Błotem po oczach

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 13/2014

„Ujrzał człowieka niewidomego od urodzenia”. Ten człowiek może być symbolem naszej duchowej ślepoty. Nasze oczy bombardowane tysiącami migających obrazów, wpatrzone w większe i mniejsze ekrany, są zmęczone. Dosłownie i w przenośni.

Błotem po oczach

Nie potrafimy już spokojnie popatrzeć na wschód lub zachód słońca, spojrzeć w oczy ukochanej osoby, wybrać się do muzeum, żeby popatrzeć na ulubiony obraz. Na wakacjach cykamy tysiące fotek, by kolekcjonować wrażenia. Ale czy widzimy ostro dobro, piękno, prawdę? Czy nie toniemy w subiektywizmie, wpatrując się, zgodnie z obowiązującymi trendami, głównie w siebie? Jak rozpoznamy Boga, który zostawia swój ślad we wszystkim, co piękne, dobre i prawdziwe? Potrzebujemy uzdrowienia oczu serca, aby móc widzieć Boga. Potrzebujemy dotyku Jezusa.

„Splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny i nałożył je na oczy niewidomego”. Dziwne metody. Po co takie „cudowanie”? Co Jezus chce nam powiedzieć, uzdrawiając w tak dziwny sposób? Może czasem konieczne jest „błoto na oczy”, czyli terapeutyczne przejście przez ciemność. Jakiś rodzaj ascezy dla oczu, wyłączenia migotliwych ekranów? A może chodzi o jakiś rodzaj błota, które ktoś rzuci w naszą stronę? Upokorzenie, kompromitacja, fałszywe oskarżenie, obrzucenie inwektywą, poniżenie itd. Nikt tego nie lubi, ale taka wstrząsowa terapia leczy pychę, zmusza do zejścia ze sceny, rezygnacji z przesadnej dbałości o swoją karierę, wygląd, opinie ludzi. A może Jezus chce nam podpowiedzieć, że Bóg posługuje się czasem metodami, które wymykają się racjonalności? Śpiewanie językami, zaśnięcia w Panu, nakładanie rąk… cały ten charyzmatyczny teatr, który wydaje się wielu przesadny, niepotrzebny, nazbyt widowiskowy. Ale jeśli to właśnie prowadzi do otwierania oczu na Boga, to może nie ma co marudzić?

„Faryzeusze pytali go, w jaki sposób przejrzał”. Całe to przesłuchanie uzdrowionego człowieka przez „specjalistów” jest dość żenujące. Niewidomy odpowiada grzecznie i pokornie na zadane mu pytania. Mówi krótko, co się stało, a pytany o interpretację cudownego wydarzenia, wyznaje: „To jest prorok”. Proste świadectwo człowieka, który został osobiście dotknięty Bożą mocą. Faryzeusze reagują agresywnie, niegrzecznie, wręcz chamsko. Są podzieleni. Jezus nie pasuje im do ich koncepcji Boga. To oni są ślepi. Nadmierna wiedza może wbijać w pychę, która odbiera duchowy wzrok. Podziwiam odwagę uzdrowionego. Boję się faryzeusza we mnie, który zawsze wie lepiej od innych, nawet to, co wolno Bogu, a co nie.

„Odpowiedział »Wierzę, Panie!« i oddał Mu pokłon”. Znaki, które czyni Jezus, zawsze mają ten sam cel – doprowadzić do wiary. Do takiej wiary, która jest osobistym wyznaniem: „Wierzę, Panie!”. Ewangelizacja nie jest przekazywaniem doktryny, idei, zasad moralnych, ale jest prowadzeniem do spotkania z Jezusem. Wiara jest prawdziwym oświeceniem umysłu, otwarciem oczu, spotkaniem z Tym, który JEST. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.