszeniach mówił mocno sam Jezus: „Biada światu z powodu zgorszeń! Muszą wprawdzie przyjść zgorszenia, lecz biada człowiekowi, przez którego dokonuje się zgorszenie” (Mt 18,7). Zgorszenia są jednak różne. Są tacy, którzy gorszą maluczkich, i którym lepiej byłoby uwiązać kamień młyński u szyi i się utopić (por. Mt 18,6).

Ale bywa też i tak, że ludzie się „gorszą” lub udają zgorszonych, bo usłyszeli słowa prawdy, które im nie pasują. Przecież oponenci Jezusa nieraz „gorszyli się” Jego słowami i czynami. Rozdzierali obłudnie szaty, wyrażając oburzenie, że Jezus mówi „takie rzeczy”. Teatralne oburzenie, zgorszenie, to jeden z brudnych chwytów, aby walczyć z ludźmi, którzy mówią prawdę. A zatem z jednej strony nie dajmy sobie zamknąć ust przez pseudozgorszonych, ale z drugiej strony baczmy, byśmy nie stali się powodem rzeczywistego odpychania od Kościoła.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.