D-Day

Jacek Dziedzina

Szkoci decydują dziś nie tylko o sobie, nie tylko o Zjednoczonym Królestwie. Referendum niepodległościowe to prawdziwy D-Day całej Europy.

D-Day

Jutro wszystko będzie już jasne: wygrają zwolennicy pozostania w Zjednoczonym Królestwie lub zwolennicy niepodległej Szkocji. Niewielka przewaga tych pierwszych w ostatnich sondażach plus spora liczba niezdecydowanych (nawet pół miliona osób) nie pozwalają na przesądzanie wyniku zbyt wcześnie.

Niezależnie jednak od rezultatu głosowania i argumentów za i przeciw niepodległości – samo szkockie referendum jest wydarzeniem historycznym nie tylko dla Szkotów i pozostałych „Brytyjczyków” (a kto to jest „Brytyjczyk”?, pytają ironicznie zarówno Szkoci, jak i Anglicy, Walijczycy i północni Irlandczycy). To pierwszy oficjalny i legalny akt, świadczący o tym, że projekt pod hasłem zjednoczona Europa, który jeszcze niedawno wydawał się projektem bez konkurencji, może wkrótce stać się jednym z rozdziałów podręczników historii.

To nic, że Szkocja, w razie niepodległości, będzie starać się o członkostwo w Unii. Po pierwsze taki proces może trwać kilka lat. Po drugie – nie chodzi tu o przynależność do samych struktur (wspólna Europa nie musi nazywać się Unia Europejska). Chodzi o tendencję, która przez wyznawców paneuropejskich mitów była uznana za umarłą, nieaktualną, szkodliwą: a mianowicie o poczucie narodowej tożsamości. O to, że pojęcia narodu nie można wymazać nawet w liczących kilka tysięcy stron traktatach czy dyrektywach brukselskich.

Referendum w Szkocji jest zatem pierwszym spektakularnym zwiastunem tego, jak może rozwinąć się sytuacja w całej Europie, w której coraz silniejsze są separatyzmy lub różne aspiracje niepodległościowe. Bo żeby było jasne: trzeba odróżnić narody, które mają racje historyczne, jak Szkoci, do utworzenia samodzielnego państwa (pytanie, czy również racje ekonomiczno-polityczne) od separatystów sztucznie kreujących narody, grupy etniczne czy języki.

Niezależnie jednak od intencji czy racji, ważny jest potencjalny efekt końcowy, czyli stopniowe rozdrabnianie się Europy. Tendencja „rozrywająca” może być tym silniejsza, im bardziej struktury paneuropejskie będą lekceważyć narodowe aspiracje poszczególnych członków. A to w sytuacji realnego zagrożenia wojną na szerszą skalę niż „tylko” na wschodzie Ukrainy może wyraźnie osłabić i tak umierającą Europę. Szkockie referendum nie bez powodu nazwano w dzisiejszej londyńskiej prasie jako D-Day, Dzień Przeznaczenia, dla całej Wielkiej Brytanii. Trzeba dodać, że to D-Day także dla całej Europy.