Misiu róbtacochceta

Agata Puścikowska

Firma postanowiła dotrzeć do młodych i w „zabawny” oraz „dwuznaczny” sposób – zachęcić do korzystania z jej oferty. I powstało alter ego współczesnego młodego człowieka.

Misiu róbtacochceta

Pewna firma sprzedająca usługi komunikacyjne, postanowiła zawalczyć o młodych klientów. Twierdzi, że chodzi o osoby powyżej 16 roku życia. Zapewne o młodych, którzy jeszcze i nie pracują, i nie są w stanie płacić pełnego abonamentu. W tym celu skonstruowała zabawną i wielce młodzieżową kampanię promocyjną pt. „Bez konsekwencji”. Chodzi oczywiście o brak konsekwencji finansowych – bo ostatecznie płaci się nie określoną co miesiąc sumę, ale konkretną kasę za przegadane rozmowy. I nic więcej. A co więcej? Więcej jest pluszowy niesmak. W młodzieżowym języku nazywany „siarą”.

Firma bowiem postanowiła dotrzeć do młodych. I w „zabawny” oraz „dwuznaczny” sposób – zachęcić do korzystania z jej oferty. Tęgie głowy marketingowe długo zapewne myślały i wymyśliły: kampanię będą promować misiem, który (według swoich twórców) jest hedonistą, korzysta z życia bez konsekwencji oraz używa dosadnego języka. Bo jak twierdzą promotorzy kampanii – właśnie młodość jest doskonałym czasem, by się bawić, szaleć i nie przejmować. Powstał misiu róbtacochceta, czyli alter ego współczesnego młodego człowieka.

Pojawiły się więc bilbordy z logo sieci, uroczym misiem – maskotką, oraz zapewnieniem, że… „od tego się w ciążę nie zachodzi”. (No z pewnością od pluszowego misia nie). Na ulotkach reklamujących sieć, prócz pluszaka, umieszczono również hasło, że sieć komórkowa to nie… kamasutra. Więc są „trzy proste sposoby, by się doładować”. Można znaleźć i taką oto odezwę do młodych: „Jak zrobić, żeby mieć dobrze?”… I tak dalej,  i tym podobne siara-czyste odezwy.

Zapewne część osób młodych, gdy sobie kampanię obejrzy, zapragnie i misia, i wszystkich jego konsekwencji. Czyli braku konsekwencji. Wydaje się jednak, że dużo skuteczniej „misiowa” kampania wpadnie w oko dzieciakom poniżej 16 roku życia, które to jeszcze zmysłu krytycznego nie posiadają. I łykną każde pluszowe badziewie. Tak się jednak  zabawnie składa, że owa młodzież nie posiada również własnej… kaski. I to rodzice decydują, w której sieci wykupić dziecku rozmowy telefoniczne. Jednym słowem, to rodzice – nie dzieciaki – są targetem sieci komórkowych. A proszę mi pokazać jednego rodzica, który życzyłby swojemu dziecku hedonistycznych radości bez konsekwencji.

Temu misiu, siara-czyście dziękujemy. Taka twarda, nie pluszowa, konsekwencja.