Francja. Najsłabsze ogniwo?

Jerzy Szygiel

|

GN 23/2014

publikacja 05.06.2014 00:15

Wynik wyborów europejskich we Francji sprawił, że przyszłość Unii Europejskiej stała się mglista.

Front Narodowy Marine Le Pen w wyborach do Parlamentu Europejskiego pokonał wszystkie tradycyjne partie polityczne we Francji Front Narodowy Marine Le Pen w wyborach do Parlamentu Europejskiego pokonał wszystkie tradycyjne partie polityczne we Francji
YOAN VALAT /EPA/pap

Szok, trzęsienie ziemi, Big Bang, tsunami – lokalna i europejska prasa stosowały określenia odnoszące się zazwyczaj do klęsk żywiołowych, kiedy okazało się, że Front Narodowy pokonał wszystkie tradycyjne partie polityczne we Francji. Nie dlatego że to, co stało się 25 maja, zmienia układ sił w Parlamencie Europejskim. Eurosceptycy mają w nim teraz większą reprezentację, co sprawi, że dyskusje będą żywsze, jednak europarlament zasadniczo nie zmienił swego oblicza – prounijna prawica i lewica zachowują w nim „bezpieczną” przewagę. Nic z tej strony właściwie nie zagraża dotychczasowej formie Unii, zresztą prawdziwa władza koncentruje się w Komisji Europejskiej. Ale triumf francuskiego FN zapowiada zmiany polityczne w samej Francji, która w duecie z Niemcami, nadawała główne kierunki europejskiej polityce. Jeśli przewodnicząca Frontu Marine Le Pen za trzy lata sięgnie po urząd prezydenta kraju, co nagle stało się bardzo możliwe, los Unii zawiśnie na włosku. Czy można sobie wyobrazić zjednoczoną Europę bez Francji? Utrata tak ważnego państwa, sama w sobie destrukcyjna, grozi efektem domina o kontynentalnym zasięgu, rodzajem niemal naturalnej implozji. To, co jeszcze dwa lata temu wydawało się fantastyką polityczną, nabrało ciała: zbyt wiele czynników wskazuje, że taki scenariusz może się zrealizować.

Bunt katolików

Jak to się stało, że Front Narodowy zmiażdżył w wyborach nie tylko rządzącą Partię Socjalistyczną, ale i UMP (Unię na rzecz Ruchu Ludowego), jej prawicową opozycję? Co do socjalistów, największym „pomocnikiem” FN został bez wątpienia François Hollande, dziś przywódca, który ma najniższe poparcie społeczne nie tylko w historii swego kraju, ale i Europy, od kiedy w ogóle istnieją sondaże. W kampanii prezydenckiej obiecywał wielkie zmiany, walkę z bezkarną finansjerą i spadek bezrobocia, a tymczasem połowa jego dotychczasowych rządów upłynęła na społecznej debacie wokół „homomałżeństw”, które zdecydował się wprowadzić mimo wyraźnego oporu większości obywateli. Ten błąd został odczytany przez Francuzów jako potwierdzenie, że klasa polityczna zupełnie oderwała się od rzeczywistych ludzkich problemów.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.