Kamienie mówią i nie wystawiają ocen

Justyna Jarosińska

|

Gość Lubelski 36/2014

publikacja 04.09.2014 00:00

Młodzi na Wołyniu. „Warchlaki”, „barbarzyńcy” i „pretorianie” z Bronxu właśnie wrócili z akcji sprzątania polskich cmentarzy na Kresach.

 Odkrywanie nagrobków i przywracanie im dawnego uroku stało się pasją młodych ludzi z Lublina i całej Polski Odkrywanie nagrobków i przywracanie im dawnego uroku stało się pasją młodych ludzi z Lublina i całej Polski
Justyna Jarosińska /Foto Gość

Normalnie mówi się o nich „trudna młodzież”, a Bronowice, gdzie mieszkają, sami nazywają „Bronxem”. – Pochodzą często z porozbijanych rodzin. Wielu ma kłopoty z nauką, niektórzy są pod opieką kuratora i mają problemy z używkami – mówi Jacek Bury, opiekun wyprawy na Kresy, wychowawca w Środowiskowym Hufcu Pracy na lubelskich Bronowicach i członek Fundacji Niepodległości. A to właśnie oni regularnie od siedmiu lat pakują manatki i ruszają wraz z zapaleńcami z całej Polski, by ratować polskość na Ukrainie.

Wysokie wymagania

Idea wyjazdów na Wołyń, by odnawiać polskie cmentarze na Kresach, narodziła się w 2008 r. Wtedy to dr Leon Popek z IPN szukał ludzi, którzy pomogliby mu posprzątać cmentarz w Ostrówku. Pomysł podsunął pasjonatowi historii Jackowi Buremu i jego podopiecznym ze Środowiskowego Hufca Pracy. Choć wydawać by się mogło, że do wyjazdu do pracy trzeba dziś młodych ludzi namawiać, ekipa z Bronxu staje na głowie, by na Wołyń wyjechać. A nie jest to wcale dla nich łatwe, bo wychowawca stawia wysokie wymagania. – Warunkiem wyjazdu jest zdanie do następnej klasy – opowiada J. Bury – Bardzo ściśle tego przestrzegam – zapewnia.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.