List od Świętego

Andrzej Nowak

|

GN 16/2014

publikacja 17.04.2014 00:15

Tylko taki jest pożytek ze świętych – że można, że trzeba próbować iść za nimi.

List od Świętego

Na Mszy rozpoczynającej konklawe po śmierci Jana Pawła II kard. Joseph Ratzinger przypomniał, że nie pozostanie po nas ani pieniądz, ani budowle, ani książki. „Po pewnym, dłuższym lub krótszym czasie to wszystko zniknie. Jedyne, co pozostanie na wieki, to dusza ludzka, człowiek stworzony przez Boga dla wieczności. A zatem owocem, który trwa, jest to, co zasialiśmy w ludzkich duszach – miłość, poznanie, gest zdolny dotknąć serca, słowo, które wzbudza w duszy Bożą radość”… Teraz, dziewięć lat później, kiedy przez pryzmat wielkanocnego misterium patrzymy na zbliżającą się uroczystość kanonizacji Jana Pawła, przypominamy sobie, ile takich spotkań, ile gestów dotykających naszego serca dał nam ten Święty, ile słów, które wzbudziły w nas taką właśnie, Bożą radość.

Każdy, kto tego doświadczył, przeżywa to jakoś w swoim wnętrzu – wspomnienie z którejś z pielgrzymek Jana Pawła II do ojczyzny, głęboki ślad tego wstrząsającego obrazu, który nawet przez telewizję był w stanie nas poruszyć, kiedy papież siną, skłutą kroplówkami ręką trzymał się krzyża w czasie ostatniej Drogi Krzyżowej, w której uczestniczył już tylko w swojej kaplicy, w marcu 2005 roku. Tu już nie było słowa nawet, tak jak nie było go podczas owej Niedzieli Palmowej, kiedy Jan Paweł chciał przemówić do zebranych na placu św. Piotra i nie mógł. Ściskał nas wtedy tak mocno za serce, nie tylko dotykał, ale też z większą siłą niż kiedykolwiek odsyłał do krzyża jako źródła ostatecznego pocieszenia. Tak ja to pamiętam, ale swoje indywidualne wspomnienie, swój ślad w sercu, w duszy noszą także dziesiątki, a może nawet setki milionów ludzi, którzy w czasie 104 pielgrzymek po świecie i setek podróży po Italii Jana Pawła II, a wcześniej po Polsce Karola Wojtyły, przeżyły osobiste z nim spotkanie – a żaden człowiek nie wyszedł na spotkanie tak wielu jak on właśnie.

To jest ten najważniejszy list od Świętego, który możemy zawsze odczytać, każdy dla siebie. Niektórzy mają ten przywilej, że listy od Jana Pawła II przechowują także w formie materialnej, bo gdzieś ziemskie ścieżki Świętego skrzyżowały się z ich drogami, i na czas jakiś się złączyły, znaczone także dobrym słowem, jakim wspierał na tych szlakach Karol Wojtyła. Mnie raz spotkał ten ogromny, wzruszający zaszczyt i zobowiązanie: list wysłany przez Jana Pawła II 30 lipca 1997 roku do redakcji „Arcanów”. Życzył w nim papież „radości z owoców pracy podejmowanej w walce o Polskę wierną swej religijnej i polityczno- -kulturowej tradycji. Idźcie tą drogą śmiało, ufni w pomoc i opiekę Królowej Polski Maryi”. Wspominam ten list, by pokazać, jak ten zasiew słowa Jana Pawła zwraca się nie tylko w stronę ojczyzny wiecznej, niebieskiej, ale kieruje się także ku tej mniejszej, ziemskiej, ale nie mniej drogiej Karolowi Wojtyle – ku Polsce. Mamy te słowa, które nam zostawił, nie tylko kontemplować, ale iść za nimi. Tylko taki jest pożytek ze świętych – to, że można, że trzeba próbować iść za nimi. Że nie pozwalają nam zasnąć w drodze. Szli nią przed Janem Pawłem inni, tak bliscy mu święci: brat Albert, powstaniec styczniowy, ojciec Maksymilian Maria Kolbe, polski ksiądz wysłany jednym z pierwszych transportów do Auschwitz, wielka królowa Jadwiga, nazwana przez Jana Pawła patronką polskiej – po chrześcijańsku rozumianej – racji stanu.

Jan Paweł namawia nas, byśmy szli za nimi, byśmy nie tracili ducha także w tej ziemskiej pielgrzymce jako Polacy. Zostawił nam wiele wspaniałych listów, w których oświetla nam tę drogę. Teraz, kiedy czasem czujemy zniechęcenie, zmęczenie, kiedy słyszymy zewsząd, że już nie warto być Polakiem, nie warto się starać, posłuchajmy na koniec słów tego, może najpiękniejszego „listu”, jaki Karol Wojtyła wysłał do nas, współobywateli polskiej, ziemskiej, ukochanej przez niego wspólnoty. Pisał go równo czterdzieści lat temu, na dnie gierkowskiej konsumpcyjnej utopii, kiedy zapewnieniom o „ciepłej wodzie w kranie” towarzyszyło wpisywanie przyjaźni ze Związkiem Sowieckim i przewodniej roli partii komunistycznej do konstytucji. Odpowiedzią na tamten czas, na tamto zniechęcenie był poemat Karola Wojtyły: „Myśląc Ojczyzna” – z roku 1974. Odczytajmy go w kwietniu roku 2014: „Wolność stale trzeba zdobywać, nie można jej tylko posiadać. Przychodzi jako dar, utrzymuje się poprzez zmaganie. […] Całym sobą płacisz za wolność – więc to wolnością nazywaj, że możesz płacąc ciągle na nowo siebie posiadać. Tą zapłatą wchodzimy w historię […] Nie możemy godzić się na słabość. Słaby jest lud, jeśli godzi się ze swoją klęską, gdy zapomina, że został posłany, by czuwać, aż przyjdzie jego godzina. Godziny wciąż powracają na wielkiej tarczy historii. Oto liturgia dziejów. Czuwanie jest słowem Pana i słowem Ludu, które będziemy przyjmować ciągle na nowo. Godziny przechodzą w psalm nieustających nawróceń…”.

To jest Polska – wierna swej religijnej i polityczno-kulturowej tradycji. To jest cudowny przykład, jak łączyć miłość do niej – i odpowiedzialność za nią – z drogą, która ma nas zaprowadzić w wieczność. I teraz nie możemy zgodzić się na słabość. I teraz musimy czuwać, nie tracąc nadziei. Widzimy, jak zmienia się godzina na tarczy historii. Wskazówką nie kieruje ludzka ręka, nawet taka, która uzbrojona jest w czołgi, rakiety i najpotężniejszy nawet aparat propagandowego kłamstwa. Kiedy czasem, teraz zwłaszcza, zastanawiamy się nad tym, czy zło nie zwycięża, czy nie jest potężniejsze od dobra, czy nie na tym polega właśnie słynny „realizm” – wtedy warto ten list Jana Pawła II wziąć do ręki. Warto wziąć do serca najwspanialszy list, jakim jest przykład jego życia. Przykład Świętego.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.