Karykatura reformy

Tomasz Rożek

W 1999 roku rząd Jerzego Buzka wprowadził reformę systemu emerytalnego. Dzisiaj z tej reformy nie zostało nic. I naprawdę nie ma większego znaczenia czy zostaniemy częściowo w OFE czy przeniosą nasze oszczędności do ZUSu.

Karykatura reformy

Nie ma to znaczenia, bo za kilka lat OFE i tak najpewniej zostanie zlikwidowane. – To nieuniknione – mówi ekonomista, prof. Krzysztof Rybiński. – Nasza gospodarka rozwija się zbyt wolno, żeby utrzymać tak szybko rosnącą grupę emerytów. Wiem, że narażę się wielu osobom, ale w Polsce emerytury w porównaniu z średnimi zarobkami są wysokie. – dodaje prof. Rybiński.

Reforma sprzed 15 lat była próbą stworzenia systemu niezależnego od zmian demograficznych. – Była także próbą stworzenia systemu sprawiedliwego społecznie, czyli takiego w którym żadne pokolenie nie będzie dostawało emerytur kosztem innego pokolenia – dodaje profesor Rybiński. Jego zdaniem teraz mamy właśnie do czynienia z taką sytuacją. - Bieżąca generacja dostaje stosunkowo wysokie emerytury, a ich dzieci i wnuki będą dostawały głodowe. Za 20 – 30 lat emerytury w porównaniu z dzisiejszymi będą głodowe – mówi ekonomista.

Próba reformy systemu emerytalnego nie powiodła się. Dlaczego? W 1999 roku część składki emerytalnej zamiast przechodzić do ZUS, zaczęła spływać na konta tzw. Otwartych Funduszy Emerytalnych. Jako że ZUS pieniądze wydaje na bieżąco, zmniejszenie wpływów do Zakładu spowodowało powstanie w jego budżecie dziury. Ta dziura miała być uzupełniona przez wpływy z prywatyzacji. Po to by dziura była mniejsza, w planach było także zreformowanie systemu emerytalnego i rozłożone w czasie zlikwidowanie wysokich i wczesnych emerytur uprzywilejowanych grup. Np. emerytur mundurowych czy górniczych. Tyle tylko, że pieniądze z prywatyzacji kolejne ekipy wydawały na bieżące potrzeby, a systemu emerytur uprzywilejowanych nie zlikwidowano do dzisiaj. W efekcie w ZUSie rzeczywiście powstała gigantyczna wyrwa, którą trzeba zasypać pieniędzmi pożyczonymi. – Te ogromne kwoty będzie trzeba oddać, ale o to dzisiaj rządzący politycy już się nie muszą martwić. Problem będzie dotyczył nie tego, tylko kolejnych pokoleń. Zgodnie z filozofią „tu i teraz” sprawa została załatwiona – mówi prof. Rybiński.  

Od 1 kwietnia do końca lipca tego roku każdy z prawie 17 milionów płatników składek ZUS musi podjąć decyzję czy chce by jego składki emerytalne w całości przelewane były do ZUS, czy około 15 proc z nich (czyli 2,92 proc. pensji) ma trafiać na konta OFE. Jeżeli pieniądze w całości mają iść do ZUSu, od płatnika nie oczekuje się żadnej aktywności. Jeżeli mają w części być przelewane do OFE, trzeba o tym poinformować Zakład. Zdaniem prof. Rybińskiego, decyzja którą trzeba podjąć nie ma większego znaczenia ani wpływu na wysokość przyszłych świadczeń, bo OFE i tak zostanie zlikwidowane.

- Z powodów problemów finansowych związanych ze starzeniem się społeczeństwa myślę, że stanie się to za 3-4 lata. Dzisiaj nie ma wyjścia, OFE trzeba zlikwidować. To jest karykatura tamtej reformy. Jak na emerytury przejdzie powojenny wyż, nie będzie prób reformowani systemu czy obniżenia emerytur, tylko po prostu zabierzemy z OFE resztę, około 150 mld złotych, wydamy je na bieżące potrzeby i na chwilę problem zniknie. Przyjdzie w końcu rok 2020 i system padnie, bo pieniądze z Unii się skończą, dziury w ZUS nie będzie czym zasypywać a emerytów coraz więcej – prognozuje profesor Rybiński. – I wtedy powstaną emerytury obywatelskie. Każdy dostanie równo kwotę, raczej niską, po to żeby przeżyć na minimalnym poziomie, a resztę będą stanowiły jego oszczędności. To będzie bolesny moment, ale konieczny – mówi profesor Rybiński.

- Czy da się panie profesorze stworzyć system emerytalny niezależny od demografii?

- Oczywiście że tak. W wielu miejscach na świecie takie systemy działają. Próba stworzenia takiego systemu w Polsce właśnie się rozleciała z powodu niekonsekwencji i krótkowzroczności polityków.