Pod sąd za Smoleńsk

Bogumił Łoziński

|

GN 35/2014

publikacja 28.08.2014 00:15

Zdaniem sądu, można postawić zarzuty karne funkcjonariuszom publicznym, którzy organizowali wizyty premiera i prezydenta w  Smoleńsku w kwietniu 2010 roku. Prokuratura ma ponownie wszcząć śledztwo w tej sprawie.

Sędzia Wojciech Łączewski 5 sierpnia br. rozpatrywał zażalenie  na umorzenie śledztwa  ws. organizacji lotów prezydenta i premiera do Smoleńska w kwietniu  2010 roku Sędzia Wojciech Łączewski 5 sierpnia br. rozpatrywał zażalenie na umorzenie śledztwa ws. organizacji lotów prezydenta i premiera do Smoleńska w kwietniu 2010 roku
Tomasz Gzell /pap

Powinno zostać rozważone postawienie zarzutów poszczególnym urzędnikom Kancelarii Prezesa Rady Ministrów – to jeden z najważniejszych wniosków z pisemnego uzasadnienia decyzji sądu, który nakazał prokuraturze wznowienie śledztwa w sprawie odpowiedzialności cywilnych urzędników za organizację lotów prezydenta i premiera do Smoleńska 7 i 10 kwietnia 2010 roku. Decyzja została ogłoszona przez sędziego Wojciecha Łączewskiego na początku sierpnia. „Gość Niedzielny” uzyskał zgodę sądu na zapoznanie się z jej pisemnym uzasadnieniem. Jest porażające. W toku śledztwa prokuratorzy popełnili liczne błędy, ale przede wszystkim niesłusznie uznali, że urzędnicy nie ponoszą odpowiedzialności karnej za nieprawidłowości, których się dopuścili.

Zarzuty pokrzywdzonych

Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga po raz trzeci będzie musiała prowadzić postępowanie w tej sprawie, bowiem dwukrotnie je umarzała. Choć stwierdziła liczne nieprawidłowości, a nawet łamanie prawa przez funkcjonariuszy publicznych, jednak uznała, że ich działania nie noszą znamion przestępstwa. Z taką opinią nie zgadzają się bliscy ofiar katastrofy smoleńskiej, a 21 osób mających w tej sprawie status pokrzywdzonego złożyło zażalenie na ostatnie umorzenie, które miało miejsce rok temu. Osoby skarżące decyzję prokuratury wskazały szereg nieprawidłowości, które ich zdaniem popełniła prokuratura. Zarzucają jej m.in. błędy w ustaleniach, brak należytej oceny dowodów lub ich pominięcie, niewyczerpanie inicjatywy dowodowej, wreszcie brak ustalenia związku przyczynowego między szkodą a niedopełnieniem obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych. Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieścia uznał zasadność części zarzutów, ale większość oddalił.

Podstawy zarzutów karnych

Postawą do postawienia zarzutów karnych urzędnikom cywilnym jest udowodnienie, że doszło do niedopełnienia obowiązków służbowych i w ten sposób działanie na szkodę interesu publicznego i prywatnego. Grozi za to kara pozbawienia wolności do lat trzech. Według sądu dla wskazania odpowiedzialności karnej niezbędne jest ustalenie statusu wizyt, bowiem to on wyznacza obowiązki związane z jej organizacją. Tymczasem prokuratorzy wskazali jedynie przepisy, na podstawie których taki status się określa, ale sami tego nie zrobili. Właśnie to jest jedną z przyczyn, z powodu których muszą wznowić śledztwo. Sąd postanowił wyręczyć prokuratorów i sam ustalił status wizyt. Podróż premiera miała charakter oficjalny i lot 7 kwietnia powinien mieć nadany przez Biuro Ochrony Rządu status HEAD, co oznacza szczególnie wysokie wymogi dotyczące bezpieczeństwa. Okazało się, że nikt lotowi premiera takiego statusu nie nadał. Tymczasem na przykład samolot HEAD może lądować tylko na lotnisku, więc nie miał prawa robić tego w Smoleńsku, gdyż było to jedynie lądowisko. Z kolei według ustaleń sądu lot prezydenta miał charakter prywatny i nie przysługiwał mu status HEAD. Jeśli jednak urzędnicy Kancelarii Prezydenta uważali, że był wykonywany samolotem specjalnym, to sami powinni wystąpić do szefa BOR i szefa Kancelarii premiera o nadanie mu takiego statusu, jednak tego nie zrobili. Według sądu prokuratura nieprawidłowo uznała, że niedopełnienie obowiązków wynikających z instrukcji HEAD nie miało wpływu na bezpieczeństwo obu lotów, dlatego konieczne jest ustalenie odpowiedzialności karnej osób nadzorujących wykonywanie instrukcji HEAD. Wskazał nawet te osoby. Zdaniem sądu obowiązek ustalenia statusu HEAD spoczywał na szefie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, czyli na min. Tomaszu Arabskim, który w świetle przepisów był koordynatorem obu wizyt, a nie – jak to jest często przedstawiane – jedynie pośrednikiem między różnymi instytucjami. Sąd wskazał jeszcze inne przykłady świadczące o niewłaściwym wykonywaniu obowiązków przez urzędników cywilnych. Na przykład dokumenty trafiały do adresata z opóźnieniem i często w nieodpowiedniej formie, a pracownicy Ministerstwa Spraw Zagranicznych i ambasady w Moskwie przekazywali informacje zbyt późno i niestarannie. Podsumowując ten wątek, sąd stwierdził, że w przypadku obu wizyt ze strony urzędników kancelarii premiera i prezydenta doszło do „bardzo poważnych zaniechań”. Ich skutkiem było działanie na szkodę interesu publicznego, które polegało na niezapewnieniu prezydentowi i premierowi należytego bezpieczeństwa.

Błędy prokuratury

Warto też zwrócić uwagę na analizę pracy prokuratury z perspektywy zasad prowadzenia śledztwa. Liczba błędów wytkniętych przez sąd śledczym jest zatrważająca. Główny zarzut polega na tym, że uzasadnienie umorzenia nie zawiera oceny dowodów. Prokuratura nie wskazała, „które fakty prowadzący postępowanie uznał za udowodnione lub nieudowodnione, na jakich w tej mierze oparł się dowodach i dlaczego nie uznał dowodów przeciwnych”. Sąd nie wyklucza, że taka ocena została dokonana, ale nie ma jej w postanowieniu. Część zeznań świadków jest sprzeczna z dowodami zgromadzonymi w sprawie, a śledczy tej sprzeczności nie rozstrzygnęli. Sąd wskazuje też, że prezentacja dowodów jedynie przez streszczenie ze szczątkową oceną kilku z nich „jest niewystarczające dla stwierdzenia, jakiego rodzaju ostatecznie ustalenia prokuratorzy poczynili”. Sąd zarzuca prokuratorom także naruszenie prawa procesowego. Chodzi o to, że nie wskazali, które z faktów zostały uznane za udowodnione, a które nie. W tej sytuacji sąd nie jest w stanie ustalić, czy prokuratorzy nie popełnili błędu w ustaleniach przyjętych za podstawę orzeczenia. Inną nieprawidłowością jest przesłuchanie w charakterze świadka osoby będącej potencjalnie podejrzaną o popełnienie przestępstwa. Jest to sprzeczne z przepisami postępowania karnego. Śledczy nie dopuścili osób pokrzywdzonych do udziału w postępowaniu przygotowawczym w charakterze strony, przez co zostały one pozbawione przysługujących im uprawnień.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.