Bałtyk inaczej

Artur Nowaczewski

|

GN 33/2014

publikacja 13.08.2014 00:15

Większości Polaków wakacje nad Bałtykiem kojarzą się z leżeniem na plaży. Są jednak inne sposoby spędzania urlopu nad morzem. Niektóre ekstremalne, inne dostępne dla każdego, kto chce spędzić czas nieszablonowo i aktywnie.

8 tysięcy kilometrów rowerem. Jan Faściszewski podczas wyprawy dookoła Bałtyku 8 tysięcy kilometrów rowerem. Jan Faściszewski podczas wyprawy dookoła Bałtyku
Jan Faściszewski i Jakub Terakowski

Pewnego zimowego dnia 2011 roku do Janka Faściszewskiego, wówczas studenta geografii Uniwersytetu Gdańskiego, zadzwonił jego kolega Krzysztof Paul. – Bardzo bym chciał pojechać na lód do Estonii. Cieśnina Väinameri jest teraz zamarznięta i można na nartach dostać się na wyspy, ale nie mam z kim pojechać. Może byłbyś chętny? – padła propozycja. – A kiedy? – spytał Janek. No jutro – rzekł na to Krzysztof, który wówczas miał 77 lat. Janek zasępił się: „Taka przygoda, a właśnie zaczyna się sesja”… Ale po półgodzinie oddzwonił: – Jadę! W pięć dni przeszli około 100 km po lodzie. Spodobało się. Wypad do Estonii rozpoczął serię zimowych wypraw Janka. Niedługo potem była Zatoka Botnicka, rok później Laponia, Morze Białe i o ile okoliczności polityczne nie przeszkodzą – następnej zimy czeka go przejście zamarzniętego akwenu Bajkału.

Po lodzie przez Zatokę

Zatoka Botnicka to najbardziej na północ wysunięty fragment Bałtyku. Paul, Faściszewski i 76-letni Krzysztof Dowgiałło postanowili ją przejść po lodzie. Wcześniej spotkali się z polarnikiem Wojciechem Moskalem, który już kiedyś dokonał tego wyczynu. – Chcecie rady? – zdziwił się Moskal. – Azymut, narty i do przodu! Sprawa jednak nie wyglądała tak prosto. Podróżnicy byli zaopatrzeni w morską (z pokazanymi głębokościami) mapę, na której są zaznaczone tory wodne dla statków. Właśnie one stanowiły największą przeszkodę podczas wyprawy. Ruch statków w Zatoce Botnickiej zimą nie ustaje. Drogę torują lodołamacze. Gdy akurat przechodzi statek, trzeba czekać, aż tory ponownie zamarzną. Najtrudniejszy tor był do pokonania na środku zatoki – śmiałkowie podjęli ryzyko, przemieszczając się z kry na krę. Najbezpieczniejsze wbrew pozorom miesiące to marzec i kwiecień, bo pokrywa lodowa jest wtedy najgrubsza. Średnia grubość lodu to 40–80 cm, nieraz przekracza i metr. – Najpiękniejsze wspomnienie z tej wyprawy to biwak na środku morza – wspomina Janek.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.