Festiwal na półmetku

Edward Kabiesz

Jerzy Stuhr po raz kolejny udowodnił, że jest znakomitym aktorem. Z reżyserią gorzej.

Festiwal na półmetku

W filmach pokazanych do tej pory na Festiwalu Filmowym w Gdyni dominuje tematyka współczesna, czasem z odniesieniami do czasów PRL-u.

Kilka z tych filmów już wyświetlano w kinach, niektóre odniosły duży sukces frekwencyjny, jak np. „Pod Mocnym Aniołem” Wojciecha Smarzowskiego. Spośród tych, które dopiero do kina mają trafić, warto zwrócić uwagę, z różnych zresztą powodów, na dwa tytuły. Jerzy Stuhr po raz kolejny udowodnił, że jest znakomitym aktorem. Z reżyserią gorzej.

Tytuł jego najnowszego filmu „Obywatel” niewątpliwie kojarzy się z postacią znaną z „Zezowatego szczęścia”, a później „Obywatela Piszczyka”. Bohater filmu Stuhra, Jan Bratek, wychodząc z gmachu telewizji, ulega groźnemu wypadkowi i teraz w szpitalu przypomina sobie sceny ze swojego życia. Reżyser w serii epizodów pokazuje Bratka w najważniejszych momentach historii Polski, poczynając od czasów stalinowskich. Bratek jest takim zwyczajnym obywatelem, po którym przejechał się „walec historii”. To niby komedia. Rzeczywiście niektóre scenki wywołują nie śmiech, ale rechot na sali. Szczególnie, kiedy można np. obejrzeć „wesołego” biskupa. Inne śmieszą mniej. Film operuje wytartymi do cna stereotypami, z czego najbardziej wyraziste to obraz kościelnej hierarchii i Polaka, który antysemityzm wyssał nie tylko z mlekiem matki.

Legnica staje się miastem filmowym dzięki Waldemarowi Krzystkowi, który w „Fotografie” po raz kolejny sięgnął w czasy PRL-u, kiedy w mieście stacjonował największy poza granicami ZSRR radziecki garnizon wojskowy. Chociaż ponad połowa „Fotografa” rozgrywa się w Moskwie, to kryminalna intryga bierze swój początek właśnie w Legnicy. Miasto widzimy w retrospekcjach i w scenach rozgrywających się współcześnie. „Fotograf” to przede wszystkim perfekcyjnie zrealizowany thriller. Ale nie tylko. Sensacyjna opowieść o poszukiwaniu grasującego we współczesnej Moskwie mordercy nabiera nieoczekiwanie nowych, aktualnych znaczeń i odniesień politycznych. Krzystek swoim kryminałem stara się odpowiedzieć na pytanie, czy współczesna Rosja przestała być sowiecka. Jak mówi sam reżyser, „Fotograf” nie jest filmem antyrosyjskim, raczej antyradzieckim. Ale Rosjanie go chyba w kinach nie zobaczą.