Wisły czar

Mariusz Majewski

|

Gość Warszawski 27/2014

publikacja 03.07.2014 00:00

Niecałe trzy godziny na statku i trafiamy na plażę w Serocku. Jeszcze przed wieczorem będziemy z powrotem. W stolicy rejsy naszą królową rzek przeżywają renesans popularności.

„Proszę uważać na nogi!”. Po dopłynięciu do Serocka – dwie godziny przerwy. Powrót tą samą trasą „Proszę uważać na nogi!”. Po dopłynięciu do Serocka – dwie godziny przerwy. Powrót tą samą trasą
Jakub Szymczuk /GN

Sezon rejsowy na Wiśle ruszył 1 maja. Ale biorąc pod uwagę pogodę w kratkę, niewiele było w sumie okazji, żeby korzystać z usług statków i tramwajów wodnych. Ich zalety można bowiem docenić szczególnie w upalne miejskie dni. Do końca czerwca pływały one w soboty, niedziele i święta. Od początku lipca kursują również w piątki. Szczegóły związane z rejsami i informację o dostępności miejsc można znaleźć na stronie ztm.waw.pl. Warto tam zaglądać, bo czasami, gdy zmienia się poziom rzeki, statek do Serocka nie wypływa z Cypla Czerniakowskiego, jak zazwyczaj, tylko z Żerania.

Relaks na „Zefirze”

Jeśli komuś wydaje się, że główną przyczyną popularności rejsów po Wiśle są wygody na statku, to się myli. „Zefir” ma już swoje lata i widać po nim, że swoje przepłynął. Wchodzimy na pokład. Proste drewniane krzesełka. Przy połowie z nich są też drewniane stoliki. „Zefir” mieści 110 pasażerów.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.